Falkner
|
|
Skąd: Pesymistan Postów: 307
Punkty: 681
|
Ostatnimi czasy poluję na sprawdzone nazwiska i nadrabiam najbardziej wstydliwe braki w temacie SF. Nabyłem w związu z tym kilka starych tytułów (w nowych wydaniach) a na kilka innych poluję. Więc jeśli ktoś posiada (i zechciałby sie podzielić) Wędrowca (Leiber) lub cokolwiek Bestera krzyczcie do mnie głośnio ;-) Odwdzięczę się kilkoma innymi naprawdę fajnymi tytułami z tej serii - ostatnio przerobiłem Żołnierzy Kosmosu Heinleina i jestem zachwycony wyrazistoscią tej książki. Jest to historia jednego człowieka - opowiastka o dorastaniu i przemianie z chłopca w mężczyznę. Trudno mi powiedzieć na ile poglądy bohaterów książki pokrywają się z zapatrywaniami autora, ale nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że ich ustami Heinlein wygłasza własne poglądy. Czytałem to w warunkach "bojowych" ale pomimo to książka dosłownie mnie pochłonęła. Polecam wszystkim - szczegolnie pacyfistom ;-). Inna sprawa to Gniazdo Światów Huberatha o którym pisała Selket - książka równie wciągająca, chociaż w innym klimacie. Obydwa tytuły poruszają nieco inne tematy i wzbudzają inne odczucia ale obydwa są równie poważne i warte przeczytania.
Chwilowo walczę z Aldissem i jego Cieplarnią (robię drugie podejście ;-)) a później mam w planach Non-stop tegoż autora. Dam Wam znać czy warto i dlaczego tak ;-)
Człowiek mierzący się z przeszkodą mierzy się z samym sobą.
|
Offline
|
Profil
Wiadomość
|
|
AndrzejB
|
|
Skąd: Wzgórze Postów: 731
Punkty: 1720
|
Jakbyś był zainteresowany, to mam słynną antologię "Drogi do s-f" (konkretniej to trzeci tom tylko).
When you have eliminated the impossible, watch out for its vengeful friends.
|
Offline
|
Profil
Wiadomość
|
|
Fallar
|
|
|
a ja mam "Kroniki Marsiańskie" Bradburego czy jak tam nazwisko jego brzmi. Coś niesamowite. Napisane milion lat temu a tak swieze ze przemknęło mi przed oczami w niespełna dzień...Opowiada o kolonizajci Marsa przez ludzi. Mars jest w dużym uproszczeniu planetą podobną do ziemi a jej powierzchnie zamieszkują istoty podobne do ludzi(a własciwie elfy  -zielone włosy niebieska skóra...)i dzięki temu porozumienie się z nimi nie powinno być dla Ludzi problemem. Ale czy tak jest to jest już inna historia. Powiem wam że ja z niedowierzania otwierałem tylko oczy coraz szerzej i szerzej. Polecam!
Pamiętam, kiedy to wszystko będzie znowu....
<-Ej, ja nie używam IE... To wszystko kłamstwa!
|
Offline
|
Profil
Wiadomość
|
|
Falkner
|
|
Skąd: Pesymistan Postów: 307
Punkty: 681
|
"Kroniki..." czytałem, ale dla mnie jest to niestrawialne. Przypomniał mi sie jeszcze jeden "klasyczny klasyk" SF - Wieczna Wojna Joe Haldemana. Jest i komiks, ale to jednak nie to samo. Książka jest bardzo dobra... ale zakończenie ma do d...y. Mimo to warto.
Człowiek mierzący się z przeszkodą mierzy się z samym sobą.
|
Offline
|
Profil
Wiadomość
|
|
Falkner
|
|
Skąd: Pesymistan Postów: 307
Punkty: 681
|
Echhh... Wiem, że nie piszemy posta pod postem, ale cóż zrobić skoro temat umarł w tamtym tysiącleciu a ja mam ochotę do niego wrócić? Więc proszę mi wybaczyć zarówno śmiecenie jak i nekrofilię, ale... czuję, że muszę! Obiecałem w końcu, że tego Aldissa przeczytam i się podzielę, więc przeczytałem (żeby nie było - już dawno temu) i się dzielę ;-). By być szczerym i uczciwym dodam, że tylko w części. Tak się bowiem składa, że Cieplarni pomimo najszczerszych chęci pokonać mi się nie udało. Podejść miałem do niej ze sześć, a mimo to pozostała moim małym Crecy. Poległem. Inaczej ma się sprawa z Non-Stop.
Książeczka duża nie jest, druk jakiś taki rozstrzelony, dwieście kilkadziesiąt stron połknąłem błyskawicznie. Niemalże jednej nocy. O czym? A no, sam nie wiem. Mamy niby prymitywne kultury dzikich ludzi, niby obcych, niby technologię a na koniec coś jakby spisek. Wszystko to jakby, niby, prawie... Zdecydowanie mamy natomiast klimat. Opowiastka bardzo wyrazista i nawet oryginalna, chociaż pointa chyba nikogo nie zaskoczy. Ale to nie szkodzi - czyta się fajnie. Autor ma jakaś wizję i dar niezwykle sugestywnego jej przedstawiania. Szkoda tylko, że tłumacz postanowił dołożyć swoje trzy grosze i w efekcie dostaliśmy dziwnie brzmiące nazwy miejsc i ludzi. Ponoć pierwsze polskie wydanie było tłumaczone w inny, bardziej przystający do oryginału sposób nie dane mi jednak było przekonać się o tym osobiście. Marek Oramus doszukał się w tej książce głębszych treści, znalazł w niej ważne pytanie i straszną odpowiedź. Ja ich jednak nie widzę - może po prostu za marny ze mnie czytacz, nie wyrobiony jeszcze żuczek. Nie wiem. Nie będę Was więc przekonywał że Non-Stop ma głębię, chociaż nie wykluczam, że ją tam znajdziecie. Powiem tylko - fajne i z pomysłem. Czytajcie.
