Przez kilka dni po wstrząsach z 8 listopada, miejsce to było wyludnione i ciche. Dziś jednak, kiedy minęło już ponad 2,5 tygodnia od tamtych strasznych wydarzeń, Czarny Rynek znów tętni życiem.
Stragany ponownie pojawiły się na ulicach, a pośród nich przekupnie gromkimi głosami zachwalający swe towary. Ruch i życie powróciły, jednak w niejednych oczach widać jeszcze odbicie strasznych wydarzeń, które położyły kres wielu życiom.
Na środku Czarnego Rynku wznosi się wielka okrągła kolumna od wieków służąca mieszkańcom Lublina Pod jako tablica ogłoszeń. To tutaj niegdyś pojawiły się pierwsze broszurki Głosu Wolności, to tutaj Legion publikował swe obwieszczenia i listy gończe wpierw za pozornie umykającym im wciąż Scarfacem, potem za nierozpoznanym wtedy Rzeźnikiem z Miasta Pod - Zamszem. To tutaj kierował swe kroki niejeden poszukujący pracy najemnik czy ochroniarz. To tutaj Czerwona Madamme znalazła Kawkę. Na Czarnym Rynku wciąż można dostać niemal wszystko i pod tym względem centrum Starego Miasta nic a nic się nie zmieniło.
___________________ Ostatnio zmodyfikowany przez StaryLublin 2008-11-24 21:26:53
Powoli wychodzi z jednej z uliczek Miasta Pod
Wróciwszy na Rynek, powlokła się na swoje miejsce pod kolumną. Usiadła na walizce, wyciągnęła Zegarek i uśmiechnęła się.
- Spokojnie, kochanie. To już nie potrwa długo. - mówiła cichym uspokajającym tonem. Potem zaczęła nucić mu cichutko kołysankę...
___________________ Ostatnio zmodyfikowany przez Maja, Córka Zegarmistrza 2008-11-26 22:54:10
"Każda wystarczająco zaawansowana Technologia jest nieodróżnialna od Magii"...
..."Każda technologia odróżnialna od magii jest niewystarczająco zaawansowana"
Wszystko było nowe i zarazem inne. Rozglądał się dookoła, a niektórzy z obecnych mierzyli i jego wzrokiem. Widocznie musiał zwrócić uwagę swym strojem choć z drugiej strony kto z tu obecnych nie zwracał uwagi...
Na środku, gdzie w znanym mu mieście wznosi się Stary Ratusz albo Trybunał stała kolumna. Podszedł i zaczął czytać. Dowiadywał się banalnych informacji o nowym świecie jednak każda w jakiś sposób go zadziwiała. Na samym dole, nieco zniszczona i zaklejona innymi przykuła jego uwagę taka wiadomość:
___________________ Ostatnio zmodyfikowany przez StaryLublin 2008-11-27 10:43:00
Przerwała śpiew, uważnie wsłuchując się w tykanie zegara - nie było to trudne, o tej porze na Rynku znajdowali się tylko nieliczni. Pokiwała głową.
-Tak, wiem. Już czas - szybkim ruchem nakręciła Zegarek i natychmiast schowała go do kieszeni.
Nagle wyprostowała się tak gwałtownie, że aż ją wygięło do tyłu. Nagłym ruchem złapała walizkę i sztywno - jak robot, manekin albo nakręcana zabawka - popędziła w stronę zaułków. Jednak nim zdążyła wybiec z rynku jej ruchy zaczęły tracić szybkość, a ciało powoli rozluźniło się. Stanęła z opuszczoną głową.
Po chwili odwróciła się i powlokła w stronę dawnego miejsca. Z trudem dotarła tam, położyła walizkę i usiadła na niej. ponownie wyciągnęła Zegarek.
- Wybacz Serduszko. Nie dam rady - szepnęła. - Przepraszam...
Jej ciałem wstrząsało łkanie, lecz ze smutnych, podkrążonych oczu nie leciały łzy. Kiedy się uspokoiła, podjęła dziwną "rozmowę".
