Regulamin 
Profil
Wyszukaj
Idź do strony:
Odpowiedz
Odgrywanie na krawędzi
Postów: 4991
Punkty: 0
Od jakiegoś czasu dużo rozmyślam o LARPach. Znaczy - więcej niż zwykle, gdyż szukam czegoś nowego, jakiejś nowej formuły, która pozwoli mi na rozwijanie się podczas przymierzania się do rozkminiania jednego z najnowszych LARPowych pomysłów.
I w związku z tym, że pojawiła się we łbie mym pewna idea, pojawiły się też i wątpliwości.

Słuchajcie, jak to jest. Na LARPach widziałam łzy, szarpiące graczami namiętności i inne takie rzeczy. Czy to były prawdziwe uczucia, czy tylko "odgrywane"? Zastanawia mnie też inna sprawa - jak daleko da się zajść w odgrywaniu. Czy trudne byłoby odgrywanie osoby pijanej, naćpanej lub ciężko chorej psychicznie? Czy w ogóle zgodzilibyście się na taką postać, czy też odmówilibyście Mistrzowi Gry? Odgrywanie czego według Was jest najtrudniejsze? Zastanawiam się gdzie w ogóle jest granica pomiędzy tym, co chcielibyście i bylibyście skłonni odegrać a tym czego byście nie chcieli. Kilka miesięcy temu, na przykład, miałam okazję brać udział w LARPie, w którym dwójka raczej słabo znających się osób, "odegrała" gorący pocałunek podczas gry (ich postaci były kochankami). Podczas spotkania po LARPie powiedziałam, że dla mnie było to przekroczenie pewnej granicy, ale oboje gracze nie widzieli w tym nic zdrożnego (tak jak i nie widziała w tym nic złego narzeczona całującego się gracza, która również brała udział w tej grze). Co sądzicie?
Offline
Profil
Wiadomość
Bulla
Skąd: Znienacka!
Postów: 65
Punkty: 145
Ciekawy temat, nie powiem ;) Zaczęłam się zastanawiać... Cholibka, ciężka sprawa.
Stawiam się w sytuacji gdzie gram kochankę i kochanek wychodzi z inicjatywą aby mnie pocałować. WTF? No, chyba że byłabym pod wpływem sporej dawki alkoholu, gdzie skrępowanie jakoś znika. Nie widzę w tym nic zdrożnego, nie widzę w tym nic nieprzyzwoitego, jeno zauważam, że sama mam w grze zbyt małe doświadczenie, żeby do tego stopnia wczuć się w rolę. Takie "udawanie" sprawia mi nieco trudu. Czuje skrępowanie kiedy robię coś innego niż zazwyczaj, kiedy zachowuje się inaczej. Myślę, że to zniknie po jakimś czasie praktyki. Szczerze mówiąc modlę się o to, bo chciałabym dorównać niektórym których miałam przyjemność obserwować. Chciałabym przeżywać swoją kolejną rolę. Bardziej ja poznać, lepiej zrozumieć. Może jeślibym na chwilkę uwierzyła w to, że jestem kochanką, to nie miałabym oporów nawet przed całowaniem niemal obcych mężczyzn ;) Ale na chwile obecną starałabym się odegrać namiętność spojrzeniami, jakimiś mniej intymnymi gestami.
Nie uważam tego za przekroczenie granicy. Zawodowi aktorzy przekraczają taka granicę notorycznie a nikt nie ma do nich pretensja. Różnica jest taka, że aktorom się za to płaci, a zwykli szaraczkowie robią to dla przyjemności.
Statement: "God is dead" - Nietzsche
Reply: "Nietzsche is dead" - God
Offline
Profil
Wiadomość
Grimuar
Moderator
Crusta
Skąd: Niflheimr
Postów: 1784
Punkty: 3984
O, dobry temat. Również dlatego, że co człowiek, to zdanie / opinia / różne doświadczenia. Ja się wprawdzie nie uważam za żaden autorytet i mogę się opierać jedynie na swoim doświadczeniu i przeprowadzonym niegdyś na potrzeby prelekcji riserczu, ale jeśli to cokolwiek pomoże, to proszę:

squirel napisał:
Na LARPach widziałam łzy, szarpiące graczami namiętności i inne takie rzeczy. Czy to były prawdziwe uczucia, czy tylko "odgrywane"?


