StaryLublin
|
|
|
Trinovantes napisał: To koniec.
No need...
Koniec pewnej ery, która zaprowadziła nasz dom na krawędź zagłady.
No need to feel the pain
Ery, gdzie wzajemne waśnie i walka między sobą przyćmiły dążenia do celów, które powinny nam sprzyjać jako mieszkańcom tego miejsca.
No need to feel betrayed
Teraz nastanie nowy porządek. Jednak nie taki o jakim dane wam było czytać w Głosie Wolności!
No need to feel inane
Sprawiedliwość, która już dawno temu zniknęła z Naszych ulic, teraz na powrót znów tutaj zawita.
No need to feel afraid
To koniec gangów i tej degeneracji, którą poczęły sobą reprezentować.
Wake me up before I die, hold me close
Wspólnie zadbajmy o to aby nie doprowadzić ponownie do tego, czemu dzisiaj udało się zapobiec.
Wake us up before we die
Sędzia: Za kogo się uważasz, że zabierasz głoś w tak ważnych sprawach.
- Powiedz mi Sędzio. Czy odmówisz mi racji? Czyż nie mówię prawdy i nie przedstawiam rozwiązania wszelkich naszych problemów?
No need to feel so small (but I need to feel secure)
Wierzę, że wspólnymi siłami postawimy miasto na nogi i zaprowadzimy je ku nowej, lepszej przyszłości.
No need to feel desire (but I need you with me)
Dziękuję.
As I gaze upon the sky, comatose
Kawka napisał: Kawka stała w tłumie, spoglądając oczyma bez wyrazu na stojącego na
mównicy Pana Na Wieży.
Nowy porządek, nowe prawa... Koniec gangów...
Jakie to teraz mogło mieć znaczenie? Nowa lepsza przyszłość, skoro
Miasto Cieni utraciło tych najczystszych, najbardziej niewinnych?
Nie mamy już nikogo, kto mógłby nas uczynić lepszymi, Trinovantesie. -
pomyślała, odwracając twarz.
Czerwona Madamme napisał: Koniec gangów...?
Madame milczała, zastanawiając się, na ile to realne, i czy rzeczywiście w momencie, gdy zabrakło wspólnego zagrożenia, mieszkańcy Pod będą potrafili zapomnieć o wszystkich waśniach. A jeśli tak - ile to potrwa.
Spojrzała na Ojca, stojącego przy jej boku, jednak Pan Legionu jedynie patrzył na Trinovantesa, marszcząc brwi. Odwróciła się i znalazła wzrokiem Cesarza, jednak On również nie patrzył na nią, nie wskazywał, co powinna teraz zrobić. Zwróciła się ponownie w stronę mównicy.
Zobaczymy...
Nubuk napisał: Nubuk opuścił Sanktuarium. Leżały przed nim cztery ciała.
Cherry, ulubienica Ojca, którą traktował jak własną córkę, najlepszy
strzelec w całym Lublinie Pod.
Romana Wróżbitka,, która ujawniła światu prawdę o Pod-Nad-Krążcy,
Ojcu, Sumati Dhanray Bashkar i Trinovantesie.
Porcelanowe Serce, charonita, który żył w świecie niedostępnym dla
innych, zaręczony z lalką Beatriks.
I ona, Thairessa Dziecko Ulicy, która dla niego zawsze była Thairessą
Wizjonerką, którą przyprowadził tutaj, aby zapewnić jej bezpieczeństwo
i przyszłość. Jedyna osoba, której nie szukał, jedyna, która odnalazła
jego.
Trójkąt ułożony z ciał, śmierć zadana Pani Jedynej, koniec wstrząsów
dla Miasta Pod, początek nowej ery.
Śmiech.
Za jaka cenę?
Czy Lublin Pod był wart ocalenia, jeśli tacy ludzie przestali istnieć?
Co jest wart Sędzia, który się myli?"
Co jest wart Czysty, który zawodzi?
Zdjął swój czarny kapelusz, łączy go z Legionem. Zaczął odwijać
czerwony szal, znak utożsamiania się z Ochraną.
Zatrzymał się. Przerwał.
