Bardzo podobał mi się konwent. jak dla mnie:
- świetnie zorganizowany. Wszystkie punkty programu na których byłam ruszały i kończyły się punktualnie. Jeśli jakaś prelekcja się nie odbywała, zawsze wisiała jakaś errata, organizatorzy próbowali załatwiać coś w zamian i z tego co słyszałam - były to wcale dobre prelekcje, a nie jakieś tam gnioty. Obsługa w wojskowych uniformach była łatwo rozpoznawalna, łatwo dostępna i przyjazna.
- oprócz klasycznego, fantastycznego programu, można było normalnie zjeść - na stole, w jakimś cichym kącie; napić się dobrej herbaty i pożreć tosta. Były też prysznice. I łazienki. Generalnie, oprócz napawania się prelekcjami, graniem i larpowaniem, można też było po prostu trochę pożyć.
- udało mi się trafić na bardzo dobre prelekcje, miłych i przyjaźnie nastawionych do dyskusji prelegentów, którzy mieli coś odkrywczego do powiedzenia. Trochę larpy mnie rozczarowały, ale to po prostu kwesta moich oczekiwań, strasznie chciałam zagrać w coś mrocznego i tajemniczego. Konkursy i kalambury ciekawe w formie. Co do tematyczności konwentu i związanych z tym ograniczeń: wychodzę z założenia że inteligentny człowiek zawsze znajdzie coś dla siebie.
- szał: głupie zabawy. Polecam serdecznie. Dawno się tak nie uśmiałam, jak obserwując liczne akrobacje przy odgrywaniu grzanki z tostera.
- plama na honorze Grimuaru: brak prelekcji Marka, który koniec końców nie przyjechał.
- organizatorzy naprawdę życzliwi prelegentom, twórcom programu i uczestnikom. Nie było czegoś takiego jak odsyłanie od jednego orga do drugiego: problemy były najpierw wysłuchiwane, a potem rozwiązywane. Dawno nikt nie okazał mi tyle cierpliwości, co Shawass, kiedy razem z Merlinem drukowaliśmy pytania na konkurs. I mile zapisał mi się w pamięci sok pomarańczowy od Mortisa.
Podobało mi się i polecam.
"Idiotyzm nie jest chorobą zakaźną. Chociaż. Jeśli trzymasz się bandy idiotów, to na pewno sam też zdurniejesz"
|