Na zwiedzanie Lublina w roku warneńskim się nie załapałam, ale na grupowe odchamianie jak najbardziej.
Wystawa fotografii zrobiła na mnie duże wrażenie. Perfekcyjna pod względem technicznym fotografia, a na dodatek z przesłaniem. W Galerii Prospero mieliśmy do czynienia ze zdjęciami Andrzeja Dragana, młodego człowieka (lat 28) i doktora fizyki kwantowej jednocześnie. Jak nas uświadomił pan przewodnik, autor zdjęć nauczył się fotografii w trzy tygodnie, po czym po trzech miesiącach zrobił zdjęcie Jerzego Urbana, które otworzyło mu drogę do kariery. Po kolejnych miesiącach trafił na czołowe miejsca w rankingach fotografów, w tym - zaliczono go do jednego z 200 najlepszych fotografów Europy. Pan przewodnik ze swadą zdradził nam jeszcze kilka szczegółów odnośnie życia Dragana, treści zdjęć i życia Prospero. Galerię można jeszcze przez jakiś czas oglądać, bardzo polecam.
Potem udaliśmy się w miejsce praktyk Liliany. Wnętrza są na tyle zdewastowane, że pozostawiają twórcom dużą swobodę w ich aranżacji (choć to zapewne także wyzwanie). Wystawy ciekawe, bardziej lub mniej, w zależności od gustów. Na pewno warto zobaczyć, ale warto było też osłuchać Lilki i Słowika - mnie czasem dopiero po ich słowach otwierały się oczy na to, co widzę. Jakby do zwykłego myślowego M - 4, które na co dzień zamieszkuję, ktoś wypożyczył mi na chwilę dodatkowe pokoje, albo jakbym dostała gratisowy balkon. Zrobiliśmy kilka zdjęć Nosorożcowi. Towarzysz Słowik wpadł na niezły fotograficzny plan, a mianowicie, żeby we wnętrzach wystaw porobić sobie klimatyczne zdjęcia z epoki lub klimatu, a następnie podczas Tycikonu zrobić z nich wystawę. Plan przedni, aczkolwiek:
- wystawa jest czynna tylko do wtorku
- dla dobrej jakości zdjęć przydałby się aparat 5mega pikseli lub więcej
"Idiotyzm nie jest chorobą zakaźną. Chociaż. Jeśli trzymasz się bandy idiotów, to na pewno sam też zdurniejesz"
|