Żeby jednak nie było, że po pierwsze primo czytam raptem jedną książkę na dziewięć miesięcy i po drugi primo czytam tylko fajne książki teraz będzie z innej beczki.
W Głąb Maelstormu to zbiorek opowiadań ze świata WH 40 k. I tyle w tej książce dobrego. Przeczytałem tylko dlatego, że Imperator tego ode mnie wymagał ;-) Myślę, że każdy z Was (nas) zna książeczki osadzone w realiach jakichś konkretnych krain znanych już wcześniej graczom komputerowym. Chociażby StarCraft czy Diablo. Małe potworki w broszurkowych okładkach, drukowane na papierze jakości swego toaletowego kuzyna i poddane (?) żałosnej korekcie. Jeśli do tego dodać infantylność, wtórność i brak logiki oraz spójności ukażą się naszym oczom w całej swej okazałości. W Głąb Maelstormu taka właśnie jest - może z dumą zająć miejsce obok swoich przyjaciółek na półce podpisanej "nie czytać" i pełna godności i powagi dożyć na niej sędziwego wieku w elegancki sposób porastając kurzem i pajęczynami. Nie przeszkadzajcie jej w tym.
Kolejnej książki chyba nie powinienem tu umieszczać, bo o ile "W głąb..." chociaż nie klasyka to jednak SF, to "Szczurołap" Bruna Lee nie jest nawet SF. Wspominam tu o niej, ponieważ z racji świata nieodparcie kojarzy mi się z poprzedniczką. Będzie krótko - wszystko, co odnosi się do "W głąb..." możecie zastosować także do "Szczurołapa" z tą jedynie różnicą, że książka nie jest zbiorem opowiadań a zamkniętą całością, świat natomiast to nie "40-ka" a klasyczny WFRP. Omijać.
Na zakończenie rzecz niepewna - "Nowy wspaniały świat" Aldousa Huxleya. Niepewna bo nie wiem nawet czy to SF. Klasyka - tak, z pewnością. Ale czy SF. Niepewna, bo w sumie to tytuł na tyle znany i uznany, że nie ośmielę się odkrywać tu Ameryki pisząc o tej książce. Jednak po dwóch poprzednich tytułach czuje niezwykłą potrzebę napisania w końcu o czymś naprawdę dobrym. Więc jeśli ktoś nie zna, niech się nie przyznaje tylko przeczyta. A potem niech mi powie - SF, czy nie SF?
Człowiek mierzący się z przeszkodą mierzy się z samym sobą.
|
Offline
|
Profil
Wiadomość
|
|
gwyn_blath
|
|
Skąd: Niflheimr Postów: 1784
Punkty: 3984
|
O, o "Non-Stop" słyszałam, nawet byłam zainteresowana. Czy będzie można pożyczyć? 
|
Offline
|
Profil
Wiadomość
|
|
Marco REqam
|
|
Skąd: ż daleka Postów: 1445
Punkty: 3020
|
Problem SFowatości "Nowego Wspaniałego Świata" wytłumaczył na swojej prelekcji Frelik - w zasadzie jest to SF, ale gdybyś powiedział to Huxley'owi to by cię zaje***.
"Próbujecie uwolnić smoka z rąk kobiety? To nie powinno być na odwrót?"
|
Offline
|
Profil
Wiadomość
|
|
chimera
|
|
|
Jak jesteśmy przy utopiach i antyutopiach to warto przypomnieć sobie "Przenicowany świat" Strugackich, ciekawa rzecz. Tym bardziej, że jeszcze w tym roku ma pojawić się ekranizacja.
___________________ Ostatnio zmodyfikowany przez chimera 2009-02-06 23:39:43 Out of the night that covers me,
Black as the pit from pole to pole,
I thank whatever gods may be
For my unconquerable soul.
|
Offline
|
Profil
Wiadomość
|
|
AndrzejB
|
|
Skąd: Wzgórze Postów: 731
Punkty: 1720
|
Z antyutopii warto rzucić okiem na "Maszyna staje" Forstera. Dosyć krótki, ale interesujący obraz skrajnie ztechnicyzowanego świata.
When you have eliminated the impossible, watch out for its vengeful friends.
|
Offline
|
Profil
Wiadomość
|
|
Bioły
|
|
Skąd: Omicron Theta Postów: 604
Punkty: 1457
|
Ok, parę dni temu skończyłem czytać wspomnianych już przez Falknera "Żołnierzy kosmosu". Książka, o ile wydała mi się łatwa i szybka w czytaniu, nie wzbudziła we mnie nawet połowy takich emocji, jak cały szum narobiony naokoło niej. Co rusz, to inne opinie. Z jednej strony - że to pochwała militaryzmu amerykańskiego i "lać w mordy komunistyczne świnie!" Z drugiej, że jest to książka mówiąca o straszliwościach wojny i "make love, not war". Czytając o perypetiach młodego, dorastającego żołnierza wysłanego na front miałem wrażenie, że autor sam nie wiedział co chce nam przekazać. Cóż, może to tylko moje zdanie...
Co do Huxleya: to się nazywa "scientific romance". Nurt science fiction jeszcze nie istniał 
If you don't eat yer meat, you can't have any pudding! How can you have any pudding if you don't eat yer meat?!
|
Offline
|
Profil
Wiadomość
|
|