Regulamin 
Profil
Wyszukaj
POSTACIE: tylko straceni dla świata i romantyczni szaleńcy dopuszczeni są odbywać tu swoją karę.
Admin
Grimuar
Gangrena humida
Skąd: z dziupli
Postów: 3889
Punkty: 11573
DHANRAY BASHKAR:


Sita
Tańczyła na rogu ulicy, wystukując rytm dźwięczącymi bransoletami, skrywanymi na kostkach pod długą spódnicą. W stojącej przed nią puszce po herbacie zabrzęczała moneta. Od razu zorientowała się, że to żadna ze współczesnych walut. Chwilę jeszcze tańczyła, posyłając uśmiechy do ostatnich gapiów, po czym zarzuciła na siebie szal, włożyła cylinder i pobiegła za tajemniczą postacią.
- Jak rozumiem, to zapłata za ostatnią działkę? - rzekła tancerka, podnosząc na wysokość oczu monetę z dynastii Tang.
- I zaliczka za następne. Załatw mi trochę laudanum - mruknął mężczyzna w długim płaszczu.
- Nie możesz sam go zrobić? To naprawdę nie jest trudne, przecież opium ci załatwię.
- Nie jestem gospodynią domową, żebym się miał bawić w przygotowywanie nalewek. Poza tym, odwdzięczę się. Mogę cię poznać z pewnym Hindusem, który chce sprzedać pole herbaciane w Hailakandi.
- Akurat. W Hailakandi nie ma pól herbacianych.
- Żartowałem, Sita. myślałem, że po twoim pobycie na Sri Lance, straciłaś swoją biegłość w indyjskiej agronomii.
Popatrzyła na niego z dezaprobatą. Nie lubiła wspominać historii swojego porwania, zresztą, to było dawno i nieprawda.
- Widzę, że wciąż kultywujesz tradycje - rzekł mężczyzna przyglądając się jej pomalowanym henną dłoniom.
- Myślę, że mogę sobie pozwolić na małe szaleństwo, nikt tu mnie przecież nie zna.
- Czy dlatego jedna z Tridewi pracuje jako tancerka, skrytobójczyni i dilerka narkotyków? - spytał drwiąco.
- Przede wszystkim handluję herbatą. A jak nie podoba ci się, że sprzedaję również opium, to go ode mnie nie kupuj - odparła dumnie i odwróciła się na pięcie.
Mężczyzna patrzył jak odchodziła, z podziwem obserwując biżuterię, która na tancerce nawet w mętnym świetle skrzyła się niczym Koh-i-noor. Wyciągnął rękę z kieszeni płaszcza i przyjrzał się diamentowi z uśmiechem.


Rayene Veraenyeh
Została oficjalnie wysłana do Europy z ramienia sikhijskiej sekty, najbogatszej w Indiach. Obowiązkiem każdej sikhijskiej rodziny jest wysłanie jednego jej członka za granicę do pracy. Tak Rayene trafiła do Polski, jednak nigdy nie dotarła do Raszyna pod Warszawą, gdzie mieści się sikhijska świątynia. Podróżuje między miastami Pod, chwytając się różnych dorywczych prac. W Krakowie był to sklep z przyprawami, w stolicy - hinduska restauracja, a we Wrocławiu miejsce, w którym bogaci, znudzeni ludzie szukają orientalnych przyjemności. Każda praca jest wartością, a ludzie są sobie równi. Rayene niedawno przyjechała z Wrocławia do Lublina Pod. Wiadomo, że bardziej, niż Sikhem, jest ona Dhanray Bashkar i przybyła, by wejść w pewne interakcje z pozostałymi wtajemniczonymi. Czy jest jednym z tych, którzy zostali wygnani z miasta Pod w dalekich Indiach? Jeśli tak, dlaczego? Przecież dobrze jej z oczu patrzy, potrafi ciężko pracować, jest ciekawa świata, a do tego całkiem niebrzydka.


Sigil
"Jacyś pijacy we śnie stale bredzą
Że śmierć popycha ich ciało do zgonów
Gdyby wiedzieli - to czego nie wiedzą
Sen byłby fikcją cieni i demonów
Wtedy zbudzeni pod gwiazdami świtu
Jak dzieci-gwiazdy spadliby z sufitu"
A. Crowley "Widok na Gwiazdę"

Nazywają mnie Złodziejem, Upadłym, Aeshma-Daeva... Ja o sobie mówię 'kolekcjoner', ty możesz mnie nazywać Sigil. Co kolekcjonuję? Imiona. Te Prawdziwe - znamiona mocy. To czyni mnie użytecznym sojusznikiem Dhanray Bashkar, ale tylko tak długo, jak to będzie konieczne... W poszukiwaniu mocy, przemierzam Sfery i nie zatrzymuję się nigdzie na długo, by moje grzechy mnie nie doścignęły. Teraz jest inaczej...ale moje zobowiązania, to nie twoja sprawa...
God avis valini.


