O Klubie  Spotkania 2003-2011  Artykuły  Regulamin 
Data: 2008-08-20 20:47:31 Dodał: drAq
Jako, że nowych doświadczeń nigdy za wiele, ekipa Grimuaru postanowiła wziąć udział w Warsztatach Fotografii 2008 odbywających się w Gardzienicach. Powierzona została nam rola modeli, a że przebieranki bardzo lubimy, przygotowaliśmy fantastyczne stroje. Piątkowy poranek dnia 25 lipca to czas, gdy większość z nas uczyła się, jak zapakować sporą ilość strojów i sprzętu w ograniczoną przestrzeń samochodu, pozostawiając przy tym miejsce dla elementu najważniejszego – klubowiczów. Ponieważ ten problem został pokonany, pozostała sprawa dotarcia na miejsce, która to tradycyjnie rodziła największe obawy i tu niespodzianka, udało się to wszystkim bez przeszkód!

Do Gardzienic dotarliśmy w dwóch czteroosobowych ekipach i po kilku minutach szykowaliśmy się już w naszej garderobie służącej jednocześnie za sypialnię i bazę wypadową. W międzyczasie zapoznaliśmy się z dokładnymi planami budynku, szczególnie starając się zapamiętać miejsca takie jak łazienka i jadalnia. Bez zbędnego pośpiechu nasza ekipa stopniowo przemieniała się w postaci rodem ze świata fantasy (oraz w przypadku Kuby, postapokalipsy). W ruch poszły farbki do twarzy, rozmaite skrawki materiału, broń biała oraz sztuczne uszy Pinkiego. Trzeba przyznać, że dzięki nim oraz dużej ilości farby, Pinky wyglądał jak prawdziwy elf. Uznanie należy się też Selket, która wytrwale nakładała na siebie kolejne warstwy odzieży (a dzień był gorący), by potem już jako nekromantka wspomóc pozostałych swoimi umiejętnościami malowania na skórze. Ostateczny efekt był naprawdę niesamowity, z czym zgodzą się chyba wszyscy tam obecni. Przebrani i gotowi, udaliśmy się na miejsce egze... hmm... plan zdję... eee... do pobliskich ruin. Przebieg sesji fotograficznej, która się tam odbywała, trudno jest zrelacjonować. Najlepszym jej opisem są powstałe w tym czasie zdjęcia, które naprawdę warto obejrzeć.
Naszą zabawę w foto-modeli przerwał deszcz, a w niemałym stopniu również zmęczenie i głód, wspólnie z fotografami udaliśmy się więc na miejsce zakwaterowania.

Po doprowadzeniu się do stanu normalności, z przyjemnością zasiedliśmy do obiadu i rozpoczęliśmy regenerowanie nadwątlonych sił. Poobiednia herbatka została urozmaicona grą w „Jungle Speed”, na szczęście nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń. Nasze skupienie na grze przerywane było pojawieniem się Marlina i Gwindora, którzy dojechali do nas po pracy. Pogoda zepsuła plany robienia kolejnych fotografii, mieliśmy jednak nadzieję na nocne zdjęcia w strojach duchów.

Jak się okazało, klimat przebieranek udzielił się naszym fotografom i zamiast robić nam zdjęcia, przebrali się razem z nami, a w planach pojawiła się parada równości wszelkich upiorów. Przy dźwiękach muzyki (hałas) ruszyliśmy kolorową kolumną po okolicznych drogach. Początkowo towarzyszyła nam grupka osób reprezentujących lokalną społeczność, dość szybko jednak się odłączyli. Jeden z panów, który ruszył z nami, uraczył nas opowieścią o tym, jak to zaledwie kilka godzin wcześniej, policjanci spisali go wraz ze znajomymi, za picie piwa na przystanku. Podziwu godni są mieszkańcy gospodarstw, które mijaliśmy, ich cierpliwość i spokój, można uznać za nadludzkie. Nasz przemarsz przerywaliśmy w kilku miejscach, aby przewodzący całej paradzie Merlin (w stroju maga), mógł przyzwać kolejnego upiora i w razie możliwości, ulżyć mu w cierpieniu. Ja, występujący jako morderca z zadrutowaną szczęką, chciałbym w tym miejscu podziękować, za spełnienie mojej prośby o słomkę do piwa. Marsz zakończyliśmy urodzinowym toastem dla żony jednego z fotografów. Ciekawe, jak wspominała będzie życzenia złożone tuż po północy, przez gromadę upiorów? W trakcie, gdy spokojnie wyswabadzaliśmy się ze swoich przebrań, Pinky rozpoczął swoją własną sesję fotograficzną, a jej rezultaty są bardzo interesujące.
Nie był to koniec nocnych eskapad. Niemała grupa osób postanowiła wybrać się na cmentarz, choć o ile dobrze słyszałem, nigdy go nie odnaleźli. Pewny być nie mogę, gdyż jako jeden z niewielu, postanowiłem noc spędzić oryginalnie – na spaniu. Zakończeniem nocy pełnej wrażeń była (podobno) kolejna rozgrywka w „Jungle Speed”.

Klubowicze przebudzili się dość wcześnie, jednak na postawione pytanie: „Śpimy, czy robimy zdjęcia?” nasi fotografowie odpowiedzieli krótko: „Śpimy!”, zjedliśmy więc w spokoju śniadanie, a około południa wyszliśmy na plac przed budynkiem, by pomóc w organizowaniu atrakcji dla lokalnych dzieci. Wystarczyły nasze rekwizyty oraz możliwość zrobienia sobie z nimi zdjęcia, ale nie poprzestaliśmy na tym i już wkrótce dzieciaki mogły poprosić o malowany farbkami tatuaż. Z oferty tej skorzystali również Misiek i Jaca, a tatuaże powstałe na ich plecach były powodem dumy tak właścicieli, jak i ich twórców. Odbyły się także warsztaty robienia gipsowych masek i pokaz mody połączony z wyborami miss. Możemy być dumni, bo vice miss oraz miss publiczności została nasza reprezentantka Basia. Jacy gratulujemy!

Żar lejący się z nieba skutecznie odbierał siły, z nieskrywaną ulgą udaliśmy się więc na obiad. Zakończony posiłek, okazał się końcem naszego pobytu w Gardzienicach i wkrótce po nim, klubowicze powrócili do Lublina. Po tych dwóch dniach pozostaną nam zdjęcia, wspomnienia oraz świadomość, że dobrze się bawiąc, możemy naszymi zainteresowaniami zarazić innych. Nie wszyscy potrafili łatwo się rozstać, po wspólnie spędzonym czasie, tego samego wieczora zorganizowany został więc spontaniczny grill w Lublinie, na którym zjawić się nie mogłem, ale którego uczestnicy zapewniają mnie o świetnej zabawie.
Aktualna ocena: -   Ilość głosów: 0
KOMENTARZE
dodaj komentarz
Profil
PL Zmień język
ENG English - ENG
PL Polski - PL