(Studio telewizyjne jest puste, pojedyncze światło na centrum, mały okrągły stolik kawowy, po jednej stronie - wysoki fotel, po drugiej - kanapa na trzy osoby, od kompletu. Na stoliku - przezroczysty dzbanek z wodą, trzy niskie szklanki typu lowball. W tle powoli przesuwają się zdjęcia z czasów 2 Wojny Światowej.)
(Zaczyna grać cicha muzyka lounge, w krąg światła niespiesznie wchodzi prowadzący.)
Prowadzący: Awanturnik. Bohater. Wzór do naśladowania. Dżentelmen. Żołnierz. Szarmancki łamacz serc. Żywa legenda. Chodząca zagadka. Dla jednych - idealista wykraczający przed swą trudną epokę - dla innych - oszust i przestępca. Tak wiele jest słów, którymi w latach 40. XX wieku opisywano Barry'ego McConnora, genialnego pilota, którego nieprzeciętna charyzma i siła charakteru niejednokrotnie podnosiły morale Brytyjczyków podczas trudnych wojennych chwil. Choć historia mówi, że pierwszy nieprzerwany lot wokół Ziemi przypadł w udziale Kapitanowi Jamesowi Gallagherowi w 1949 roku, to wielu wciąż wierzy w opowieść naszego bohatera, jakoby już w 1943 obleciał on bez postojów, jako pierwszy człowiek w historii świata, naszą planetę kursem równoległym do równika.
(Pokaz slajdów w tle zatrzymuje się; wielkie zdjęcie uśmiechniętego, przystojnego pilota o delikatnych rysach twarzy, ubranego w wojskowy mundur i wychylającego się z samolotu. Zdjęcie jest czarno-białe i lekko niewyraźne.)
Prowadzący: McConnor w czasie wojny zdobył wielu fanów. Każdy chłopiec chciał być taki, jak on, a każda młoda dziewczyna skrycie marzyła o jego uśmiechu. Kobiety kochały się w nim na zabój, a jednak - choć zawsze czarujący i szarmancki - żadnej z nich nie poświęcił nigdy więcej niż kilka godzin rozmowy; jego jedyną miłością był jego samolot, którego pieszczotliwie nazywał Księżniczką Josephine. To ta podniebna dama zawsze była jego ulubionym tematem rozmów na bankietach, na których bywał jeszcze w czasie wojny, a wierny krąg słuchaczy - dam i dżentelmenów - zawsze wręcz spijał niesamowite opowieści z jego ust.
(Zdjęcie pilota znika.)
Prowadzący: Tym większym szokiem było dla opinii publicznej, gdy zaraz po zakończeniu wojny McConnor, cudem ocalały z katastrofy w której rozbiła się Księżniczka Josephine, wyjawił swoją prawdziwą tożsamość - i okazał się być w rzeczywistości panną Christine Moore, która jeszcze przed wojną uciekła od bogatych rodziców i pod fałszywym męskim mianem wstąpiła do armii.
(W tle pojawia się zdjęcie panny Moore w prostej sukience.)
Prowadzący: Po swym oświadczeniu panna Moore wycofała się z życia publicznego i ukryła przed światem, obawiając się reperkusji swego oszustwa. Nikt nie widział jej przez ponad 60 lat... Ale dziś powraca, jako gość w naszym programie Ludzkie zagadki wszechczasów! Powitajmy panią Christine Moore!
(Okazuje się, że studio nie było puste - zapalają się światła, widać uwijającą się jak w ukropie obsługę techniczną i publiczność. Wielkie brawa. Prowadzący podchodzi do wyłaniającej się zza kulis maleńkiej, chodzącej o lasce staruszki w eleganckim kostiumie. Ona ściska jego dłoń po męsku i z trudem siada na kanapie; on nalewa jej wody i siada na fotelu.)
Prowadzący: Pani Moore, to zaszczyt panią dziś tutaj gościć. Mamy nadzieję, że...
Moore:(przerywa) PANNO Moore, jeśli można. PANNO Moore. Jeszcze tego by brakowało, żebym wyszła za mąż. Phi!
Prowadzący:(nieco skonsternowany) Oczywiście, proszę mi wybaczyć, panno Moore. Chcielibyśmy...
