Ja też chcę powiedzieć, że LARP był zarąbisty. Mówię wam to było coś!!! W większości przypadkach byłem marines i naprawdę.... To przerażenie w oczach kiedy wokół pełno syczących i ryczących obcych a ty masz zero "naboi". Każdy szelest, każdy ruch trawy powoduje napięcie. Latarka nerwowo świeci we wszystkie strony, bo nie wiadomo skąd potwór może zaatakować. Oszczędzanie "naboi". Czasami obcy specjalnie się pojawi w pewnej odległości, żeby sprowokować do strzału i ręka wtedy automatycznie się podnosi do rzutu chociaż zdrowy rozsądek nakazuje się powstrzymać gdyż z takiej odległości nie ma 100% pewności na trafienie, a każdy "nabój" jest na wagę złota.
Muszę się też pochwalić, że podczas tego LARPa stała się rzecz bezprecedensowa. Otóż już w pierwszym dniu walki awansowałem (cóż tak to jest, że na wojnie się szybko awansuje

) i dwa razy poprowadziłem jako dowódca oddział do natarcia. A w jednym ze scenariuszy (w tym z szalonym doktorem) udało się memu oddziałowi po brawurowej szarży

, (ze stanem amunicji po jednej szyszce na osobę) przedrzeć się przez chmary obcych i wykonać misję, zabijając rzeczonego doktorka

Niestety już do bazy żywi nie zdołaliśmy wrócić ...

Podsumowując. LARP jest naprawdę zarąbisty. Mam nadzieję, że uda się go organizować w Lublinie. Jak nie, to warto jest nawet specjalnie pojechać do Puław.