Odwrócił się, założył kapelusz, owinął szyję szalem.
Nie był godny temu, by złożyć im hołd.
Dla Miasta Cieni nie był to początek, tylko koniec.
|
Offline
|
Profil
Wiadomość
|
|
StaryLublin
|
|
|
Kawka napisał: Kawka ruszyła po krętych, drewnianych stopniach do góry. Zimne,
listopadowe powietrze, wdzierające się przez uchylone drzwi, cuciło
zmysły. Przez chwilę zawahała się, jakby obawiała się wyjść na
zewnątrz, jakby bała się tego, co zobaczy przed wrotami Sanktuarium.
Przekroczyła próg. Na lśniącym w zimnym, niebieskim świetle księżyca
bruku leżały cztery ciała. Widok był jak sztylet wbity prosto w serce.
Wszyscy mieli zamknięte oczy i twarze tak spokojne, jakby spali.
Pochyliła się nad Charonitą, by po chwili paść na kolana. Patrzyła na
niego, kiedy leżał tak, na wieki spokojny i pogodzony z własnym losem.
Delikatnie pogładziła go po policzku.
*Mam nadzieję, że odnalazłeś nareszcie to, czego tak szukałeś,
przyjacielu.* - wyszeptała.
Otuliła Porcelanowe Serce jego długim, czarnym płaszczem i podniosła
na ręce. Był tak lekki, jakby nic nie ważył.
- Zajmijcie się innymi. - rzuciła cicho, nie wiedząc nawet, czy
ktokolwiek ją słyszy.
Ruszyła Deptakiem w stronę Wieży.
*Tym razem to ja będę Twoją ostatnią drogą, ojcze.* - szeptała do
postaci, niesionej w ramionach.
Jak często płacze morderca?
Może raz, dwa razy na całą wieczność...
Dandys napisał: Słyszał w głowie dźwięczny głos Cyganki, która odkrywała najmroczniejsze zakątki jego egzystencji w Lublinie Pod. "Od samego początku tańczyłeś, jak ci zagrała, choć była zawsze za zasłoną mgły tak, że nie dostrzegałeś całego jej kształtu." Na chwilę zagłuszył go przenikliwy dźwięk dzwonka. Słowa wylewały się z niego, jak spiętrzony nurt zza pękniętej tamy. Po raz pierwszy prawda. Od początku do końca. Widział groźny wzrok Ojca, obrzydzenie w oczach Madame, wrogie spojrzenie Kawki Najemniczki.
To ona pierwsza dotknęła prawdy. Być może jej nienaturalne oczy, które napawały strachem, widziały więcej. Teraz kiedy dotykała plecami pleców Spaślaka, gotowa do pojedynku, który on ukartował, po raz kolejny uderzyło go to, jak ślepo dał się podporządkować. "Zła to istota, która pociąga sznurkami, zła to istota, dla której nic się nie liczy, prócz własnych celów. Zawsze tylko sznurki." Tańczył jak oni chcieli. Car, Ojciec, Scarface, Lulu... Był jak robak wijący się pod ich stopami.
Kiedy przeciwnicy w pojedynku rozeszli się, mierząc kroki w przeciwnych kierunkach, zauważył, jak w tłumie zebranych Sobroskin podchodzi do Lulu i obejmuje ją, kładąc dłoń na krągłym biodrze. Jak ona uśmiecha się, tak samo, jak uśmiechała się do niego. "Nie jesteś człowiekiem, jesteś pusty w środku, jak mucha, której wyssany przez pająka zezwłok na zawsze zwisa w tej części sieci, o której pająk stara się zapomnieć." Kiedy sekundanci odliczyli do pięciu, wiedział już, co musi zrobić. Jest tylko jeden sposób, aby odkupić przynajmniej część win. Nie ma dla niego przyszłości w Lublinie Pod, nie zasługuje nawet na egzystencję nawet w takim miejscu. Rzucił się przed siebie, na spotkanie kuli, mającej sięgnąć piersi kobiety, której życie postawił na szali.
