Nadal nie rozumiem tej części o Olsztyńskich LARPach. Naprawdę, o co wam chodzi? (graliście w któryś?)
Po "Różach Pogorzeliska" i mojej małej irytacji spowodowanej pewnym pytaniem ("a jak będzie wyglądała walka?" poruszyłam temat na forum. Otóż olsztyńscy gracze, w większości, lubią mieć walkę jako jedną z opcji, choć ostatecznie niekoniecznie się w taką zaangażują. (mam nadzieję, ze "Opętani Boskością" im się spodobają...)
niech ktoś mi wyjaśni, o co chodzi z "Olsztyńskimi LARPami" i kończymy offtop
Hej, Heretyku! Masz ogień?!
Rzeczywistość budzi u mnie głęboki sprzeciw.
Całe szczęście, że rzeczywistość to coś, co przytrafia się innym.
Well, patrząc na moje dotychczasowe doświadczenie w robieniu LARPów (Dzikipolowych ale zawsze coś) wydaje mi się, że kwestia odchodzenia graczy związana jest z prostym faktem, który często słyszę przy odmowach udziału:
"Jeju, nie mam stroju (czasu na zorganizowanie takiego)". LARPy gdzie większość ludzi lubuje się w przebierankach powodują, że osoba, która stroju nie będzie miała automatycznie czuje się "gorsza", będzie miała postać drugo- a nawet trzecio-planową. To jedna kwestia.
Druga kwestia to dotarcie do potencjalnego uczestnika i zachęcenie go do wzięcia udziału. Nie wystarczy napisać na forum, że robi się takiego a takiego LARPa i zapisujcie się. Ja wielu znajomych namawiam w żywe oczy, sugeruję jak można zdobyć strój niskim nakładem kosztów i czasu, rozmawiam, wspominam jak to było zajefajnie na poprzednich, staram się uderzać w coś co ktoś lubi (jeśli na tyle tą osobę znam) - na przykład ktoś ma zapędy w stronę moralizatorstwa, to mu mówię, że będzie można grać zakonnikiem i że to właśnie jest rola dla tej osoby, no i troszkę słodzę, że będzie nam miło jak się zjawi i w ogóle jest cacy - efektem tego jest, że udaje mi się znaleźć te minimum 20 osób na grę (fakt, że przy okazji konwentu ale to też sztuka bo DP są specyficzne i nie każdy czuje się dobrze w takiej konwencji).
No i młodzi, trzeba docierać z tym do młodych i młodych namawiać. Stare pryki doskonale wiedzą co i jak, z czym to się je i ich namawiać nie trzeba ale młodych jak najbardziej, nagabywać, męczyć a potem jak zobaczą to się im spodoba i sami z siebie później będą się zgłaszać.
Piwo Hobgoblin z browaru Wychwood & Steampunk Strong Ale
Nie wiem, o co chodzi z LARPami Olsztyńskimi, więc nie mogę się wypowiedzieć.
Andrzej - masz chyba troszeczkę racji, ale z drugiej strony zawsze była możliwość niewspółtworzenia, a dostania gotowej, nie masakrycznie długiej postaci.
Ciekawi mnie, na ile argument strojowy działa. Nasze LARPy pod tym względem faktycznie są czaso- i pracochłonne, ale wydawało mi się, że tylko dlatego, że ludzie to lubią.
Lubią, bo w tym siedzą od dawna. Taki świeżak to nie będzie wiedział od czego zacząć i się zniechęci na dzień dobry, dlatego trzeba podać mu pomocną dłoń (mackę?).
Piwo Hobgoblin z browaru Wychwood & Steampunk Strong Ale
AndrzejB - a tak już na serio, bez ironii i wymyślania, naprawdę byłeś świadkiem takiej sytuacji? Ciekawe, bo ja nie.
