Marina i Siergiej Diaczenkowie to dziś jedni z najbardziej popularnych rosyjskich pisarzy fantastyki. Do tej pory na rynku polskim wydali już sporo powieści, ja jednak miałam do czynienia tylko z jedną: "Waran", która zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Przez pierwsze 100 stron książki męczyłam się strasznie, zdawało mi się nieciekawe, zaczynałam ze 3 razy, zwłaszcza że to fantasy, a ja "fantasy k... nienawidzę", że pozwolę sobie sparafrazować słowa Nidhogga (pozdro! ;-)). I nagle coś pękło... okazało się, że Waran to prosta, lekka i przyjemna fantasy, dość nietypowa (bardzo niezwykłe rekwizyty, które na pierwszy rzut oka bardziej pasują do baśni niż do fantasy), choć przewidywalna, a mimo to tak naładowana emocjami, że wyciska coś z człowieka, zwłaszcza kiedy dochodzi się do, przewidzianego i oczekiwanego, a jednak mocno wzruszającego i refleksyjnego, końca.
Czy ktoś czytał Diaczenków coś więcej? Jestem ciekawa jak reszta ich wspólnie napisanych powieści. Właściwie po duecie w którym jedno jest psychiatrą a drugie aktorem i dziennikarzem, wiele się można spodziewać.
Profil
Wyszukaj
Odpowiedz
Odpowiedz
|