Ja również dziękuję wszystkim za udział i za starania, by jednak ten LARP się odbył i jakoś przeszedł. Przed grą, już w Motyczu, miałam jak najgorsze przeczucia, a naszą przyszłość widziałam jako Wielką Czarną Otchłań pochłaniającą cały event. Fakt faktem, nie wszystko się do końca udało, ale też nie było strasznych fakapów, a dzieciaki dobrze się bawiły. Jak zwykle okazało się, że Klub ma zbiorową umiejętność "Robienie Wszystkiego Na Ostatnią Chwilę" na +4. Tym niemniej mam nadzieję, że następnym razem uda się to wszystko przygotować choć dzień wcześniej
Dziękuję raz jeszcze wszystkim, a w szczególności:
- Andrzejowi S., za umożliwienie nam zrobienia czegoś takiego, bronienie nas przed kucharką i ogólne hołubienie;
- osobom, które sobie wymyśliły questy trzymające się kupy;
- wszystkim, którzy przywieźli / przygotowali rekwizyty i surowce; na specjalne wyróżnienie zasługuje Selket, która znalazła puzzle na mapki dla wiosek;
- Miśkowi, który kupił bilety dla biedaków uwięzionych w korku na trasie linii 150;
- jeszcze raz Miśkowi i Słowikowi, którzy na mnie nakrzyczeli przed LARPem, gdy zaczęłam złowróżyć powodzeniu całego przedsięwzięcia;
- Umlemu za Magiczny Eliksir, rozpity już po LARPie przeze mnie, Ayame i Jacę;
- współgraczom za sesję Victoriany i wzajemne wsparcie w niedoli zafundowanej przez MG;
- współwracającym do Lublina, którzy starali się o miłą atmosferę (choć skażoną nieco nastrojami graczy w Victorianę) zarówno na stacji Motycz Leśny, gdzie sir William Davenport ma +18 do Cioci Gertrudy, a Kuba przemieścił się w czasie i przestrzeni, jak w pociągu i trolejbusie linii 150.
To mój ostatni wspólny projekt i ostatnie wspólne spotkanie w tym roku akademickim, dlatego cieszę się, że pomimo kilku fakapów było fajnie i mogłam się z Wami bawić :*
__________
Ostatnio zmodyfikowany przez gwyn_blath 2008-07-18 17:01:21