Kamini
Wyostrzone i postawione w stan gotowości zmysły wyłowiły z głębi uliczki szelest jedwabiu oraz charakterystyczny zapach. Spojrzała przez ramię. Stojąca za jej plecami niezwykła piękność, prześlizgując po niej spojrzeniem, zapytała, czy szuka towarzystwa. „Nie” - to było wszystko, co zdążyła powiedzieć, zanim zęby kobiety przebiły jej szyję.

Poddała się uściskowi. Znała to uczucie życia wyciekającego z żył. Nie budziło już w niej lęku. „Głupia. Smacznego” roześmiała się. Wampirzyca drgnęła, odsunęła się zdziwiona, przez moment stała nieruchomo i nagle zakasłała. Zachwiała się i powoli opadła na kolana. Po dłuższej chwili jej charkot i spazmatyczne jęki wypełniły uliczkę.

„Moi pobratymcy nie lubią kiedy krwiopijna padlina podbiera im upatrzoną ofiarę. Twoje dzisiejsze śniadanie było wyjątkowym chłopcem. Jego przyszłość była dla nas cenna. Czasami, piękna pani, należy trzymać ząbki przy sobie”. Wbiła kołek w pierś wijącej się na bruku postaci. „Łatwo poszło. Aż za bardzo”.


Szafran
Egzotyczna tancerka brzucha, która taniec i muzykę ma we krwi. Czas łagodnie się z nią obchodzi i nikt nie wie jak długi czas już żyje, może wpływają na to eliksiry miłosne które hobbistycznie przyrządza dla krawców i kupców importujących dla niej najlepszej klasy tkaniny i biżuterie jakiej nie ma nikt inny w Lublinie Pod?

Jej pochodzenie i miejsce pobierania nauk jest tajemnicą nawet dla Sumati Dhanray Bashkar. Podobno w trakcie swoich występów hipnotyzuje widownię i wysysa z oglądających całe szczęście i energię życiową. Po mieście Pod krąży plotka, że w jej ciele drzemie zapieczętowany mocą Dhanray Bashkar demon.


Savitri
Nikt nie wie skąd przyszła i dlaczego. O sobie nic nie mówi, o innych – zagadkami. Nie wiadomo kto (lub co?) jest ojcem jej dziecka, a może w ogóle nie było żadnego ojca…? Ma lustro, którego pilnie strzeże, lustro, w którym widzi odbitą prawdę o ludzkich duszach. Wielu jednak w to nie wierzy, bo nigdy nie zdradza, co udało jej się dostrzec. Twierdzi, że jej nie wolno, bo to zmieniłoby przyszłość, a ona jest tylko obserwatorem. Coś w tym jednak musi być, bo w Dhanray Bashkar cieszy się respektem i swobodą.


Ręka Dhanray Bashkar
Pamiętam ogromny ból... Części ciała odrywane od reszty. Zostałem poświęcony Pani Jedynej, jak wielu innych przede mną. W przeciwieństwie do nich - wróciłem, a raczej zostałem zwrócony Bashkarytom... Nie cały, lecz też nie wybrakowany... Odmieniony przez Nią samą. Zostałem uznany za podarunek, potraktowany, jak przedmiot. Przez kolejne tygodnie nie brakowało mi niczego, szkolili mnie najlepsi wojownicy Dhanray Bashkar, uczyli ich najwięksi mędrcy.

Nigdy nie traktowano mnie, jak towarzysza, przyjaciela, człowieka... Stałem się ich narzędziem i bronią, a moim jedynym celem było doskonalenie tego, czego już się nauczyłem. Eliminuję wyznaczane mi cele jeden, po drugim, jak precyzyjne pchnięcie miecza, lub grot z pobliskiego dachu.

Nie jestem jeszcze dość silny, by wyrwać się z niewoli sekty, ale czas wolności nadejdzie. Jestem znany, jako Ręka Dhanray Bashkar. Z przedmiotu, znów stanę się osobą!
Offline
Profil
Wiadomość
Admin
Grimuar
Gangrena humida
Skąd: z dziupli
Postów: 3889
Punkty: 11573
BARONIA CZASU HERBU CYFERBLAT:


Baronowa Barbara zwana Serpentyną
Porzucona przed ołtarzem Stara Panna Młoda. Przebiegła kobieta i dobra dyplomatka. Mecenas sztuki i sztuk zabójczych. Pełna współczucia, przygarnia i ofiaruje opiekę tym, którzy się jej opłacą... Czuwa by między Gangami Starego Lublina panowała równowaga, prowadzi mediacje i rozsądza spory. Knuje intrygi, urządza wystawne uczty, których nie wszyscy są w stanie przeżyć… Jej ulubienicą jest Mała Maja. To dziecko uratowane z pogromu jest oczkiem w oku Baronowej. Zawsze trzyma ją blisko siebie i ciekawscy dopytują, dlaczego. Plotkom nie ma końca.


