Opowiastkę przekazał mi Marek i powiem szczerze, aż głupio mi, że nie słyszałam o niej wcześniej.
Wiecie, że mamy w polskiej historii misia - żołnierza?
W 1942 roku w drodze do Palestyny polscy żołnierze za kilka puszek konserw odkupili od chłopca małego niedźwiadka, którego potem wykarmili mlekiem z butelki po wódce, smoczkiem zrobionym ze skręconych szmatek. Misio dorósł pod troskliwą opieką 22 Kompanii Zaopatrywania Artylerii, z którą przewędrował z Iranu przez Irak, Syrię, Palestynę i Egipt aż do Włoch.
Wojtek uwielbiał piwo, które dostawał w nagrodę, potrafił też włożyć sobie papierosa do pyska. Właził do namiotów i zasypiał przytulony do żołnierzy, jeździł z nimi w szoferce ciężarówki, urządzał sobie z nimi zapasy a nawet walczył na froncie: ponoć podczas działań pod Monte Cassino nosił skrzynie z amunicją. Od tamtej pory symbolem 22 Kompanii stał się niedźwiedź z pociskiem w łapach.
Po wojnie Wojtek z towarzyszami broni stacjonował w Glasgow, gdzie został nawet oficjalnie przyjęty do Towarzystwa Polsko - Szkockiego. Inicjacja była przez Wojtka opita - a jakże! - butelką piwa.
Miś do listopada 1947 roku pozostał w Kompanii, a po rozwiązaniu jednostki jako weteran zamieszkał w ZOO w Edynburgu, gdzie był często odwiedzany przez kolegów z wojska i w spokoju dożył 22 lat.
Żałuję, że nikt mi tej opowieści nie przytoczył na lekcji historii. Zamiast uczyć się nazw nieistniejących od dekad partii i dat, które i tak można sprawdzić w dowolnej encyklopedii o ile ciekawiej można przekazywać historię. Eh. Cudze chwalicie..?
Profil
Wyszukaj
Odpowiedz
|