Cóż, widzę, że z poprzednich postów zrobiła się sieczka, ale może uczestnicy dyskusji jakoś się połapią, co i jak

.
Ad rem zatem. To, co wyklucza Cooka z (subiektywnego) kanonu fantasy, to klimat. Fantasy zbyt prozaiczne i "realistyczne", przestaje być fantasy. O jaki klimat zatem chodzi? Oprócz tego, co już wymieniłam, świetnym przykładem jest
TA ekranizacja Robin Hooda. Czyli - baśniowo, idealistycznie, momentami naiwnie, co NIE znaczy płytko, sztampowo czy kiczowato. Takiego właśnie fantasy szukam

.