To jest miejsce, gdzie z dziesięć lat temu, kiedy byłam przejętą studentką I roku polonistyki, inna przejęta studentka filozofii nieożywionej z KUL-u uczyła mnie ćmić pierwszą w życiu fajurkę ;]
Jeszcze wtedy mury były w lepszym stanie, a gdzieniegdzie stały jeszcze stare meble, których nie zabrali wyprowadzający się stamtąd poprzedni właściciele. I wszędzie leżało mnóstwo starych kolorowych gazet.
Potem ja się wyprowadziłam z tamtej dzielnicy, rozpoczynając barwny rozdział mieszkania z dziewczyną harleyowca i całkiem zapomniałam o tamtym miejscu. Kiedy dowiedziałam się, że dworek spłonął było mi autentycznie żal... Dobrze, że ten gość, który miał tam zrobić jeden wielki parking dla TIR-ów nie dał rady, o.
Człowiek o wąskich horyzontach lepiej widzi to co przed nim.
|