Princesse Katharsis
Dotarłam na dwór Baronowej podczas nieustannych poszukiwań schronienia przed rychłym zamążpójściem i apodyktyczną ciotką, przez którą byłam wychowywana po śmierci rodziców. Młoda dama kochająca zabawę i towarzystwo, nie stroniąca szczególnie od przystojnych młodzieńców, o których wokół niej nie trudno. Szukająca odpowiedzi na pytanie, czy w końcu zazna spokoju i jak długo będzie trwać ta sielanka? Bo ktoś kiedyś ją znajdzie, a to będzie jak śmierć, która ma nadejść jutro.


Eleonora Stella Clara zwana Igłą
Towarzyszka Baronowej Serpentyny. Błazenka, rude, małe, złośliwe. Błazenka odwraca uwagę i czas. Wyśmiewa i rozśmiesza. Jeżeli Barnowa źle życzy komuś - wyśmianemu przez Igłę wyrastają ośle uszy. Nieborak sam traci poczucie czasu i nie wie, co stało się teraz, a co potem. Igła wprowadza zamieszanie i radość. Bo chaos i bezczas są radością.


Mary
Mary nie pamięta, kiedy trafiła do Lublina Pod. Przeprowadził ją Porcelanowe Serce. Bez namysłu pobiegła za mężczyzną w ciemnej długiej pelerynie i białej masce. Nie wiedziała, jakie będą konsekwencje tego czynu. Jak każdemu było jej na początku ciężko. To Baronowa pomogła jej odnaleźć się w mieście Cieni. Stała się więc jedną z jej dam dworu. Stara się być twarda i nie okazywać uczuć, mimo że w głębi serca jest niepoprawną romantyczką. W celu rozładowania emocji, lubi siąść przy pianinie i może grać godzinami. Uwielbia tańczyć. Co kryje w swym kuferku, wie tylko ona.


Hrabia
Choć mówi o sobie per Hrabia, nie ma żadnych wątpliwości, iż obecnie może być co najwyżej Hrabią herbu kaprawy los. Może w przeszłości albo w przyszłości, albo jeszcze kiedy indziej miał do tego tytułu jakiekolwiek podstawy, ale obecnie nic na to nie wskazuje. Kto wie, jakie dziwne losy plączą się, rodzą i umierają w Baronii Czasu. Tej plątaniny losów przeszłych, przyszłych i niedoszłych chyba nikt nie jest w stanie odgadnąć. Czy aby na pewno nikt?

Niektórzy mówią, ze Hrabia przy pomocy swoich kart potrafi. I cóż, ze jego wróżby mogą zarówno dotyczyć czasów przeszłych jak i tych, które dopiero mają nadejść, skoro zawsze się sprawdzają. Przerażające! Zupełnie jakby sam wyznaczał losy, tym dość odważnym aby o nie spytać. Nie pomagają tu jednak ani prośby, ani groźby, ani przekupstwa – przypisany los zdaje się być efektem kaprysu Hrabiego. Szaleństwo Hrabiego tkwi zdaje się w złym losie – nie może on użyć swoich umiejętności aby pomóc samemu sobie.


Alouette
Moja mamka nazywała mnie Alouette – innego imienia nie pamiętam (ale wiem, że jakieś było). Za dnia dotrzymuję towarzystwa Baronowej jako jej dama dworu, nocami można mnie spotkać w Kabarecie Absynth. Czerwona Madame polubiła moje towarzystwo uznając, że jej nie zagrażam (nie interesuje mnie władza, tylko możliwość śpiewania). Rozmawiam z kim chcę, a osoba z którą nie chcę rozmawiać dostaje TYLKO jedno ostrzeżenie (subtelne oczywiście). A rano, niczym skowronek, wyśpiewuję Baronowej godne uwagi nowinki...