Konwencja oparta na milionie książek / filmów? Wybacz, jeśli nawet się zdarzyło, to ja nic o tym nie wiem. Nigdy nie czytałam niczego ze względu na jakiegoś LARPa. A już tym bardziej nie oglądałam, bo nie znoszę oglądać filmów. A jeśli ktoś nie rozumie stwierdzenia "Konwencja - magiczna saga rodzinna" (Misterium), albo "Klimat szekspirowski" (Sen nocy letniej), "Melancholijna opowieść jesienna z domieszką mystery" (GSL) - to wybacz, ale to nie jest wina LARPotwórców...
Strój - na wielu "przebieranych" LARPach ludzie przychodzili w swoich zwykłych ubraniach, tylko inaczej złożonych. Fakt, niektórzy z nas wymyślają jakieś masakryczne kostiumy, ale nie wszyscy. Z doświadczenia wiem, że pogrzebanie w szafie i minuta zastanowienia zawsze dają świetne efekty. Zresztą, nie ma ludzi również na nie-przebierane LARPy.
Tworzenie postaci? NO PROSZĘ CIĘ. Jedyną taką niesamowicie długą postacią, o jakiej słyszałam, byla postać Krzaka - bo sam ją sobie taką długą napisał. Na takich Gangach było sporo postaci spisanych na JEDNEJ kartce (np. postać Aiducha) i wcale na tyum nie traciły. Nigdy nie zmusza się nikogo do współtworzenia x-stronnicowej historii postaci, więc nie przesadzaj.
Miejsce publiczne? Np. mieszkanie Selket? Jakiś domek na wsi, odcięty od świata? Albo wynajęta sala, gdzie przebieramy się w łazience? Ciekawe rozumienie określenia "miejsce publiczne".
A już to, co napisałeś o fabule to czysta złośliwość. Nie przesadzaj. POKAŻ mi takiego LARPa, który się tak reklamuje.
Tak, wiem, przenośnia, ale już naprawdę zmyślasz. Nigdy do takiej sytuacji nie doszło, a przynajmniej ja nigdy nie byłam tego świadkiem. Jak sama byłam takim newbie, to zobaczyłam: O, LARP w konwencji romantycznej. Fajnie, aż zobaczę co oni w tym fajnego widzą. Jakoś nie czułam żadnej presji ani nie miałam kiedy przeżyć tej strasznej traumy, którą opisujesz.
I nie mam zamiaru Cię wyzywać, bo to dyskusja o LARPach, a nie nt. "Dlaczego nie lubimy AndrzejaB" czy coś Fakt, że zazwyczaj się z Tobą nie zgadzam w wielu sprawach. Mimo wszystko jednak sądzę, że do jakichś wspólnych wniosków możemy dojść, jeśli pominie się wszystkie niepotrzebne złośliwości.
___________________ Ostatnio zmodyfikowany przez gwyn_blath 2009-06-16 15:20:38
"Nie ma żadnej drogi do szczęścia. To szczęście jest drogą." (Budda Siakjamuni)
Już jakiś czas temu mnie to uderzyło, właśnie to, o czym pisze. Twórcy zaczynają tak nabierać tempa, że kiedyś wpadną w poślizg - by kolejny larp był "bardziej bardziejszy", jest mnóstwo angażowania, pisania, wymyślania, nawet jeśli ja deklarowałam nie-tworzenie postaci a chęć dostania gotowej, i tak zawsze było coś do nasmarowania czy wymyślenia. A u ludzi/graczy różnie bywa z czasem, weną, pomysłami i, nieraz, chęciami. To była przyczyna, dla której ja długo się wahałam przed zapisaniem na niektóre larpy.
Po drugie: stroje. Rzeczywiście, nikogo nie zmusza się do tworzenia "bardziej najbardziejszego" stroju. "Starzy" klubowicze zapewne znajdują w tym dużo radochy, i wśród "młodych" niewątpliwie też kilku by się znalazło, którym by się tworzenie strojów spodobało. ALE: tych "młodych" może faktycznie odstrasza i onieśmiela to, że "ja nie wiem", "ja nie umiem", "ja nie wiem, o co chodzi/jak to zrobić", "będę miał kiepski strój", "nie wiem, czy dorównam poziomem strojowym", "będę odstawał".... i tak dalej. Nie próbowali ale i nie dziwię się ich onieśmieleniu.
