|
Państwo pewnie nie wiedzą, ale dzisiejszy elegancki papier do drukarki również jest robiony, między innymi, ze starych pociętych i rozgotowanych szmat. Tak naprawdę lepiej nie pytać co jest w środku, bo niechcący można się dowiedzieć czegoś dziwnego, na przykład tego, że odrzuty z produkcji papieru znajdują się w 90% konserwowanych produktów spożywczych i innych takich.
Generalnie na temat papieru, składu, zawartości, dodatków i innych bzdetów na przestrzeni dziesiątek i setek lat sporo się nauczyłam na ekspertyzie dokumentów a wiedza ta niekiedy dość zaskakująca...
|
Skąd: ż daleka Postów: 1445
Punkty: 3020
|
Ostatnio do jednej sesji robiłem handouta, który mnie rozbawił. Mianowicie, były to wiadomości, z tym że (w tym momencie pojawia się fakap) w językach Bliskiego Wschodu, hebrajskim i arabskim. Zabawa była niesamowita. Jak to zrobić?
1 Wyguglać odpowiedni translator, przetłumaczoną wiadomość skopiować do Worda (Mądry pan Word zna te literki, nawet niemądry i tandetny WordPad nie zamienia je w tajemniczy ciąg kwadratów).
2 W tym momencie pojawiają się problemy, bo:
- w obu tych językach pisze się i czyta od lewej do prawej
- trzeba wybrać odpowiednie narzędzie do pisania (rysowania?)
Dlatego:
2.1 Należy odpowiednio sformatować wiadomość, coby wszystkie wyrazy znalazły sie w odpowiednich linijkach. Niby i tak nikt nie pozna, czy wiadomość ma sens, czy nie. Dla spokoju sumienia, lansu i woguli lepiej, żeby miała.
2.2 Nie szukałem w źródłach. Zrobiłem szkic ołówkiem, a następnie "pisałem" farbą plakatówką, przy pomocy niezbyt szerokiego, ale twardego pędzelka, posługując się głównie krawędzią, na papierze do drukarki (realia sesji na to zezwalały, a raczej do tego zmuszały). Efekt?
Do hebrajskich pędzelek był niemal idealny, ze względu na specyfikę alfabetu. Bardzo szybko można znaleźć pewne zasady w pisowni (przynajmniej ja je znalazłem, wzorując się na tych literkach z Worda, a wedle mojej pamięci są one identycznie lub niemal identyczne z pisanymi). Większość liter robi się przy pomocy jednego, mocnego pociągnięcia pędzlem i kilku delikatnych, lekkich dodatków. Zazwyczaj to mocne pociągnięcie to równoległa linia u góry, a dodatki to jakiś delikatny zawijas ciągnący się mniej więcej w dół. Większość znaków to to prawie geometryczne formy, wręcz przeznaczone do pisania na papierze w kratkę - półtora kratki wzwyż, jedna wszerz, pół odstępu. Niektóre litery są niesamowicie podobne do liter alfabetu greckiego, co trochę ułatwia sprawę.
Znacznie gorzej było z arabskim. Ten oto alfabet nie przypomina za cholerę żadnego znanego mi. Jest nawet mało podobny do hebrajskiego. Jedyne podobieństwo to gruba, prawie nieprzerwana linia u dołu (kojarzy się z tą u góry z poprzednika). W tym wypadku pisany alfabet musi się wyjątkowo różnić od drukowanego. Bardzo dużo różnych dodatków, takich jak kropki, które pojawiają się w chyba każdym wyrazie, pod albo nad linią, literki przypominające nasze przedłużone wzwyż i, które mają zamiast kropki zawijas przypominający pochyloną, malutką cyfrę 2... Męczarnia. W dodatku tutaj w zasadzie wszystko jest okrągłe, łukowate, zakrzywione i w ogóle, cuda na kiju. Trzeba do tego chyba przejść jakiś kurs. Pędzelek sprawował się trochę gorzej, ale dawał radę. Specyfika alfabetu jest taka, że trudno wydzielić z wyrazu pojedyncze litery...
Mimo wszystko, jako praworęczny i to europejczyk, rysowałem od lewej.
Ostateczne wrażenia? Bardzo pozytywne. Literki są czytelne (przynajmniej hebrajskie, które mam całkiem nieźle oklepane, zaś arabskie jestem w stanie podzielić na pojedyncze znaki), dosyć estetyczne (przynajmniej dla laika), mają jednocześnie ten egzotyczny, mistyczny charakter i da się rozpoznać w nich pismo. Jest jeden fakap - ze względu na narzędzie, znaczki są ogromniaste. Mają chyba ze trzy centymetry wysokości każdy. Trzeba było wziąć ciut cieńszy pędzelek. Mam nauczkę na przyszość.
Ogólnie rzecz biorąc, stwierdzam, że jest to możliwe, trzeba tylko mieć:
a) twardy pędzelek
b) sporo cierpliwości
"Próbujecie uwolnić smoka z rąk kobiety? To nie powinno być na odwrót?"
|