Chimera
Chimera jest zabójczynią o szczególnym talencie do uwodzenia mężczyzn. Wielu uważa, że stosuje w tym celu jakąś magię, ale od samej zabójczyni ciężko się tego dowiedzieć. Nie jest bowiem osobą zbyt rozmowną, zwłaszcza w kwestii własnych sekretów. I pochodzenia. Starzy przyjaciele, którzy nie zawsze są ludźmi, szepczą, że wyrosła z niemowlęcia o oczach koloru burzy, porzuconego deszczową nocą pod bramami sierocińca. Baronowa Serpentyna często i chętnie korzysta z jej usług – jak również towarzystwa. Dobrze jest mieć obok siebie kogoś, kto potrafi zrobić użytek ze stalowej garoty… Jej usługi są profesjonalne, ciche i jak do tej pory niezawodne – oraz nie pozbawione pewnej… klasy. Kolacja przy świecach z trucizną w kieliszku to dla niej przyjemność. Z powodzeniem mogłaby udawać damę dworu, co często robi – trująca szpilka ukryta pod podwiązką – w sercu zbyt ciekawskiego dżentelmena, który wyszedł zaczerpnąć świeżego powietrza po nocy pełnej wrażeń, pocałunek pełen cykuty – na ustach niemiłego gangstera, nękającego zbyt długo jedną z dam...


Fridjof Krigberg
Dla znajomych po prostu Frid. Kocha intrygi i spiski, lecz nie chowa się przy tym w cieniu. Wręcz przeciwnie, Frid zawsze pcha się do akcji, by zaspokoić swoją niepohamowaną ciekawość… wszystkiego! Interesuje się głównie historią, śledzi sploty jej nici i od czasu do czasu coś w nich zmienia. Podobno tak zdobył swój miecz, ale kto to wie. Jego nastrój potrafi się zmienić o 180 stopni w ciągu chwili, dlatego przeważnie nie wiadomo jak zareaguje na zwykły nawet gest. Jest cenionym poszukiwaczem i łowczym, ale możliwe, iż gra jeszcze jakąś inną dużo większą rolę. Niektórzy dopatrują się w nim prowodyra, intryganta, inni widzą tylko bezwzględnego egoistę dążącego do celu po trupach.


Natalia
Wychowała się na ulicy. Nikt nie wie, jakim cudem dostała się na dwór Baronowej. Tam została wychowana na damę. Wszędzie towarzyszyła Serpentynie. Uczyła się czytać, pisać, liczyć. Uczyła się nawet alchemii. Od lat przygotowuje dziwne mikstury, a podobno sama też otruła kilka osób, które zbyt mocno nadepnęły jej na odcisk. Rzadko widywana poza dworem, zwykle w towarzystwie Małej Łowczyni, z którą z pewnością łączy ją coś więcej niż interesy...


Soledad
W Lublinie Nad przeżyła rozczarowanie, które napełniło ją cynizmem i goryczą. Nienawiść do ludzi ukrywała za zalotnym uśmiechem i dystyngowanym sposobem bycia. Lubiła intrygować i bawić się innymi ludźmi, doprowadzając ich do stanu ducha, w którym sama żyła od lat. Nie wiadomo, czy była już w ciąży, kiedy trafiła do Lublina Pod. Szybko odnalazła wspólny język z Baronią Czasu, a jej skłonność do intryg i umiejętności dyplomatyczne stały się cennym nabytkiem dla nowych ”przyjaciół”. Miała też w końcu cel. Sądziła, że odnajdzie tu człowieka, który odpowiada za jej krzywdy. Nie ustawała więc w poszukiwaniach a flakoniki ukryte w biżuterii skrywały okrutne trucizny...


Izabela
Izabela była jedna z tych artystów, którzy znaleźli schronienie pod dachem Baronowej. Cicha, niepozorna, żyjąca we własnym świecie i we własnym czasie. Swoimi występami na przyjęciach wprowadzała nastrój melancholii i zadumania. Był jednak jeszcze jeden powód, dla którego Baronowa wzięła pod swoje skrzydła tę tajemniczą dziewczynę. Była ona nieoceniona pomocą we wszelkich spiskach, intrygach, knowaniach. Potrafiła splatać ze sobą poszczególne wydarzenia, ludzi, miejsca tworząc pozornie przypadkową sieć. Zaplątany w nią do końca nie zdaje sobie sprawy, że jego los już nie jest w jego rękach.

Trzeba bardzo uważać, żeby nie popaść w niełaskę Baronowej . Możesz "przez przypadek" znaleźć się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie.


Anna
Pokojówka służąca w baronii. Za wszelką cenę pragnie być powiernicą Baronowej. Podobno dzięki niej Serpentyna zawsze wie, co dzieje się na dworze. Dzięki swojej inteligencji, przebiegłości i sprytowi zdobyła na dworze wielu przyjaciół. Podobno rozkochała w sobie nawet jakiegoś Ochrańczyka. Tak naprawdę nikt nie wie, skąd ta młoda panna pochodzi i jak zdobyła tę pracę. Jest chodzącą zagadką.


