Trasa przez miasto "budowana" jest przez graczy (ktoś musi wyciągnąć i zagrać kartę lokalizacji). Za możliwość użycia (w języku gry "przygotowanie"

Gra jest bardzo wciągająca i składają się na to trzy elementy występujące łącznie:
Ograniczenie czasu. Na całość jest maksymalnie 90 minut. Licznik tyka i w żadnym wypadku nie zatrzymuje się go. Helikopter nie będzie wisiał w powietrzu wiecznie, rozumiecie. Kto dotrze, ten się uratuje.
Semi-kooperatywność. Zasady nie nakazują graczom współpracować. Zazwyczaj jest to dobry pomysł (leczenie, wymiana przedmiotami, zagrywanie "Look out!" i inne). Z drugiej strony, im mniej (żywych) bohaterów, tym więcej kart przypada na każdego. Przy okazji: najbardziej obrywa awangarda i ariergarda, więc warto kombinować.
Rozgrywka w czasie rzeczywistym w ramach tur. Wygląda tak, że np. w turze graczy nie ma kolejności rozgrywki, wykonywać ataki i zagrywać karty można właściwie w dowolnej chwili. Da się dobijać ledwie żywe żywe trupy ("kradnąc" punkty doświadczenia), można też tych kolegów osłaniać. Ponieważ chwilę wcześniej dociągnęło się karty, efektem jest gorączkowe planowanie taktyki. Bardzo klimatyczne.
Zasady opanowuje się dosyć szybko, ale wygrywa równie często, co w "Pandemica" (czytaj: kiedyś się uda...).
Minusami są:
- Można zginąć w ciągu pierwszych 10 minut (mnie ten pech spotyka w co drugiej rozgrywce, ale to tylko nakręca chęć dalszej gry).
- Mechanika ran typu "spirala śmierci" - im ciężej się oberwało, tym mniejsze ma się możliwości taktycznego kombinowania w celu uniknięcia dalszych obrażeń (bo mniej kart). Można w takiej sytuacji liczyć na przyjaciół, a wszyscy wiemy, jak to z nimi bywa, kiedy świat ginie. ;-)