- To wszystko moja wina. Oszukał nas, wiesz? A pewnie oszukał i sam siebie, stary głupiec. A zapowiadało się tak dobrze - Ogród... Ogród był przecudowny. Trzeba było tam zostać.
Przerwała i przez chwilę nasłuchiwała jakiegoś głosu. - Wiesz dobrze że nie jesteśmy w stanie tam trafić. Szukaliśmy go - nie ma! Nawet za tym murem, za którym był... zniknął. To pewnie za karę. Do Raju nie wchodzi się bez zaproszenia, bez przewodnika. Więc zesłali nas tutaj, do tego...
Chwila ciszy.
-Tak, dobrze powiedziane - do tego koszmaru. Czuję się tak, jak w tym śnie, kiedy biegasz po mieście i nie możesz rozpoznać okolicy - choć ją przecież znasz! - nic nie widzisz dokładnie, a na dokładkę nie możesz całkiem otworzyć oczu, bo powieki same ci opadają... A wiesz co jest najśmieszniejsze? Oni nas chyba też nie widzą. Inaczej już byśmy pewnie nie żyli. Nawet w Naszym Lublinie takie bieganie zaułkami skończyło by się źle, a w tym... ty... tym Gorszym Lublinie tym bardziej powinno... - tym razem rozmowę przerwało ziewnięcie.
- Chodźmy spać, jak dobrze pójdzie jutro się jeszcze obudzimy...
Schowała Zegarek do kieszeni, skuliła się i oparła głowę na kolanach.
___________________ Ostatnio zmodyfikowany przez Maja, Córka Zegarmistrza 2008-11-26 23:20:19
"Każda wystarczająco zaawansowana Technologia jest nieodróżnialna od Magii"...
..."Każda technologia odróżnialna od magii jest niewystarczająco zaawansowana"
Z cieni rzucanych przez kamienice wynurzyła się postać Trinovantesa.
Stukot uderzające o bruk laski słychać było na całym rynku. Nie obudziło to jednak małej, skulonej pod ścianą postaci. Trinovantes podszedł do niej, kucnął, po czym delikatnie szturchnął końcówką laski. Maja obudziła się. Patrzyła prosto w niebieskie oczy widoczne znad okularów o ciemnych szkłach. Na głowie postaci, która właśnie wyrwała ją ze snu spoczywał cylinder. - To nie jest miejsce do spania. Udaj się prostą tą alejką. Wskazał laską w stronę jednej z alejek wychodzących z rynku. Idąc cały czas tą drogą zobaczysz szyld z napisem "Kabaret Absynt". Wejdź tam, poproś o spotkanie z Madame i powiedz, że przysłał cię Trinovantes i prosi aby się tobą zaopiekowała. Spoglądał w szeroko otwarte oczy wpatrzone w niego jakby z niedowierzaniem. Dziewczyna sprawiała wrażenie przerażonej. To dobrze, będzie pamiętać.- pomyślał.
Trinovantes podniósł się i skierował ku okrągłej kolumnie na środku placu, która od niepamiętnych czasów służyła za tablicę ogłoszeń dla mieszkańców Pod. Wyjął z kieszeni kartkę papieru, rozłożył, po czym przyczepił do tablicy. Na pożółkłej kartce widniało ledwie kilka zdań napisanych mocno pochyłym pismem:
Moi drodzy przywódcy "gangów".
Proszę was o przybycie do Wieży Trynitarskiej za trzy dnia od dzisiaj.
Musimy porozmawiać od przyszłości.
Trinovantes Król-Na-Wieży
Następnie udał się w kierunku jednej z uliczek starego miasta.
Trinovantes odchodzi...
StaryLublin: zgodnie z regulaminem ogłoszenia wyróżniamy kolorem niebieskim {color=blue}. Poprawione.
___________________ Ostatnio zmodyfikowany przez StaryLublin 2008-11-27 10:33:38
Pewne jest, że wprost proporcjonalnie do rozwoju osady potrzebne były nowe rozwiązania techniczne, które utrzymywały osadę czy później już miasto, na tym właśnie poziomie. To forma standardu czy jak kto woli, niezbędnego luksusu.