Mora
Zdecydowanie najbardziej niepokojąca postać na dworze Baronii Czasu. Nikt nie czuje się pewnie w jej towarzystwie. Każdy obawia się dotyku lodowatych dłoni, zawsze okrytych satynowymi rękawiczkami. Prawdę mówiąc – nikt, zapewne poza Baronową, nie zna jej imienia. Krążą najbardziej fantastyczne domysły – łącznie z tym, jakoby ta krucha istota w czerni była samą Śmiercią, a Baronowa paktowi z nią zawdzięczała swą moc manipulowania materią czasu. Ale jaką cenę zapłaciła? Baronowa milczy, a że czasem ktoś z dworzan przepada w niewyjaśnionych okolicznościach – cóż, Lublin Pod to miasto pełne niebezpieczeństw...
Offline
Profil
Wiadomość
Admin
Grimuar
Gangrena humida
Skąd: z dziupli
Postów: 3889
Punkty: 11573
SZPITAL ŚW. ŁAZARZA:


Doktor
Kontrowersyjny medyk przybył do Krakowa Pod z Austrii wiele lat temu i od tego czasu prowadzi tam cieszący się złą sławą szpital św. Łazarza. Znany jest z otaczania się różnymi dziwadłami, do których należałoby zaliczyć nie tylko jego pacjentów, ale również współpracowników. Austriacki medyk nosi się na czarno, jego twarz zwykle zakryta jest staroświecką maską, a ręce obleczone w rękawiczki zaopatrzone w liczne niezbędne mu do pracy utensylia. Ci, którzy mieli okazję widzieć go bez maski, twierdzą, że wygląda zaskakująco młodo, zważywszy na to, od jak dawna prowadzi swą praktykę.


Siostra Joanna
Siostra Joanna jest biomechanicznym konstruktem stworzonym przez Doktora z Galicji. Wymaga codziennego nakręcania, jednak poza tym jest w pełni sprawna i niemal idealnie imituje ludzki sposób poruszania się, mówienia i myślenia. Asystuje swojemu twórcy w większości operacji i badań oraz opiekuje się pacjentami szpitala. Jest przekonana o słuszności misji Szpitala, a jego rezydentów traktuje wyjątkowo uprzejmie. Jej delikatny wygląd i miłe usposobienie mogą być nieco zwodnicze, jako że siostra Joanna jest obdarzona ponadprzeciętną siłą, a jej delikatne porcelanowe ręce doprowadzały na operacyjny stół nawet najbardziej opornych pacjentów.


Andżelija i Agatolina Van Steam
Dwie córki wynalazcy-milionera. Zostały porwane już wiele lat temu. Podejrzani naukowcy robią na nich dziwne eksperymenty. Cały czas wmawiano im, że są przeznaczone dla "dobra nauki". Ile w tym prawdy? Tego nikt nie wie...

Andżelija jest starszą siostrą. Darzy Agatolinę miłością i opiekuńczością. Dlatego też cały czas chodzi z nią za rękę, bo boi się, że ktoś może ją znów zranić. Potrafi wiele znieść i czasem poświęca się dla siostry. Dumne oczy wykazują wiele bólu, lecz stara sie tego nie okazywać. Agatolina jest niedużą płaczliwą i złośliwą dziewczyną, ale potrafi znieść nie mniej bólu niż siostra.


Panna Plaga
Rozmaite zarazy pustoszyły Europę właściwie od zawsze. Przemierzały ją ciemną chmurą nie zważając na granice, podziały i religie – kapryśny żywioł, nieszczególnie różny od pożogi, czy powodzi. Odkąd jednak ludzie zaczęli spisywać dzieje tych wędrówek, w ich trasach zaczęła pojawiać się regularność. Plan. Niebezpiecznie jest nadawać imiona żywiołom, o czym wiek później przekonają się badacze huraganów.

W ten właśnie sposób narodziła się Panna Plaga, niecelowa kreacja własnych ofiar, spersonifikowana niszcząca siła, bardziej podstępna niż pożoga i bezwzględna niż powódź. Kiedy nadszedł wiek dziewiętnasty, czas pary i stali, Jeździec Apokalipsy przybrał nową, wiktoriańską formę.

Nikt nie wie, czy jest tylko jedna Plaga, przybierająca różną postać wraz z upływem czasu, czy też istnieje wiele jej odłamków; czy patronuje jednemu tylko rodzajowi zarazy, czy też wszystkim na raz. Może narodziła się z niej, a może zaraza pojawia się tam, gdzie Morowa Panna kieruje swoje kroki? Ta, która przybyła do Lublina Pod wraz z Doktorem i jego wędrującym Szpitalem imienia Świętego Łazarza wydaje się być bardziej zaciekawiona nowym miejscem, niż niebezpieczna. Znów, nic pewnego.