Moja wizja polepszenia sytuacji: (oryginalna nie będę, powtarzam za Levirem ) WIĘCEJ OSOBISTYCH ROZMÓW I AGITACJI!!!! Forum to za mało. Kiedyś twórca wstawał na spotkaniu klubowym i oznajmiał, opowiadał, namawiał. Dzisiaj to się załatwia przez forum, na który wielu "młodych" nie zagląda.
I, co zostało już dawniej wielokrotnie powiedziane: hasło rzucone w tłum - ginie. A podejście do kogoś osobiście, spojrzenie w oczy i rzucenie hasła personalnie - jest dużo skuteczniejsze.
Dlatego może warto zrezygnować nieco z rozdmuchiwania fabuły, scenariusza, tworzenia stron/podstron/specjalnychkontpocztowych, meganewsletterów, i (osobiście mnie irytującej) mody na Wielką Tajemniczość, a po prostu podejść osobiście do osoby i pogadać.
Zwłaszcza z tymi "młodymi". Zwłaszcza ich należałoby zachęcić, przyciągnąć. Na dobrą sprawę większości nawet nie znamy za bardzo a może się okazać, że naprawdę przynoszą ze sobą coś ciekawego i wartościowego. Wydaje mi się jednak, że nie dajemy im szansy się zbliżyć. I to chyba do nas, znaczy "starych", należałoby zrobienie kilku gestów zachęty.
I mam nadzieję, że w końcu zniknie ten podział na "młodych" i "starych". Wiem, że sama takich terminów używam w tym poście, jednak naprawdę mam nadzieję, że w końcu ta różnica się zatrze i nie będzie tak widoczna.
___________________ Ostatnio zmodyfikowany przez Selket 2009-06-19 10:01:56
Selket: masz rację.
Potrzebowałam jeszcze jednego LARPa, żeby poczuć to co Ty czujesz i zgadzam się z niemal każdym wysuniętym przez Ciebie wnioskiem.
Do megaLARPów podchodziłam jak do tej pory bardzo osobiście, gdyż w zasadzie uczestniczyłam w produkcji każdego z nich. Uważam, że były świetnymi imprezami i raduje mnie fakt, że wielu Graczy też tak uważa. Mamy z nich zaje*iste wspomnienia, świetne zdjęcia, masakrujące stroje i kilka settingów do obgadywania, jak już się skończą tematy na imprezie. Mimo to - teraz będzie z punktu widzenia MG - żadne inne LARPy nie dały mi tak popalić jak MEGAsy właśnie. Przy ich produkcji popełniono ogromną ilość błędów, z których większość gdzieś tam wykłada właśnie Selket - na swoją obronę mam to, że błędy te były w zasadzie nie do uniknięcia (niubisi uczą się na błędach). Mimo to ciążą mi ogromnie i dziś ciężko mi jest myśleć o MEGAsach bez jakiegoś dziwnego żalu do siebie. Nie wiem czy to się kiedyś zmieni, zwłaszcza, że ostatni całkiem urwał mi głowę, ale na dzień dzisiejszy w MEGAsach widzę jakąś straszliwą klęskę. Swoją - osobistą, nie wybitnych Graczy, nie ich fantastycznych postaci, nie tego co zrobili, aby do gry w ogóle doszło.
To nie brzmi zbyt zdrowo, na swoją obronę mam tylko argument, że za każdym razem byłam niebotycznie zaangażowana, praktycznie żyłam każdą postacią, faktem, wydarzeniem, przez wiele czasem tygodni nie wychodziłam z Lublina Pod, z westybulu Featherlove (tylko Sen jakby zostawił mi trochę więcej przestrzeni - być może dlatego najbardziej Sen do dziś kocham). Hipnotyzowałam się dramatami, tragediami, emocjami, namiętnościami każdej z postaci i mam dziwne, nieodparte wrażenie, że gdzieś w międzyczasie się w tym zgubiłam. Że to w co zapadłam wylazło z LARPa, weszło mi do głowy i teraz nie chce sobie pójść.