Ostatnie, co widział to zimny wzrok Spaślaka, na którego twarzy odmalowało się najpierw zdziwienie, a potem grymas bólu. Padł na ziemię i ogarnęło go ciepło. Słyszał głosy, ktoś wołał go, przed jego oczami pojawiły się rozmazane twarze, Lulu? Jej opiekunka? Świat zaczął się zacierać i ciemność ogarnęła wszystko do okoła, głosy oddalały się, aż w końcu ucichły.
Zobaczył dziecięcą twarz dziewczynki w łachmanach, szeroko otwarte oczy wróżbitki Romany, smukłą dłoń Cherry zaciśniętą na kolbie rewolweru, leżącą na bruku maskę Charonity, idącego powoli człowieka w cylindrze... Usłyszał miarowy stukot laski o bruk oraz przeciągły ciężki zgrzyt pordzewiałych zębatek, które pracowały coraz wolniej, by w końcu zatrzymać się na wieki.
Sznurki zaczęły opadać z lekkim pacnięciem, jeden po drugim: ręka, noga, druga ręka, druga noga, głowa. Zapadła cisza. Nastała ciemność. Dopiero wtedy zauważył cieniutką srebrną nitkę biegnąca w górę od jego serca, ona jako jedyna nie opadła. Poczuł ciepło i dziwną lekkość, jakby ktoś po drugiej stronie ciągnął go ku górze.
Otworzył oczy.
Nubuk napisał: W milczeniu patrzył na odchodzącą Kawkę, wsłuchany w kroki. Podniósł
maskę charonity, obejrzał dokładnie tajemniczy przedmiot.
- Kawko! - krzyknął za Najemniczką - zapomniałaś czegoś!
- A może kogoś - mruknął już do siebie i odwrócil się w kierunku
wejścia do Sanktuarium. Czekał.
Sędzia napisał: Nowy porządek...Phi.
Ład. Też mi coś.
Nawet na Wiecu pytałem i gadałem o zjednoczeniu, ale osoba która miała to na uwadze już nie żyje.
Może będę przyglądał się temu z daleka, a może nie?
___________________ Ostatnio zmodyfikowany przez StaryLublin 2008-11-24 17:31:11
|
Offline
|
Profil
Wiadomość
|
|
StaryLublin
|
|
|
Czerwona Madamme napisał: Madame odsunęła się od Ojca i powoli wycofała się z przerzedzającego się tłumku, zgromadzonego pod Mównicą. Rozejrzała się, by się upewnić, że nikt nie zwraca na nią uwagi - i przekradła się pod przeciwległą ścianę, gdzie złożono ciała poległych. Omiotła ich spojrzeniem, na niektórych zatrzymując je o ułamek sekundy dłużej.
Blada twarz Zamsza. Pamiętała jego uśmieszek, gdy przedstawiał się na początku Wiecu. Pamiętała też zimny dreszcz, który ją wtedy przeszedł, a którego echo odezwało się znów w jej duszy, gdy w umyśle wyraźnie usłyszała jego głos.
Wyroby ze skóry...
Postąpiła krok dalej. Scarface ze straszliwą raną głowy spoczywał obok, z twarzą spokojną, jakby zatopiony we śnie. Na jego piersi ktoś położył karminową różę; samotny płatek odpadł od niej i leżał obok jego smutnej twarzy.
Madame poczuła lekki uśmieszek, wykwitający na jej ustach jak zły kwiat, gdy spojrzała na następne ciało. Nisel Faber o dobrotliwej twarzy i charyzmatycznym głosie. On również dał się złapać na jej niewinne słówka i zaniepokojone spojrzenie.
Wpadł pan w moje sidła, panie Kropotkin.
Ale to nie jego szukała. Ten, do którego zmierzała, leżał na końcu. Pęknięte gogle wciąż przymocowane do cylindra, w zaciśniętych, choć martwych dłoniach żelazny krzyż. Nieruchoma, blada twarz bez wyrazu.
I gdzież twój triumfalny uśmieszek, Klecho?
Odwróciła się; nikt nie patrzył. Kucnęła obok ciała i udając, że mu się przygląda, jedną ręką podniosła klapę marynarki. Tak jak podejrzewała, feralny kawałek papieru, wciąż pachnący perfumami, był tam. Odchyliła zagiętą górę kartki.