Z mojej perspektywy to wygląda w ten sposób: uczucia są w dużej mierze odgrywane, ale przy dużej immersji uczucia postaci zaczynają projektować się na uczucia gracza - jeśli się już naprawdę wczujemy, to przestaje być odgrywaniem, a zaczyna się przeżywanie. Choć prawdą jest też to, że wszystko zależy od osoby - zarówno jej podejścia, jak i charakteru. Nie oszukujmy się, niektórym po prostu wczuwanie się przychodzi bardzo łatwo, nawet jeśli tego nie widać - a inni z kolei grają świetnie, ale to wciąż jest "tylko" gra.

W sumie chyba też wiele zależy od LARPa - te z nastawieniem dramowym i z silnie nabudowaną warstwą "klimatotwórczą" mają większe szanse na wywołanie prawdziwych uczuć w graczach, jak sądzę. LARPy o nastawieniu na akcję / problem / etc. raczej albo się wcale nie opierają na uczuciach, albo te są sztucznie wywoływane przez graczy na potrzeby odgrywania.

Jeśli o mnie chodzi, to o ile zawsze wczuwałam się w postać w dość wysokim stopniu, to zazwyczaj albo odgrywane przeze mnie emocje były odgrywane na potrzebę LARPa, albo sztucznie wywołane na zasadzie "samowkręcania się" - żeby było fajniej, ciekawiej, żeby coś się działo, żeby odegrać postać etc. Pamiętam dwa LARPy które same z siebie były bardzo emocjonalnie angażujące i gdzie dość szybko odgrywanie poszło w odstawkę, zupełnie o nim zapomniałam i emocje były prawdziwe, a mianowicie Hotel Przystań na poprzedniej Mantikorze (który w założeniu był LARPem mocno angażującym sferę emocjonalną) i Misterium rodu Featherlove, o którym już pisałam w innym wątku, a gdzie absolutnie nie miałam poczucia, że coś odgrywam i w ogóle zapomniałam o sobie jako o graczu.

squirel napisał:
Odgrywanie czego według Was jest najtrudniejsze?


Nie będę chyba oryginalna w momencie gdy napiszę, że rzeczywiście odgrywanie uczuć jest bardzo trudne - zwłaszcza, jeśli się w LARPa bardzo nie wczuwamy, ani specjalnie nie przepadamy za współgraczem. Ja akurat nie miałam jeszcze takiej sytuacji by czuć jakąś awersję do LARPowego partnera, ale sądzę, że miałabym z tym problem - zwłaszcza że w naszych grimuarowych LARPach często łamiemy "noł-tacza". Jak część z Was wie bardzo nie lubię spoufalania się i kontakt fizyczny z osobą której nie znam / nie lubię / nie ufam / etc. jest dla mnie prawdziwym koszmarem. Tyle miałam dotychczas szczęścia, że zawsze grałam z osobami, które przynajmniej trochę znałam (chwalebnym wyjątkiem był Fallar, ale on mi się od razu wydał sympatyczny :P ) Być może dlatego jakoś nie chodzę na LARPy konwentowe, nie wiem.

Bardzo trudne wydaje mi się być odgrywanie szaleństwa - w taki sposób by było obecne, a jednocześnie by nie wpaść w śmieszność. Zawsze mnie obłąkanie postaci interesowało, ale gdy już dostałam Karolinę Featherlove to naprawdę miałam problem z tym, by nie wydawać się po prostu komiczna (choć ostatecznie, pomimo że nie wiem jak wyglądało to z zewnątrz, to wczułam się szybko i grało mi się świetnie). Inna sytuacja którą podejrzewam o bycie problematyczną to taka, w której gracz podczas jednego LARPa oscyluje między różnymi postaciami - jest opętywany, ma rozdwojenie jaźni itd. Nigdy mi się nie zdarzyło i nie wiem, czy dałabym radę przełączać się wystarczająco szybko między dwoma różnymi osobowościami.

A'propos pijanej postaci - na ostatnim LARPie Bonio "upił się" herbatą i wyszło mu naprawdę świetnie. Ale wydaje mi się, że on jest ogólnie osobą która straszliwie się nakręca, wczuwa i potrafi pokazać naprawdę niesamowite rzeczy w swoim odgrywaniu.

squirel napisał:
Zastanawiam się gdzie w ogóle jest granica pomiędzy tym, co chcielibyście i bylibyście skłonni odegrać a tym czego byście nie chcieli. Kilka miesięcy temu, na przykład, miałam okazję brać udział w LARPie, w którym dwójka raczej słabo znających się osób, "odegrała" gorący pocałunek podczas gry (ich postaci były kochankami). (...) Co sądzicie?