Mężczyzna wpatrywał się w słup, zaczął nerwowo odrywać znajdujące się na nim ogłoszenia. Był tutaj, widziałem, gdzieś tu jest... Przecież to nie złudzenie. Jednak to czego szukał najwyraźniej nie istniało. Popatrzył na stojącego nieopodal mężczyznę trzymającego laskę rozmawiającego z chłopcem, a może dziewczynką. Chwilę posłuchał po czym podrapał się po głowie i ruszył w stronę jednej z ulic.
Maja nie mogła otrząsnąć się z szoku. Widział ją! Tak na prawdę! Zwrócił na nią uwagę... Mówił coś...
Zmarszczyła brwi. Po raz pierwszy odkąd się tutaj pojawiła czuła się obudzona. Wiedziała dokąd ma iść - problem stanowiło tylko dotarcie tam. Zegarek jej nie pomoże - ostatecznie wyczerpała jego siły. Musi poradzić sobie sama.
Ciekawe, kim był... Trinovantes - skoro ma przekazać, że prosi o ochronę jej, to pewnie on sam. Musi go zapamiętać. Jak dotąd pamiętała tylko niebieskie oczy, cylinder i stukot laski, który mu towarzyszył. Musi się dowiedzieć kim jest. A jedyną metodą na to jest pójście za jego radą.
Zebrała w sobie siły i wstała. Odetchnęła powoli, chwyciła walizkę i powoli, ale stanowczo, ruszyła we wskazanym kierunku.
Maja odchodzi do Absyntu
"Każda wystarczająco zaawansowana Technologia jest nieodróżnialna od Magii"...
..."Każda technologia odróżnialna od magii jest niewystarczająco zaawansowana"
Stragan imć pana Garbacza założony był najróżniejszymi towarami. Część z nich stała na drewnianych, krzywo zbitych regalikach ustawionych dookoła kryjącego stoisko daszku, reszta poukładana na grubej, opartej na dwóch stołkach desce po środku, lub na gołej ziemi, stanowiła kolorowe zbiorowisko wszystkiego co tylko mogło przyjść do głowy potencjalnemu kupcowi.
Tanatos pojawia się jakby z podziemi, wychodząc z jednej z bocznych uliczek.
Baron Cmentarny pojawił się przy nim tak niespodziewanie, że baba Garbaczowa zachłysnęła się popijanym właśnie naparem ziołowym na bolące kiszki. Cała czerwona popatrzyła więc tylko na niego wielkimi, podrażnionymi kaszlem oczyma, nim stary Garbacz odsunął ją szybko i wybiegł na spotkanie swojego kontrahenta:
- Ależ czcigodny panie Tanatosie! My wszystko byśmy dowieźli na samo Cmentarzysko, trza było jeno gołębia jakiegoś… - tłumaczył się machając bezwładnie wielkimi owłosionymi łapskami, nawykłymi do ciężkiej pracy. Umilkł jednak, kiedy Żałobnik przerwał mu nagłym ruchem palca wskazującego ku swym ustom – gestem niewątpliwie nakazującym ciszę.