"Najdroższy Ojcze Legionu..."
Szybko złożyła list z powrotem i wsunęła go do ukrytej kieszeni w gorsecie. Odetchnęła z ulgą; była bezpieczna... Na razie. Wstała i wróciła na swoje miejsce. Ojciec nie zauważył nawet, że zniknęła; stanęła obok niego. Nie patrzył na nią, ale czuła siłę, jaka z niego płynęła, ciepło bijące z jego ciała, i po raz pierwszy od bardzo wielu dni poczuła, jak ogarnia ją spokój. Był obok.
Trinovantes napisał: W czym leży problem Sędzio?
Sam mówiłeś, że dawno ciebie tutaj nie było. Nie wiesz jak sprawy
tutaj się potoczyły. Jak żyło miasto.
Zaufałeś mi dzisiaj raz i pomogłeś odprawić rytuał, który uratował to
miejsce. Dlaczego teraz nie jesteś skłonny zaufać mi ponownie.
Twój sceptycyzm nie jest wskazany. Zwróć uwagę na poświęcenie, którego
świadkami wszyscy dzisiaj byliśmy. Poświęcenie jednych z najczystszych
dusz Pod. Zastanów się. Chciałbym, abyśmy niedługo ponownie się
spotkali.
<Bez zbędnego słowa Trinovantes podszedł do kąta, gdzie zawieszone
były ubrania przybyłych. Wziął swój płaszcz, nałożył okulary, zabrał
plany i ruszył ku schodom. Począwszy wspinać się na nie przystanął na
chwilę, odwrócił się i rzucił "Dobranoc" w kierunku tych, którzy
jeszcze pozostali.>
Car napisał:
Car milczał...
Siedząc spokojnie pod ścianą sanktuarium obserwował zgromadzonych.
Patrzył i słuchał, jak Trinovantes "chłoptaś-z-wieży" ogłasza się
bogiem.
"Ech, żal mi Ciebie chłopcze" pomyślał.
"Zaczynasz głosić równość, sam pozostając ponad nią.
Deklarujesz koniec gangów, nie pamiętając, jak wiele dzięki nim
właśnie zyskałeś.
Pouczasz Sędziego, wytykając mu brak wiedzy o tym, co działo się w
mieście, podczas gdy sam spędzałeś czas zamknięty w swej wieży."
Car powstał z miejsca i niespiesznym krokiem ruszył w kierunku Ojca.
"Trinovantesie..." kontynuował swój myślowy monolog.
"Wskoczyłeś właśnie na stołek i zaczynasz natychmiast na nim
tańczyć...
Nie zdajesz sobie sprawy, jak to jest być na piedestale, nie baczysz
na to, jak łatwo możesz spaść...
...A to nie koniec, jeszcze nikt nie zaczął kopać w stołek, na którym
się znajdujesz."
Stanął obok Ojca i przemówił do niego szeptem:
"Trinovantes myli się mówiąc, że to koniec...
Mając na uwadze, jak owocna była nasza współpraca tego wieczoru Ojcze,
śmiem twierdzić, że teraz wszystko się zacznie."
"Co do Ciebie..." Car gwałtownie zwrócił głowę w kierunku Madame
"...Twa ostatnia misja właśnie się zakończyła.
Oddałaś nam obu wielką przysługę i od tej chwili w pełni sama
decydujesz o swoim losie.
Pamiętaj jednak, jak ważnym spoiwem jesteś dla tego, czego budowa
właśnie się rozpoczęła."
Oddalił się pod ścianę i wodząc wzrokiem po rzednącym tłumku wrócił do
swych myśli.
"Nie można być bogiem bez wiernych chłopcze i niełatwo jest pozostać
bogiem, nie zostając jednocześnie tyranem.
Nie wszyscy chcą równości, ludzie przyzwyczajają się do ról, jakie
grają w życiu.
Swej woli nie narzucisz wszystkim, a jeśli spróbujesz, stracisz wiele.
Spróbuj jednak dać mieszkańcom Lublina Pod wolną rękę, a przestaniesz
się liczyć.