Well, o "noł-taczu" już mieliśmy całe dyskusje, i wciąż jest w dużej mierze nieobecny na naszych LARPach :P

Osobiście uważam pełnego, 100% no touch za sprawę straszliwie nienaturalną i strasznie przeszkadzającą nie tylko w odgrywaniu, ale i we wczuciu się (czy ktoś wyobraża sobie chociażby scenę śmierci Monday Featherlove z aktywnym "noł-taczem"?). Sama nigdy tego nie przestrzegam i dotykam innych graczy gdy widzę, że oni się tym też nie przejmują, ALE...

… Tym niemniej zawsze gdzieś mam w mózgu włączony jakiś hamulec bezpieczeństwa. Nie wiem, gdzie leży granica, bo w swoim odczuciu nigdy jej nie przekroczyłam (choć na Misterium było blisko, gdy po scenie z biednym, porzuconym Henrykiem prawie pobiłam Erica – którego zresztą moja postać w ogóle nie polubiła), ale granica ta istnieje z całą pewnością. Sytuacja którą opisałaś wydaje mi się być dość dziwaczna – niektórzy już twierdzili że jestem „anty-noł-taczowym faszystą”, ale to już jest przesada. Wkraczanie w prawdziwą agresję bądź też gesty świadczące o przekraczaniu prywatności leżą dla mnie już za tą granicą. Jakkolwiek by się w postać nie wczuwało, i chciało się uczynić LARPa widowiskowym (dramatyzm!) to zawsze powinno pozostać choć trochę zdrowego rozsądku, który powie w pewnym momencie „STOP”!

Lil – owszem, aktorzy robią to cały czas, ale w moim odczuciu to co innego - to jest ich praca, a LARP jest zabawą. Bardzo angażującą, o szeokim zapleczu, ale wciąż zabawą. Choćbym nie wiem jak się wczuła w postać, nie będę dla zabawy całować obcego człowieka. Postać postacią, ale obcy to obcy - a jak już pisałam wyżej, bliskie kontakty z osobami których nie znam bynajmniej mi przyjemności nie sprawiają. Czerpię przyjemność z odgrywania i przeżywania emocji, ale to by mi frajdy raczej nie sprawiło. Biołemu pewnie też raczej nie. ;]

(Już nie wspominając o tym, że agresja jest wykluczona absolutnie, a „gorące sceny miłosne” to nie jest coś, co wg. mnie się robi nawet normalnie, „ja jako ja”, w miejscach publicznych ku uciesze gawiedzi – i zawsze zakładam, że postacie również się kierują jakimś zdrowym rozsądkiem czy logiką).
___________________
Ostatnio zmodyfikowany przez gwyn_blath 2009-11-30 02:04:01
"Nie ma żadnej drogi do szczęścia. To szczęście jest drogą." (Budda Siakjamuni)