- Trzy worki ługu sodowego, na jutro, pod bramę, punkt trzynasta! – zagrzmiał z góry, a mocno zarysowane jabłko Adama zadrżało mu groźnie. Tanatos nagle jakby o czymś sobie przypomniał, zmarszczył brwi i bardzo powoli, jakby w zwolnionym tempie, pochylił się w kierunku nisko osadzonego Garbacza, zatrzymując swą twarz dokładnie naprzeciwko spoconej twarzy zdenerwowanego sklepikarza. Ten, spodziewając się jakiegoś nieznanego sobie podstępu zadrżał przerażony w głębi serca, kiedy baron przesunął głowę o kilka centymetrów w prawo, natarczywie patrząc w pustkę ponad ramieniem kramarza, po czym powolnym, niechętnym ruchem opuścił gogle…
Pionowe kocie źrenice w jadowicie czerwonych oczach zwęziły się gwałtownie skupiając się na czymś, czego nikt poza samym Tanatosem dostrzec nie mógł, Żałobnik więc przez chwilę mierzył się wzrokiem z powietrzem, po czym, energicznie podnosząc się do pionu, wsunął gogle z powrotem na nos, dokładnie zakrywając oczy. Garbacz czuł, że coś zmieniło się w postawie Strzegącego-Cmentarza, uśmieszek zniknął z jego lodowatej twarzy a ustąpił mu wyraz… współczującego zadumania? Gdzieeeeetam, to niemożliwe – pomyślał, nim Tanatos cichym, zupełnie nie podobnym do siebie głosem, wyartykułował powoli:
- Twoja córka kramarzu, Lilia, przekazuje gorące pozdrowienia i prosi, byście przestali w końcu z matką płakać nad jej śmiercią – powiedział do osłupiałych Garbaczów, stojących przed nim z otwartymi szeroko gębami i podrapał się niepewnie po brodzie, po czym starając się ukryć zakłopotanie odchrząknął i odchodząc nerwowo rzucił - Punkt trzynasta! Skierował się pomiędzy kramy na Czarnym Rynku, idąc, jakby bez celu, bez wcześniejszej energii, wgłąb wielkiego miasta, o którym w amoku swych badań, eksperymentów i pracy w cichym Zakątku Żałobniku, niemal już zapomniał…
___________________ Ostatnio zmodyfikowany przez Tanatos Żałobnik 2008-11-27 17:45:33
I looked. I shall not look again.
For yet I see them pass.
The hollow faces of the drowned
In mist beyond the glass.
Wtem z ciemności nad głowami ludzi wyłonił się biały ptak, który, usiadłszy na jego ramieniu, wyrwał Tanatosa z posępnych myśli. Żałobnik opróżnił kieszonkę u nóżki ptaka, a przeczytana wiadomość sprawiła, że na twarzy barona znów zagościł jego dziwny uśmieszek. Poprawił on gogle, płaszcz i cylinder, wypuścił gołębia i skierował się ku jednemu z rogów Czarnego Rynku, uwieńczonego przez wielką dostojną Wieżę Trynitarską. Ruszył ku niej zdecydowanym krokiem.
Tanatos znika u wejścia Wieży Trynitarskiej.
I looked. I shall not look again.
For yet I see them pass.
The hollow faces of the drowned
In mist beyond the glass.
Podążał przez rynek ignorując ludzi. Ten sam co zawsze miarowy krok. Jeśli ktoś znał Cara dłuższy czas, mógł go potem rozpoznać z daleka po tej właśnie, specyficznej prędkości poruszania się. Zwykły rzut oka ujawniał jednak tylko osobę w czarnym płaszczu, idącą ni to szybko, ni powoli. Dochodząc do centrum rynku Cesarz zwolnił, a tor jego marszu przybrał kształt okręgu, którego centrum była kolumna ogłoszeń. Po dokonaniu jednego pełnego okrążenia, znów obrał prostą trasę, prowadzącą w kierunku "Absyntu".
"Chłopak zaprasza mnie do siebie. Jak to miło z jego strony."
...Pomyślał Car i lekki uśmiech zagościł na jego twarzy.
"Do tego znów jakiś malkontent narzeka na władzę. Kolejni "rewolucjoniści"... Zaczęli się ostatnio rozmnażać, czy co? Zawsze chcą obalić tych na górze. Gdy im nie wyjdzie, pojawiają się następni, gdy to oni dochodzą do władzy, stają się celem kolejnych. Nie ma sensu łudzić się, że kiedyś przestaną wypełzać z dziur społeczeństwa. Są słabi... Nigdy nie mają siły, by utrzymać władzę w garści... A jednak krzyczą głośno... Krzyczą, bo tylko to potrafią i mamią tym krzykiem ludzi, którzy zazwyczaj na swój los nie narzekają, lub też o nim nie myślą."
Myślowy monolog Cesarza zakończył się niemal w tym samym momencie, gdy opuścił on Czarny Rynek...
Car udaje się do Haremu
___________________ Ostatnio zmodyfikowany przez Car 2008-11-29 11:32:35