Taaak... Naprawdę Ci współczuję chłoptasiu."
Car wyjął z kieszeni starą pocztówkę, w milczeniu patrzył na nią przez
krótką chwilę, westchnął i schował ją w kieszeń marynarki.
Omiótł wzrokiem salę Sanktuarium, a w kąciku jego ust pojawił się
nieznaczny uśmieszek...
___________________ Ostatnio zmodyfikowany przez StaryLublin 2008-11-24 17:24:38
|
Offline
|
Profil
Wiadomość
|
|
StaryLublin
|
|
|
Ojciec napisał: Ojciec słuchał ze spokojem słów Trinovantesa, wyłapywał pogrążony w
zadumie sens pewnych zwrotów, które mogły umknąć pozostałym.
Zadowolony z tego, ze kolejny raz udało się ocalić Lublin Pod od
katastrofy, nie mógł się jednak delektować sukcesem. Jego myśli
krążyły już jednak wokół tego jak ma wyglądać nowy Lublin Pod; tyle
zadań, tak mało czasu, ocenić zniszczenia, odbudowywać Zamek.
Trinovantes osiądzie na Zamku - to jasne niczym oblicze króla Słonce.
Będzie mógł badać Maszynę ile tylko zapragnie. Będzie więc potrzebował
kogoś by zdjął z jego głowy ciężar nudnej administracji tym miastem,
jak dobrze, że wydarzenia tej nocy potoczyły się dziwnym przypadkiem
po Ojcowej myśli. Przynajmniej niektóre; Klecho, najwierniejszy druhu
- kto będzie mi doradzał kiedy mnie opuściłeś, kto uwolni mnie od
ciężaru tego miasta? Patrząc na wyzwania stojąc przed Legionem i kto
nas opuścił - Ty, Król Słońce, Cherry, Scarface zastanawiam się czy
nie jesteś szczęściarzem, który w gronie przyjaciół gdzieś daleko pod
drugiej stronie otchłani bawi się jak dawniej. Ach i Ty Cherry, dzięki
Tobie mogłem spać, jeść i pic bez obawy o własne życie, to
najcenniejszy dar gdy możesz obdarzyć kogoś zaufaniem. Żałuje, ze nie
odwiodłem Cię od rytuału, podejrzewałem, że przyjdzie go opłacić
czyjaś śmiercią, gdybym wiedział że Twoją zmusiłbym kogoś by Cię w nim
zastąpił. Wielkim szczęściem moja ukochana przeżyła tę zawieruchę i
już wiem, że to ją mogę obdarzać zaufaniem, na razie muszę jednak
zachować ostrożność, tak długo jak nie zrozumiem stosunków łączących
ją z ...
"Trinovantes myli się mówiąc, że to koniec...
Mając na uwadze, jak owocna była nasza współpraca tego wieczoru Ojcze,
śmiem twierdzić, że teraz wszystko się zacznie."
Ojciec usłyszał głos Cara, do diaska czy Ten człowiek umie czytać w
myślach ?? Może stąd pochodzi jego ogromna wiedza o Lublinie Pod? Nie,
raczej nie, inaczej nie trzymałby u siebie większości swoich ludzi. Co
drugi ochrańczyk gdyby nie grożąca mu za to kara sprzedałby go za
bułkę ze smalcem.
Ojciec uśmiechnął się do Cara i kiwnął potakująco głową - to wystarczy
żeby zrozumiał. Dziwne losy tej nocy sprawiły, że między Ojcem a Carem
zawiązała się ta szczególna nic porozumienia. Byli skazani na siebie
aby ochronić to co osiągnęli. Przypadek Scarface`a pokazał, ze Legion
nie może zawsze działać honorowo, a przecież nie mógł sobie pozwolić
na utratę wizerunku, z kolei Car potrzebuje tej gwarancji, pewności,
że może komuś zaufać no i oczywiście odpowiednio ważnego miejsca w
nowym podziale miasta.