Unhallowed Metropolis
Offline
Profil
Wiadomość
Bulla
Skąd: Znienacka!
Postów: 65
Punkty: 145
Jest różnica pomiędzy zawodowym aktorstwem a larpowaniem, przyznaję. Zresztą napisałam: aktorom za to płacą, fani larpów robią to dla przyjemności. Jeśli przyjemności nie sprawia im jakikolwiek kontakt z drugim graczem, to maja prawo ograniczyć go do wymaganego minimum. Bo o to chodzi, żeby się dobrze bawić a nie zmuszać do czegoś, prawda? Larp powinien pozostawiać niezapomniane wspomnienia, a nie problemy z sumieniem czy niesmak "bo posunęliśmy się za daleko". Zmuszanie się do czegoś, nawet w imię zachowania klimatu zabija sens całego przedsięwzięcia. Przynajmniej ja tak uważam.
I wracając do tematu całowania ;) Jeśli ktoś nie ma ochoty, bo całowanie przy świadkach go krępuje (nawet jeśli jest to nie nieznajomy, a bliski przyjaciel, nawet bądźmy szczerzy: druga połówka, bo są ludzie którzy nie cierpią się afiszować) to przecież rzeczą nieuczciwą byłoby oczekiwać od niego takiego zaangażowania. Ale skoro taki przepadek się zdarzył, to wiemy już że jest to możliwe! I niektórym to nie przeszkadza.
Ja jak już wspominałam nie mówię, że nigdy bym tego nie zrobiła. Na pewno nie teraz, bo jeszcze nie jestem na to gotowa emocjonalnie. Nawet najlepszego przyjaciela nie potrafiłabym pocałować "dla dobra gry".
Zresztą "Dla dobra gry" nie zagrałabym niczego, co nie sprawia mi frajdy. Chociaż odgrywanie osoby szalonej (na to miałabym chyba nawet pomysł), czy pijanej na pewno jest ciekawym doświadczeniem ro na pewno jest trudniejsze. Udawanie nie wychodzi mi wcale tak źle, tylko robienie z siebie głupka przed dużą publicznością jest... krępujące. I znów wracamy do punktu wyjścia. Nie da odegrać się naturalnie czegoś przy czym czujemy skrępowanie lub na co nie mamy ochoty.
Statement: "God is dead" - Nietzsche
Reply: "Nietzsche is dead" - God
Offline
Profil
Wiadomość
Grimuar
Ulcus
Skąd: Wzgórze
Postów: 731
Punkty: 1720
Jeśli chodzi o odgrywanie, to trudność sprawia granie kogoś, kto nie jest hmm nadekspresyjny. W znaczeniu, że kogoś, kto okazuje emocje jak człowiek w normalnym życiu, a nie jak aktor na scenie. Kto nie ma napisane na twarzy, co teraz czuje (napis na czole głoszący "jestem skrytym introwertykiem" albo "staram się panowaćnad emocjami";) nadal nie oznacza realizmu w tej kwestii). Ale to problem techniczny, a chyba pytasz o moralno-etyczne.

Odgrywanie nie jest takim problemem, granicą jest to, o czym jest ta opowieść. Patrz np. ten larp, albo ten. Które są "na krawędzi" nie z powodu odgrywania - które jest zawsze tylko formą - a treści.
___________________
Ostatnio zmodyfikowany przez AndrzejB 2009-11-29 21:14:24
When you have eliminated the impossible, watch out for its vengeful friends.
Offline
Profil
Wiadomość
Grimuar
Crusta
Skąd: ż daleka
Postów: 1445
Punkty: 3020
Andrzeju - przeginasz. Grałem bardzo mało nadekspresywnych postaci. Jedyna o której z czystym sercem mogę powiedzieć, że była nadekspresywna to Guss Featherlove, który był emocjonalnie upośledzony. Podczas LARPa nic nie nacisnęło spustu, dlatego tylko raz rzucał się i krzyczał. Zbieg okoliczności, albo i sytuacja sceniczna - nazywaj jak chcesz. Byłem przygotowany na dziwne zachowania, wybuchy i katatonie.
Za to moje niebędące nadekspresywnymi postacie nie miały problemów z okazywaniem emocji. Normalnie wydrzeć się na wkurzającego gościa zamiast rzucać się po całym terenie gry? Co to za problem?

Najprawdopodobiej jutro wypowiem się bardziej treściwie.
"Próbujecie uwolnić smoka z rąk kobiety? To nie powinno być na odwrót?"
Offline
Profil
Wiadomość
Grimuar
Moderator
Crusta
Skąd: Niflheimr
Postów: 1784
Punkty: 3984
Częściowo zgodzę się z Andrzejem, tak jak już pisałam - sporo zależy od LARPa (na tle innych scenariuszy - niektóre bardziej wspierają pewne zachowania). Z tym, że przykłady które podałeś to scenariusze typu thematic new wave freeform, które zakładają mniej lub bardziej kontrowersyjną akcję / dyskusję na problematyczny temat, ogólne przerysowanie i maksymalnie uproszczoną fabułę (lub też jej brak, pozostaje jedynie określona sytuacja), a w takie się raczej u nas nie gra - w Grimuarze przeważają LARPy dramowe. Misterium też w przeważającym stopniu takowym było, więc Marku, mówicie o dwóch zupełnie różnych rzeczach i nie bardzo macie wspólny punkt dyskusyjny. LARPy tematyczne SĄ przerysowane z definicji, LARPy dramowe nie.