Doktor nie wydaje się być szczególnie przejęty jej obecnością. Być może po prostu do niej przywykł – a znane zło wydaje mu się, niesłusznie, mniejszym złem. Zaraza jest dla niego koniecznym elementem rzeczywistości, takim, z którym można, a nawet trzeba zetrzeć się od czasu do czasu, ale nie sposób ostatecznie wygrać. Panna Plaga odgrywa więc rolę zarazy w jakiś sposób oswojonej, trzymanej na wodzy i w zasięgu wzroku, od czasu do czasu pozwalającej się nawet badać, której jednak bezpieczniej nie wypraszać za drzwi, skoro uznała, że aktualnie preferuje właśnie tę okolicę i towarzystwo. Kto wie, jak taka istota mogłaby zareagować? Wprawdzie wędrujące wraz z nią stworzenia – szczury, robactwo, pająki i ptaki tradycyjnie kojarzone z morem bywają trochę kłopotliwe, ostatecznie jednak nikt (chyba) nie umarł z jej powodu, co świadczy tylko o kunszcie Doktora i Siostry, nieprawdaż?


Iggy
Na imię jej Iggy. To skrót od Igłopalca, jeśli już musicie Państwo wiedzieć, co zresztą widać…czasami. Ale jakby to powiedzieć…Ci, którzy się o tym przekonali, wiedzą, że już nic nie zobaczą.

Nieliczni mogą mówić do niej Przeszczepka. Na przykład ja. To moja ulubienica, jeszcze z czasów, kiedy byłem młodym lekarzem. Przyznaję, niezbyt doświadczonym, więc i efekt nie jest zbyt zachwycający estetycznie, ale jak się okazało, drzemał w nim ogromny potencjał ewolucyjny!

Ten model jest wręcz niewiarygodnie praktyczny, moje złote rączki. No ma też swoje wady… Lubi sobie też czasem coś chlapnąć, chrupnąć, wstrząsnąć, zwinąć…ale złóżmy to karb jej niskiego ciśnienia i kiepskiej jakości miedzi w przewodach /ach, ubogie czasy studenckie…/ i nie mówmy o tym więcej.


Dyl
Dyl żyje w przestrzeni pomiędzy Lublinem Nad i Pod, chociaż bez problemu może odwiedzić Miasto Cieni. Niektórzy uważają, że swoją osobliwą egzystencję rozpoczęła w latach siedemdziesiątych XVI wieku. Kiedy to Lublin cierpiał z powodu epidemii dżumy, a jego budynki trawił wielki pożar. Dyl to typowa mizantropka. Przed wścibskimi spojrzeniami okrywa ją płaszcz z kapturem, uszyty ze skóry kameleona - idealnie dopasowuje się do murów lubelskiej starówki. Twarz przysłaniają długie, splątane włosy pełne przeróżnych śmieci. Niedopałki, kulki gumy do żucia, prezerwatywy (że też im nie wstyd!). Z szyi zwieszają się pękate buteleczki po lekarstwach, wysmukłe flaszki, pachnące spirytusem oraz niewielkie flakoniki oznaczone trupią czaszką. Bulgoczą w nich sny, marzenia i pasje - ludzkie odpadki pierwszego sortu. Dyl niekiedy nimi handluje, ale najlepszym towarem odurza się w swoim gnieździe. Zawsze aplikuje dożylnie - stąd pokłute i posiniaczone ręce. Największą uciechę sprawiają jej podróże do Lublina Nad, gdzie dania są zwykle o wiele strawniejsze niż ochłapy serwowane w mieście Pod. Niestety, najpierw trzeba przekupić jakiegoś Charonitę. Bez ich pomocy pozostaje skazana na czekanie i skomlenie z głodu. W końcu nikt nie jest samotną wyspą...

Kiedy tylko w Lublinie Pod pojawił się ekscentryczny lekarz ze Szpitala św. Łazarza, Dyl od razu wyczuła w tym swój interes. Oferowała mu swoje usługi jako przewodnika i informatora, w brutalnym świecie Gangów, nie można pozwolić sobie na ignorancję. Największą tajemnicą pozostaje jednak, czego Dyl zażądała w zamian…


