
No i chorera wie czemu tytuł został w Polszcze przetłumaczony na Lęk, skoro ewidentnie brzmi on Grzybki i więcej ma wspólnego z grzybkami niż z lękiem. :-)
IMDB
filmweb.pl
Grupa ziomali leci samolotem przez pół świata z Hameryki do Erlandii, żeby tuż po przyjeździe wsiąść do miniwana, pojechać do lasu i tam wziąć tytułowe szrumsy czyli grzybki. Jak można się spodziewać mają odlot nieco bardziej emocjonujący niż mogli się spodziewać. We wszystko to zamieszana jest całkiem faja legenda w stylu kultish (wiem nadużywam tego słowa, ale sęk w tym, że jestem teraz w trakcie przeżerania się przez filmografię uważaną za kultish style, stąd właśnie o takich filmach klikam) o opuszczonym poprawczaku prowadzonym przez sadystycznych braciszków chrześcijan - nawet sensowny element filmu, na tle pozostałych motywów.
Film jest ładny, pod względem wizualnym, te irlandzkie bory, jeziora, aktor obsadzony w głównej roli męskiej (Jake chyba mu było), ruiny, mgła snująca się na bagienkach, zeschnięte trzciny sterczące z jeziora w którym połyskuje blado ostrze siekiery, konary drzew wydzierające innym konarom przestrzeń, wstawki filmowane jakby starą taśmą - to wszystko robi bardzo dobre wrażenie. Poza tym film jest taki sobie, niemniej jednak obejrzeć można bo jest lekki i przyjemny a ci co się boją horrorów mogą swobodnie sięgnąć po ten - ponieważ zupełnie nie potrafi zbudować napięcia i nie zaskakuje nagłymi scenami ni dźwiękami nadaje się dla osób o słabych nerwach.
Co sądzicie? :-)