Poza tym te zalinkowane scenariusze zakładają z góry jakiś szok mentalny i "obowiązkowe" wykonywanie pewnych rzeczy, a przykład który rzuciła Squirel tego nie dotyczył - nie sądzę, by scenariusz LARPa zmuszał graczy do rzeczywistego odegrania sceny pocałunku, raczej zrobili to z własnej woli - albo a) pod wpływem emocji i wciągnięcia się, albo też b) dla zachowania ekspresji i show. Mówimy o sytuacjach i zachowaniach dobrowolnych i spontanicznych, a nie założonych z góry w scenariuszu.

Andrzeju, nie rozumiem jednego Twojego stwierdzenia - a mianowicie tego, że "odgrywanie nie jest problemem", tylko założenia scenariusza. Widziałam wiele bardzo różnych LARPów i wielu bardzo różnych graczy - i w obrębie jednego scenariusza były osoby, które w różnym stopniu wciągały się w grę i w różnym stopniu ustawiały sobie te granice. Nie chodzi mi o technikę odgrywania (czy ktoś robił to lepiej czy gorzej, bo to nie o to chodzi w LARPie), ale właśnie o poziom immersji. Skoro wszyscy byli w jednej grze, to chyba założenia scenariusza nie miały tu większego wpływu. Jak ktoś nie byłby w stanie, to by nie podszedł do żadnego ze scenariuszy, jakie zalinkowałeś - a jednak niektórzy to robią. Więc to chyba jednak bardziej zależy od gracza i jego stosunku do odgrywania (czy jakkolwiek by nastawienie i zdolność immersji określać) a nie od LARPa. Czy może miałeś na myśli coś innego?

Jeśli zaś chodzi o nadekspresyjność - to właśnie chyba ona wydawałaby mi się trudna. Właśnie dlatego, że jest straszliwie nienaturalna, męcząca i łatwo wpaść w absolutny idiotyzm. Nie mogłabym się wczuć w taką postać i nie potrafiłabym takowej odgrywać.

Lil napisał:
Nawet najlepszego przyjaciela nie potrafiłabym pocałować "dla dobra gry".


A ja nie wiem. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam w sumie i nie sądzę, bym się zastanawiała nad tym w czasie gry, gdybym się mocno wczuła - bo w takich momentach nie "planuję" i nie "wyliczam" zachowań odgrywawczych, tylko robię to, co czuję. Faktem jest, że przy osobach które znam hamulce "spoufalania się" mi się wyłączają i w sumie dużo dziwnych rzeczy w trakcie gry robiłam. Niestety nie potrafię opisać swojego zachowania w momencie kiedy mam w grze znanego sobie partnera, oboje jesteśmy wczuci i dochodzi do takiej sytuacji, do tego nie na oczach reszty graczy - bo po prostu nie wiem, jak by ono wyglądało. Jak na razie mi się nigdy nie zdarzyło, dotychczas nigdy zdrowy rozsądek nie zniknął, ale autentycznie nie mam pojęcia.

Ogólnie rzecz biorąc - jak mówi stare indiańskie przysłowie, "wyżej czterech liter nie podskoczysz". W momencie kiedy mam naturalną fizyczną reakcję obronną wobec obcych, to żadne maksymalne wczucie się i klimat mi tego nie wyłączą, bo ciała przecież nie zmieniam, i zawsze "granica zdrowego rozsądku" pozostaje aktywna. W przypadku osób mi bliskich - jak mówię, nie mam pojęcia, co by się stało, bo reakcja obronna znika.

Tyle mojego. Zdaję sobie jednocześnie sprawę, że niektórzy żadnych problemów z kontaktem fizycznym nie mają. OK, mam do LARPów nastawienie dość mocno dramatystyczne ale przeciąganie granicy dla show uważam za lekką przesadę - z tym, że jeśli kogoś po prostu poniosło bo się wczuli, to w sumie jak oni nie mają z tym problemu, to ja też nie.

(Jak to stwierdził Bioły: "to tylko LARP".)

Zastanawiam się, która opcja dotyczyła tej parki, o której pisała Squirel - czy to było "wyliczone" odgrywanie, czy też chwilowy impuls emocji postaci.
___________________
Ostatnio zmodyfikowany przez gwyn_blath 2009-11-30 02:12:32
"Nie ma żadnej drogi do szczęścia. To szczęście jest drogą." (Budda Siakjamuni)

Unhallowed Metropolis
Offline
Profil
Wiadomość
Postów: 4991
Punkty: 0
No tak, wiadomo. Jedne LARPy niepodatne są na odgrywanie emocji, inne go wymagają, bo tylko w ten sposób da się zasygnalizować innym graczom swoją postać/jej stan lub losy.