Strzyga
Za życia nie miała pojęcia o ciążącej nad nią klątwie, choć lekarzy dziwiło podwójne brzmienie jej serca. Zginęła młodo – jej kochanek, malarz poznany wśród dekadentów z którymi się spotykała, dźgnął ją nożem będąc pod wpływem narkotykowych halucynacji. Dziewczyna umarła, jednak obudziła się w niej wcześniej uśpiona druga dusza strzygi. Wiedziona zapachem ciał przybłąkała się na cmentarz i pozostała tam przez dłuższy czas, ukryta w jednej ze starszych, zapomnianych krypt. Instynkt potwora nie przejął nad nią kontroli całkowicie. Gdy tylko usłyszała o pojawieniu się w Lublinie Pod Doktora ze Szpitala św. Łazarza, postanowiła udać się do niego po pomoc w walce z coraz trudniejszym do opanowania krwawym zewem natury.
Offline
Profil
Wiadomość
Macula
Postów: 2
Punkty: 4


Sprzedawałam pamiątki w jednym z petersburskich cyrków. Trafiłam tam po tym jak zbankrutowała firma mojego ojca - Aleksandra Iwanowa. Wszystko było na jego głowie. Mała manufaktura figur woskowych. Z czasem zamówień było coraz mniej , firma zaczęła upadać. Ojciec popełnił samobójstwo, strzelając sobie w głowę.
Nigdy niczego mi nie brakowało. Wiedziałam, że firma ojca upada ale nie miałam pojęcia jak mogę temu zaradzić. Dotkliwie odczuliśmy Jego brak. Matka popadła w depresję a w naszym domu, zamiast gości, zaczęli pojawiać się komornicy....
Nie wytrzymałam presji. Po prostu spakowałam walizkę, zabrałam broń którą znaleziono przy ojcu i wyszłam z mieszkania.
***
Schronienie dał mi wspomniany cyrk. Co wieczór występy - woltyżerowie, żonglerzy, dżygaci, zapaśnicy... Zapach dymu i kurzu, błyskające światła, oszałamiająca muzyka.
Właściwie nie znałam tam nikogo. Oprócz Azarija. Małego chłopca, który zaglądał do mnie co wieczór po występie, nonszalancko pytając "jak dziś wypadł". Powodował spontaniczny uśmiech na mojej twarzy. Zawsze wyglądał tak zabawnie - kraciaste spodnie, przykrótka, nieco pomięta koszula, bordowy kubrak, dziwna, spiczasta czapka.
Zabawny przestawał być, gdy "widz" spojrzał niżej... Azarij nie miał nóg. Zostały amputowane. Poruszał się na starych, sztywnych protezach..
***
W nocy po jednym z występów usłyszałam zza namiotu krzyk chłopca. Nie zastanawiając się pobiegłam w tamtą stronę z obawą, że to może być Azi.
Niestety nie myliłam się - treser! Pijany treser znęcał się nad kaleką, okładając go biczem i głośno się śmiejąc.
- Przestań!!! - wykrzyknęłam.
- Nie podoba Ci się nasze przedstawienie?? To popatrz teraz!
Treser zaczął uderzać biczem po obu stronach turlającego się chłopca, blokując mu jakąkolwiek drogę ucieczki. Nigdy nie widziałam czegoś tak żenującego i podłego.
Przekroczył granicę. W mojej głowie pojawiła się tylko jedna myśl - zdominować tego rosłego mężczyznę i sprawić, żeby poczuł czym jest upokorzenie. Z tylnej kieszonki wyciągnęłam rewolwer ojca. Gdy tylko zauważył broń wycelowaną w jego głowę, oddałam strzał, patrząc mu głęboko w oczy. Potem jeszcze kilka kolejnych, tak aby jego ciało podskakiwało, tak samo jak ciało wijącego się na ziemi małego chłopca.
- Natasha! - krzyknął z przerażeniem mały kaleka. Przez ciebie jestem cały we krwi!
- Azi - mrugnęłam okiem - wynagrodzę Ci to - odparłam, ocierając pot z czoła.
***
Od tamtego wydarzenia minęło kilka dni. Obudziła mnie czyjaś ręka, która usiłowała mi coś zabrać. Otworzyłam oczy. Okazało się, że jestem w pociągu i stoi nade mną jakiś mężczyzna, który najwidoczniej próbuje mnie okraść. Odruchowo odrzuciłam przedmiot, który okazał się być grająco - tańczącą pozytywką małego chłopca. Szybko przyciągnęłam delikwenta do siebie, przystawiając mu pistolet do szyi.
- Zostaw go! Inaczej znów roztrzaskam ci łeb!
Zobaczyłam swoje odbicie w jego okularach. Oko, którym mrugnęłam do Aziego zupełnie zmieniło swój kolor... Wyglądało dość upiornie. Podobnie zresztą jak cały mój strój - tresera - biała bluzka, dopasowana kamizelka, zapinana na dwa rzędy guzików, czerwona apaszka. Obok leżał treserski bicz.
- Postradałaś zmysły?? Pomniesz mi koszulę! - mężczyzna nerwowo zaczął się poprawiać.
- Masz - zajmij sobie czymś ręce - podał mi bardzo elegancką piersiówkę, po czym wrócił do strojenia się.
Pociągnęłam łyk i mnie skrzywiło...
- Zabieraj! Mocne!- oddałam mu jego własność.
- Przyzwyczajaj się. Ochrana pija i dużo mocniejsze trunki.
- Co??!!
- Car's Seal of Approval. Właśnie zmierzamy do Lublina Pod. Myślę, że Ci się spodoba. Właściwie to jestem pewien. Ten chłopiec... był szpiegiem Carskiej Policji. Uratowałaś życie jednemu z naszych - my damy nowe życie tobie... Nasze wpływy sięgają dość daleko. Jest trochę towaru do rozprowadzenia. Przydasz się. Pokażę ci "co i jak".
Po tych słowach uchylił jeden z boków swego płaszcza. Momentalnie wzrok przykuwała duża ilość biżuterii, zawieszona „wewnątrz”. Można powiedzieć, że był on wręcz „obwieszony” biżuterią.... W każdym zakamarku dało się dojrzeć inny, unikatowy „okaz”...
- Jak ci się podoba?? Ten najokazalszy sam Car pozwolił mi zachować na pamiątkę po tym jak miałem sprawdzić wierność jego małżonki. Oczywiście uległa mi po kilku spojrzeniach... Zegarek ukradłem z Baronii Czasu samej Serpentynie. Ma on niesamowite właściwości... Bransoletę pozwoliłem sobie zachować na pamiątkę po jednej z nocy z przedstawicielką Dhanray Bashkar. Legion okradany jest masowo. Niemniej jednak należy liczyć się z tym, że zawsze będą usiłowali się zemścić. Są wyjątkowo pamiętliwi... Choć trzeba przyznać - noszą się nienagannie.
Opowieściom nie było końca... W Lublinie Pod odnalazłam się bardzo szybko.
Za dnia sprzedawałam biżuterię i zajmowałam się przemytem. W nocy zaś jako treserka, za pomocą rewolweru i bicza okiełznywałam co bardziej niepokornych wrogów Cara, bawiąc przy tym „wybornie” i popijając „dla smaku” najlepsze trunki z piwnic, znanych tylko Ochranie...
___________________
Ostatnio zmodyfikowany przez Babcia_Zielarka 2012-05-23 11:29:25
Offline
Profil
Wiadomość
Admin
Grimuar
Car Luxurians
Skąd: Gdynia
Postów: 2747
Punkty: 9108
Matuszka Katieńka