Ach nowy podział, być może gangi znikną, nie faktycznie lecz
teoretycznie, wszak trzeba zbudować nowy porządek, jak by nie nazwała
się nowa organizacja jest wielu młodych zdolnych Legionistów, którzy
zasłużyli na zajęcie odpowiedniego miejsca na drabinie społecznej. W
gruncie rzeczy całkiem dobrze się złożyło, że przywódca nowego
porządku pożegnał się z życiem, nie potrafił chyba do końca zaufać w
słowo legionisty, zresztą nie wiadomo czy jego podwładni
zaakceptowaliby proponowany układ. Trzeba pomyśleć co zrobić z
niedobitkami. Nie jest to jednak kwestia na dzisiejsza noc , podobnie
jak Dhanray Bashkar. Może ci ostatni sami opuszczą Lublin - rozlano
już zbyt wiele krwi.
Ojciec patrzył an wychodzącego Trinovantesa, podszedł do Cara i
powiedział
"Liczę, że spotkamy się na dłużnej w najbliższym czasie, wieżę, że
mamy całe miasto do ustalenia, na razie jednak proszę wybaczyć"
Uśmiechnął się, lekko odwrócił, pochylił i pocałował Czerwoną Madamme
w dłoń
"Liczę, ze również Panią zobaczę jak najszybciej" powiedział, mrugając
dyskretnie.
Po czym wyszedł z Sanktuarium szybkim krokiem by zamienić jeszcze parę
ważnych słów z Trinovantesem.
Wychodząc zatrzymał się na chwilę przy ciele Cherry nakrył je
płaszczem, spojrzał w kierunku trupa Romany,
"Idiotka" wyszeptał "Szkoda, że miała tyle szczęścia i uciekła spod
katowskiego topora, oszczerstwa rzucane w mym kierunku uszły jej na
sucho"
Sędzia napisał: Sędzia usiadł. Żegnanie wszystkich poszło znacznie szybciej niż zakładał. Nalał sobie jeszcze piwa wsłuchany w pustkę. Dźwięk pieniącego się piwa przywitał z wdzięcznością. Cichy jednostajny chlupot połączony z delikatnym, charakterystycznym sykiem piany kojąco podziałał na jego zmysły. Teraz w nowym ciele żyło się łatwiej. Kornik, choć nie do końca dbał o swoje ciało oddał je Sędziemu w dobrym stanie. W pewnym momencie Sędzia zaczął mówić do siebie, smakując nowy głos jaki posiadł wraz z Ciałem.
- Odzyskałem Czarne Kule. Miasto jest bezpieczne, a na jego ulicach zapanują teraz Rządy Pana-na-Wieży. Mój brat doszedł już do Polany na końcu swej ścieżki, drugi z nich wrócił do podziemi, a trzeci, którego znalazłem podczas wiecu dalej...jest. Choć nie był, teraz jest. Nareszcie mnóstwo czasu dla siebie. Nic tu po mnie.
Upewniwszy się, że nie został w Świętej sali żaden przedmiot należący do uczestników Wiecu, Sędzia dźwignął się z krzesła, niezdarnie wchodząc schodami w górę. Jeszcze troche wody się przeleje zanim nauczy się poruszać w nowym ciele. Odwrócił się i Tęsknym okiem ogarnął Sale...
-Oby już nigdy nie była potrzebna.- Powiedział głośno, po czym skupił wolę i zamknął sale dla świata Pod. W świecie Nad nic się nie zmieniło, ot tylko, goście będą tutaj chętniej przesiadywać. W świecie Pod, nikt kto tej nocy był tutaj nie będzie w stanie spowrotem znaleźć Sanktuarium, Sali. Sędzia wyszedł z Sanktuarium, okręcił twarz czarnym szalem.
- Nienawidze jesieni Nad- burknął pod nosem.
Spojrzał w niebo i ruszył przed siebie. Po paru krokach zauważył, że łzawią mu oczy.
-Od zimna- wmawiał sobie. Prawda nie przyda się mi na nic.
Przystanął, otarł twarz i ruszył w swoją strone. Nikt go już nigdy nie spotkał.
Wejście do Sanktuarium zostało zapieczętowane.
___________________ Ostatnio zmodyfikowany przez StaryLublin 2008-11-24 21:27:39
|
Offline
|
Profil
Wiadomość
|
|
Zamknięty
|