W moim systemie emocjonalnym całowanie obcych, mniej obcych, a nawet całkiem bliskich ludzi nie wchodzi na LARPie w grę. To takie trochę, moim zdaniem, oszukaństwo. LARP z założenia bywa przerysowaną formą wyrazu, w której w jednym miejscu i w jednym czasie zachodzi znacznie większa, szybsza i mocniejsza "immersja wgłąb uczuć" niż oferuje nam ją życie codzienne. Nie kochamy, ale tu i teraz odgrywamy miłość. Nie nienawidzimy, ale szalejemy z nienawiści - wszystko "na krawędzi", przekroczywszy tę właśnie granicę odruchów rzeczywistych, realnych, takich jakie by były w życiu. Ale zauważyć trzeba, że wysokokalibrowe emocje odgrywamy tylko na niby - nie strzelamy z rewolweru do postaci w afekcie, tylko udajemy że strzelamy a gracz nie umiera naprawdę. Trzeba trochę więcej wysiłku aby odegrać takie wysokokalibrowe, trudne sceny, bo w nich kończą się prawdziwe emocje (które nieco ułatwiają odgrywanie postaci, jeśli się pojawią) a zaczyna twarde "aktorstwo" (to dlatego sceny śmierci na LARPie często wychodzą sztucznie lub śmiesznie, nie każdy to potrafi). Dlatego wydaje mi się, że jeśli gracze nie potrafią odegrać płomiennego romansu inaczej niż wprost uderzając w ślinę, to nie powinni go odgrywać w ogóle. Tak jak stwierdził Bioły, to tylko LARP, a LARP nie jest moim zdaniem wystarczającym powodem do tego, żeby przekraczać granicę między życiem a grą. Z drugiej strony nie jest też wystarczającym powodem do tego, aby z lodowatym wyrachowaniem podchodzić do gestów i słów na zasadzie: "najpierw będę odgrywać powłóczyste spojrzenia, potem zacznę się do partnera kleić, w końcu zgwałcę go gdzieś w krzakach". Przecież gra i wczuwanie się w postać nie do tego służy, aby matematycznie wyliczyć każdy gest i słowo. Ani do tego, aby tracić w jej trakcie głowę.

Ale powrócę trochę bardziej do tematu: nigdy jeszcze na LARPie nie odgrywałam osoby w "odmiennym stanie świadomości", poza falkonowym LARPem Gwyn, ale tam były dwie zupełnie odrębne postacie pomiędzy którymi musiałam się przełączać. W zasadzie jedyną trudnością był moment przeskoku, bo kiedy już grałam jedną bądź drugą, było ok.

Ciekawi mnie co by było, jakbym musiała na przykład odgrywać halucynacje, na ile naturalnie byłabym w stanie to zrobić, żeby nie popaść w śmieszność. Albo pozornie prostą - depresję. Z jednej strony wiem co oznacza to zaburzenie, z drugiej zastanawiam się, czy wiedząc, że je znam, dobrze bawiłabym się popadając w nią na poziomie aktorskim. I czy byłabym w stanie doprowadzić się do stanu, w której autentycznie bym ją poczuła. Intrygują mnie pomysły na odgrywanie nerwic, manii czy natręctw. To chyba trudne musieć przez całą grę wykonywać jakąś powtarzalną, zupełnie nie przydatną z punktu widzenia scenariusza, czynność. Albo wciąż uważać na jakieś zewnętrzne zjawisko i panicznie się go bać kiedy wystąpi. W ogóle sam STRACH - czy potrafimy go odgrywać? Czy to łatwe, czy trudne, jak bardzo można go odegrać?
Offline
Profil
Wiadomość
Grimuar
Ulcus
Skąd: Chełm/Lublin/reszta świata
Postów: 1081
Punkty: 2317
Hmmm... Cóż, pytanie (i sam temat)nieco zabiło mi przysłowiowego ćwieka.