Nu, malczik...


Mówią, że jest chyba jedyną istotą, będącą częstym i chętnym gościem w progach Więzienia i chociaż wierna i posłuszna jest Carowi, najbliższa przyjaźń łączy ją z Katem.

Mówią, że chociaż z lubością przygląda się jego pracy, gdzie indziej znajduje prawdziwą rozkosz...

Bo przecież, gdy dostojna pani nagle rozjaśnia swą obecnością mroki twej celi więziennej i ciebie, wybrańca, cichym, niemal pieszczotliwym, matczynym głosem uspokajając, wyprowadza na wolność, nie możesz uwierzyć własnemu szczęściu a ciepła nadzieja wlewa ci się w umysł i duszę (bo jakże by inaczej?), że oto ratunek i ocalenie w postaci tego anioła zesłano... A ona czuje, widzi tę nadzieję i napełnia ona rozkoszą jej duszę (czy ona ma duszę?!) karmi się nią... zaprasza w swe progi, ugości a ty już kochasz, wielbisz swego anioła-zbawczynię, a jej wzrok jaśnieje coraz mocniej, płonie żarem a ty pławisz się w blasku jej spojrzenia bo przecież – nie wiesz – że biada ci!

Mówią, że w jej komnacie w ścianie naprzeciw łoża tkwią zakrwawione kajdany.

Mówią, że żadnego z jej gości nigdy później nie widziano.

Mówią, że tylko najbliżsi służący wiedzą, co naprawdę dzieje się w komnatach Matuszki, ale zapytani zacinają w milczeniu usta i pośpiesznie oddalają się, przygarbieni pod ciężarem grozy.

Mówią, że Katieńka to nie imię – Jekaterina – ale pseudonim – od słowa „kat”.

Mówią, że zabłąkała się do Lublina Pod, bo wrota samego piekła zatrzaśnięto przed nią.

Ale... kto by tam słuchał, co ludzie gadają...



___________________
Ostatnio zmodyfikowany przez Selket 2012-11-10 21:37:23
Offline
Profil
Wiadomość
Odpowiedz
« [1-10] [11-15]