Moore:(nie słucha) Aleś się o mnie rozgadał. Wojna, loty dookoła świata! Młody człowieku, nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, co naprawdę można było wtedy przeżyć! Nie to, co teraz, jakieś talk show, jakieś MP3, w głowach się ludziom poprzewracało! (wymachuje laską) Chcesz posłuchać dobrej historii? Wybornie. I wy też słuchajcie, wy tam, smarkacze przed telewizorami! (rozsiada się wygodniej) To będzie o wiele lepsze, niż jakieś tam równiki. Najlepsze, co mnie spotkało w czasie wojny, i pewnie później też. Była wtedy jeszcze za mną moja przepiękna Księżniczka Josephine, kiedy tamtej wiosny trafiłam do Cafe la Resistance...
"Nie ma żadnej drogi do szczęścia. To szczęście jest drogą." (Budda Siakjamuni)
Rozglądał się nerwowo, lekko przygryzając kciuk. Obejmował dłonią kubek kawy, stojący przed nim na stoliku, jakby próbował ogrzać nim zgrabiałe od zimna palce. Niestety, kawa wystygła już dawno, choć nie upił z kubka ani łyka. Gdyby nawet ktoś zapytał go, ile czasu tu siedzi, prawdopodobnie nie dostałby odpowiedzi... Przynajmniej nie byłaby to sensowna odpowiedź. Wydawał się szeptać coś pod nosem, ale nawet przy najbliższych stolikach nie dało się usłyszeć jego głosu.
Wyciągnął serwetkę i rozłożył ją przed sobą na stoliku. Zza ucha wyciągnął mocno pogryziony ołówek i rozpoczął notowanie. Po dłuższej chwili przerwał, wrzucił ołówek do filiżanki z kawą i podniósł serwetkę, ustawiając ją pod światło. Zerwał się, schował ją do kieszeni i szybkim krokiem opuścił lokal.
Kilka dni później, przy naftowej lampie w swoim pokoiku odczytywał treść telegramu...
Drogi Johanie
Cieszę się, żeś zdrów i na umyśle sprawny, co nie zawsze jestem w stanie powiedzieć o moich obecnych współpracownikach. Nie byłem zwykły osobiście uczyć, a jednocześnie współpracować z nikim, podczas gdym jeszcze mieszkał na starym kontynencie. Wiedz, że pamiętam Cię nie tylko, jako ucznia, ale i jako bystrego doradcę.
Co do Twoich wyliczeń... Jeśli masz rację, mogą one znacząco pomóc w naszych badaniach i ostatecznie zakończyć tę wojnę. By jednak je sprawdzić, potrzebuję Cię tu, za oceanem. Wiem, że nie będziesz w stanie zorganizować tej podróży samemu. Po moim wyjeździe z kraju, nie przepuszczą Cię przez żadną granicę. Pozwoliłem sobie jednak ułatwić Ci dołączenie do nas i skontaktowałem się z odpowiednimi osobami.
Bądź gotów, bo w wyznaczonym dniu i godzinie znaleźć się w Cafe la Resistance. Tam skontaktuje się z Tobą osoba, która pomoże Ci przy podróży. Wie, jak wyglądasz, Ty musisz tylko pamiętać, by na pytanie o ulubione jabłka, odpowiedzieć: "Te z Manhattanu".
Ponieważ przymierzam się do przebrania się za Betty Boop mam pytanie - czy pojawią się może Niezwykle Przystojni Mężczyźni? Już widzę jak sala wypełnia się Humphreyami Bogartami, Clarcami Gable'ami, jak rozchchotanie damu zerkają w stronę Johna Wayne'a i Bustera Keatona... Jest na to szansa?
Taką Betty Boop?
Cholera - że nie głosowałem wcześniej i nie podżegałem tłumów do głosowania na 2go. Akurat między 1 a 10 Kwietnia będę w kraju nad Wisłą a 16 nie dam rady przybyć raczej bo nową pracę zaczynam 12tego :/
@Akashne: Wydaje mi się że szyk zdania Ci się pomieszał. Powinno być: "no tylko taką ładną, nie?"
Jakby ktoś się pytał, to urlop udało mi się załatwić, teraz tylko jeszcze lot. Jakieś lotnisko oprócz Rzeszowa jest gdzieś tam blisko nieopodal?
___________________ Ostatnio zmodyfikowany przez Cybrasty 2011-02-27 00:59:08