Ja sama jestem osoba mocno ekspresyjną, jeśli chcę i lubię coś robić (vide moje rzucanie się na ludzi). Udawanie do LARPa jest dla mnie początkowo trudne, bo jeśli nie "wczuję" się w postać, wychodzi sztucznie. Dlatego wolę postacie sobie tworzyć i współtworzyć - nie jestem rodzajem "aktora", który zagra wszystko, co mu dadzą. Raczej będę "emocjonalnym odgrywaczem", który musi czuć pewną więź z postacią, inaczej o dobrym graniu mogę tylko pomarzyć.

Zasada "no touch"... Cóż, poznałam ją w Grimuarze, ale i tylko teoretycznie. Z jednej strony ograniczenie nią sprawia, że LARPy są trochę sztuczne... Z drugiej - chodzi o komfort i bezpieczeństwo. więc ciężko... To trudny temat. Wiążące się z tym, jak było wspomniane, pocałunki... Jak mówię - jeśli się wczuję, a postać mi podpasuje, to jasne. Jeśli nie - cóż, odgrywanie czegokolwiek będzie trudne.

Schizofrenicy, depresanci i inni - do grania takimi trzeba zaplecza teoretycznego, nie ukrywajmy. Trzeba wiedzieć "z czym to się je", żeby móc odegrać. Dalej - vide wyżej. Podpasowująca mi postać, wiedza i... No problem. Chyba. Jak dotąd aż takich możliwości nie miałam.
Offline
Profil
Wiadomość
Grimuar
Moderator
Crusta
Skąd: Niflheimr
Postów: 1784
Punkty: 3984
squirel napisał:
Dlatego wydaje mi się, że jeśli gracze nie potrafią odegrać płomiennego romansu inaczej niż wprost uderzając w ślinę, to nie powinni go odgrywać w ogóle.


A z tym się akurat zgodzę - zarówno patrząc z perspektywy graczy, jak i LARPa. Wszyscy wiemy, że niespełnione romanse są tymi najbardziej angażującymi i najfajniejszymi ;]

Squirel napisał:
Albo pozornie prostą - depresję.


Mi się właśnie depresja wydaje trudna - nie wystarczy być "smutnym", i nie na tym ta choroba polega. Ludzie z depresją latami chodzą niezdiagnozowani. Możemy sami sobie depresję opisać w głowie, ale odegranie jej wydaje mi się prawdziwym wyzwaniem.

Squirel napisał:
Intrygują mnie pomysły na odgrywanie nerwic, manii czy natręctw. To chyba trudne musieć przez całą grę wykonywać jakąś powtarzalną, zupełnie nie przydatną z punktu widzenia scenariusza, czynność.


Interesujące. Zastanawiam się tylko, czy przez to, że jako gracz jesteśmy świadomi natręctwa postaci, to ta świadomość i przymus wykonywania jej nie będą nam przeszkadzały we wczuciu się.

Squirel napisał:
W ogóle sam STRACH - czy potrafimy go odgrywać? Czy to łatwe, czy trudne, jak bardzo można go odegrać?


A z tym akurat nie mam żadnego doświadczenia. Zawsze był jakiś niepokój, czas się kończy, ktoś na Ciebie poluje - ale strachu jako takiego nie miałam okazji odegrać. Raz tylko bałam się na LARPie (podczas Hotelu Przystań), ale to już nie była kwestia odgrywania, jako że nawet nie miałam za bardzo postaci, tylko "funkcję". Przy pewnej scenie byłam autentycznie śmiertelnie przerażona, "ja jako ja, Ola W." ;) i jedyne, co mogłam zrobić, to skulić się pod stołem i próbować się skupić nad planem ucieczki.

Choć w sumie zastanawiam się, na ile strach odgrywamy, a na ile rzeczywiście się boimy. Podczas oglądania horroru wiemy, że to nie jest prawdziwe, do tego jest w TV / na ekranie kompa / gdziekolwiek, a mimo to boimy się. LARP z założenia jest bardziej angażujący niż film, więc może tak jak w przypadku filmu strach jest prawdziwy? Nie wiem, nie potrafię stwierdzić.
___________________
Ostatnio zmodyfikowany przez gwyn_blath 2009-11-30 15:32:54
"Nie ma żadnej drogi do szczęścia. To szczęście jest drogą." (Budda Siakjamuni)

Unhallowed Metropolis
Offline
Profil
Wiadomość
Odpowiedz
[1-10] [11-20] [21-27] »