Jak to jest z systematycznym graniem u naszych kochanych klubowiczów? Gdy zaczynałem przygodę z rpg grałem w miarę regularnie na pewno nie rzadziej niż meisiąc. Nigdy co prawda nie udało się ustalić stałego terminu - np każdy czwartek ale jednak ekipa, która swego czasu postawła spotykała się regularnie. Ba spotyka się nadal- w odstępach 1-3 letnich Kampania nadal trwa, któraś już z kolei.
Wiadomo, że w pewnym wieku (khe khe) wskutek nadmiaru obowiązków liczba godzin psświęconych na granie maleje. Najwięcej grają nastolatki i studenty.
Drogie dzieci - ile razy w miesiącu graci, po ile godzin, czy macie tych samych bohaterów i kampanie czy raczej w "to co się uda"? Zastanówmy się nad kondycją klubowego grania.
Kiedy ja zaczynałam przygodę z rpg, jeszcze w liceum, grałam regularnie: 1-2 razy na rok a teraz i tak chyba mam niezłą średnią, ze 2 razy na miesiąc chyba się uda są też okresy bogatsze, ale chyba nic regularnego. Zobaczymy, jak będzie z kampanią Marka,ta szła nam dość regularnie w zeszłym semestrze. Teraz chyba najlepiej wychodzi nam z Falknerami "Śródziemie", to własnie to, o czym piszę "2 razy na miesiąc"
No cóż moja przygoda z RPG zaczęła się od jednoosobowej, pojedyńczej przygody na 1 roku studów. Pamiętam że graliśmy w pokoju w akademiku z MG Mordredem przez całą noc, czym bardzo wkurzyliśmy współlokatorów :mrgreen: Tak się darliśmy, że nikt nie mógł spać :lol: Później z tej przygody zrobiła się mini kampania, aż wreszcie powstała ekipa o której wspominał Melin. Spotykaliśmy się w sumie dość czesto i mieliśmy po kilka postaci, które były połączone w drużyny. Nazwaliśmy te drużyny literami alfabetu, według ważności postaci i częstości grania. W tej chwili nawet nie pamiętam do jakiej litery doszliśmy. W każdym bądź razie najczęściej i najwiecej kampanii graliśmy drużyną "A" Postacie z drużyny "B" pokłóciły się po zakończonej sukcesem mega kampanii i rozeszły się na 4 strony świata. Członkowie pozostałych drużyn gdzieś poginęły w trakcie przeróżnych przygód, tak że została nam tylko drużyna "A".
Jesli chodzi o długość i częstotliwość grania, to drużyną "A" gramy już ponad 9 lat. :mrgreen: Na studiach wszystko było pięknie, dużo czasu i wogóle... tak, że to było naprawde dość często. W chwili obecnej jest tragedia bo jak wspominał Merlin miewamy roczne, czasami nawet dwuletnie przerwy. :cry:
Chciałem zacząć kampanię w D&D u Jurka (Falknera) ale na jednej przygodzie się skończyło. :/
Poza tym przed totalnym zapomnieniem jeśli chodzi o RPG ratują mnie nasze akademikony, na których od czasu do czasu w coś se zagram. Czasami też załapię się na jakiegoś LARP-a.
Trochę nędznie ale itak nie źle jak na starucha :lol: wystarczy zobaczyć ile mam lat :lol:
W porównaniu z innymi gram od niedawna. Początek, jak u większości był bardzo obiecujący. Sesja w każdy czwartek. Jedyna dłuższa rzecz, jaką udało się prowadzić regularnie: kampania Warhammera w słynnym w niektórych kręgach dworze van Bergen. Potem jakoś to wszystko zwolniło i rozleniwiło się trochę. Kampanie przerodziły się w jednostrzałówki, jednostrzałówki we wprowadzenia.
Jedynym odstępstwem były głośne swojego czasu stancjony, które były kumulacją grania na naszych 30 metrach kwadratowych i skracały sen czasami do dwóch godzin. Znane również pod zbiorczą nazwą Eathdawnisko, ponieważ to był najbardziej eksploatowany system. Graliśmy dwie duże kampanie, które potem się spotkały, drużyny się pomieszały, a ostatnio rdzeń drużyny został wyeliminowany z gry przez pewnego horrora.
Ostatnio jednak nawet stancjony zdarzają się coraz rzadziej i wychodzą coraz marniej. Brakuje im dawnej iskierki. W związku z tym gram bardzo nieregularnie i dosyć rzadko. Z tego wszystkiego (nie mogłam zasnąć ) zabrałem się nawet za próby prowadzenia, ale nie wychodzi mi to jakoś nadzwyczajnie.
Marzę o powrocie do źródeł, regularnej kampanii: raz w tygodniu, ewentualnie raz na dwa tygodnie. To ostatnia szansa, bo jestem na ostatnim roku studiów, a mam obok wiele przykładów na to, jak ciężko taki plan wprowadzić w życie, kiedy pracuje się świątek piątek i niedziela w godzinach bardzo różnych.
Oj, chyba więcej jest takich marzycieli, co im się marzą sesje w każdy wtorek, na ten przykład... Nazwy Earthdawnowisko nie słyszałam wcześniej, ale doskonale wiem o czym mówisz (swoją drogą, bardzo wdzięczne miano). Nie wiem, czy to można nazwać na przykład kampanią, bo od początku gram tym samym, przeuroczym, odważnym, sprytnym, inteligentnym, zdolnym, niezrównanym łucznikiem-bohaterem wietrzniakiem Ebolą Z'air, ale właśnie problem w tym, że rzadko drużyna, z którą gram, ma identyczny skład na dwóch sesjach pod rząd. Najczęściej to są te same postaci, ale w najprzeróżniejszych konfiguracjach i zestawach drużynowych Ciągle kogoś brakuje, jest jakaś nowa postać albo nagle spotykamy starego kumpla sprzed dwóch sesji, w samym środku puszczy Sevros, (który/a akurat zupełnie przypadkiem spadła tu z nieba ) Więc ja osobiście jakąś tam ciągłość mam zachowaną
Ostatnio nam ładnie Śródziemie wychodziło, zapaliłam się do tego systemu, chociaż wcześniej bardzo niechętnie podchodziłam. Nie ukrywam, duża tu zasługa Falknera.
No cóż. W czasach podstawówki i liceum to było minimum raz w tygodniu, a jak tylko była okazja to staraliśmy się więcej grać. Po pierwszych suchych latach na studiach w ostatnim roku erpegowo odżyłem .
Aktualnie z Braids, Kamilem (śmieszne, od 4 lat chłopaka widzę na uczelni, od roku się znamy, a od października się dowiedzieliśmy, że obaj siedzimy w rpg i mieszkamy od siebie 12km ), Dyniem i Jackiem założyliśmy ekipę spotykającą się regularnie co tydzień. Tylko mamy problem z dobraniem systemu. Coś tam w Conana kombinowaliśmy, teraz w Warhammera 2, niedługo Wilkołak albo Wampir. No i w podobnym składzie narzekając na nadmiar czasu chcemy zacząć spotykać się drugi raz w tygodniu i grać w Neuroshimę .
Poza tym u siebie w Puławach mamy ekipę grającą w Maga, tylko sesje wypadają Nam gdzieś raz na miesiąc, bo Narrator w Krakowie studiuje.
W Puławach mam drużynę (3 ze mną), gdzie prowadzę w Młotka, tylko jeden kolega odrabia służbę zastępczą i czasu ma mało.
Do tego miesiąc temu Mikołaj zaczął prowadzić Cyberpunka Jurkowi, Librze, Krzyśkowi i mi. Póki co była jedna sesja.
Zaczęliśmy też przygodę w Neuroshimę ostatnio. Prowadził Mały, a grali: Jurek, Bonus, Krzak. Czekam na kontynuację .
Co do postaci to przed studiami, gdy grało się namiętnie i regularnie było parę postaci do różnych systemów, ale jedna zawsze będzie mi szczególnie bliska. Moja pierwsza postać do Warhammera. Caranel Yawcoral. Elf, z którego od początku chciałem zrobić maga, ale wylosowałem Ucznia Medyka. Grałem nim z 5, 6 lat. W tym rok bez ręki jednej .
Aktualnie żadna grupa się jeszcze na tyle nie gorała aby mówić o stałych postaciach.
Podsumowując.
Gram, gram, gram!!!
(i ciągle mi mało)
tvn24: "naukowcy odkryli odległy o setki lat świetlnych układ słoneczny zadziwiająco podobny do naszego, na miejscu jest nasz reporter..." (Bash)
A tak nieco z innej beczki...
Sporo u nas młodych Rpg mamy już w kraju kilkanaście lat. Niektórzy mogli mieć z nim do czynienia od urodzenia. Niebawem wyrośnie potomstwo pierwszych graczy.
Pytam - w jakim wieku pierwszy raz TO zrobiliście czyli ile miałeś na swej pierwszej sesji lat?
Oj oj sytuacja jest dramatyczna. Na studiach było całkiem nieźle, ale teraz... Jestem blisko krawędzi nie grania w ogóle. I staram się stąd zawrócić :mrgreen: Wszystko przez brak czasu i rozrost zachłannej sfery zawodowej i rodzinnej... Ostatni urlop miałam w zeszłym roku w styczniu, więc przydałyby się jakieś wakacje ze Skavenami
Na chwilę obecną to tygodniowo mam od jednej do trzech sesji, w tym jedną prowadzę w weekendy u siebie. Regularnie co środę gram z moją główną grupą, a do tego jak Nam się uda dogadać to się zbieramy pod wodzę Norrnicka i tłuczemy w Wewnętrznego Wroga .
O boże. Inicjacja rpg? Nie pamiętam dokładnie. Jeszcze w podstawówce, 6 klasa? Możliwe, nie pamiętam dokładnie. Pierwszy system, w jaki grałem to był Władca Pierścieni, wydany w takim czerwonym pudełku. Pamiętam jak wyciągnąłem ze środka dwie instrukcje "Instrukcja dla gracza" oraz "Instrukcja dla Mistrza Gry". Nie miałem zielonego pojęcia o co chodzi! Na szczęście moja sąsiadka wiedziała .
tvn24: "naukowcy odkryli odległy o setki lat świetlnych układ słoneczny zadziwiająco podobny do naszego, na miejscu jest nasz reporter..." (Bash)