Zaangażowanie więc, a także to wszystko co Selket opisała, że jest nie-do-końca-fajne - z jednej strony było pozytywnym objawem aktywności, pasji, miłości do wykonywanej pracy kreatywnej, z drugiej do dziś ciągnie mnie po prostu w dół.
Sorry za smęcenie. Prawdopodobnie nie powinnam była tego pisać, ale - cholera - już nie mogę.
Pozdrawiam.
Wybacz, Wiewiórko, to co powiem. Dobrze wiesz, że jestem pod ogromnym wrażeniem każdego z tych "MEGAsów" i podziwiam Cię za tą pracę, za to że w ogóle chciało Ci się w coś takiego bawić. Pewnie to właśnie Twoje zaangażowanie sprawiło, że były takie a nie inne, ale...
Jeszcze zanim przejdę do meritum - Selket, zgadzam się z Tobą. Dobrze pamiętam, co czułem przed Gangami. Gdyby nie Słowik, to pewnie by mnie tutaj nie było, bo to on mnie przekonał, żębym się zapisał. Dzięki, Słowiku.
Boleje nad jedną rzeczą. MEGAsy stały się w oczach wielu czymś ponad nasze siły. Ta bardziejszość, do której goniliśmy, wyklucza wiele prób zrobienia kolejnego dużego projektu. Scena megaLARPotwórcza została zdominowana przez jedną osobę (chyba zawsze będziesz w tej kwestii grimuarowym guru). Chociaż na każdego Twojego LARPa zapiszę się bez zastanowienia, może przydałby się powiew świeżości w tej kwestii?
To trudna sprawa. Wiadomo, że lepiej jest mieć po swojej stronie kogoś doświadczonego, jak Ty, czy w tej chwili Słowik. Mam jednak wrażenie, że sama byś chętnie stworzyła sobie postać i przez pół nocy klimaciła i rozkminiała na Ranczu.
Wracam do posta Selket - przydałoby się jakoś złamać tą barierę. Wiadomo, nie każdy tak wsiąknie, ale lepiej chyba będzie próbować powoli przeciągać ludzi, a nie rzucać od razu na ogromny projekt. Proste, dwugodzinne LARPy, z dużo lżejszym podejściem niż Gangi czy MRF, są z natury dużo mniej odstraszające dla każdego newbie. Ja sam zaczynałem od Kontenera.
A podział na młodych i starych... bądźmy szczerzy. On nie zniknie nigdy. Przecież zawsze trzeba będzie nad kimś pracować, wciągać go, pokazywać mu, co i dlaczego lubimy. Odnoszę wrażenie, że w tym roku zostało to lekko zaniedbane. Może stąd właśnie wynika kryzys.
"Próbujecie uwolnić smoka z rąk kobiety? To nie powinno być na odwrót?"
Przyznaję, Wielka Tajemniczość odstraszyła mnie od wzięcia udziału w pierwszej turze zgłoszeń do Misterium.
Bawi mnie tworzenie bohatera, misterne układanie osobistej fabuły, ale kiedy już dochodzi do larpa żal mi, że nie przez cały czas jesteśmy tak samo zaangażowani w grę. Może to kwestia po prostu fizycznego zmęczenia (w końcu zwykle ładnych parę godzin nocą to trwa), a może tym, że wypadamy z roli skupiając się na "questowaniu"?
A do tego jeszcze jedno. Było mi naprawdę bardzo przykro, jak widziałam, jak ludzie przy wtórze wiwatów kopią keczupem w stodołę skutecznie wybijając graczy z klimatu. I zdaję sobie sprawę, że stwierdzenia typu: "oj, bo Wy gracie w te smutne larpy" są zamierzoną prowokacją, ale kiedy słyszy się ten sam tekst któryśtam raz, naprawdę dostaje się szału.
Czasem myślę sobie też, że wiele rzeczy z punktu widzenia postaci robimy bezzęzu, bo gramy larpa, który jest jednostkowym wydarzeniem (Jurku, po zastanowieniu przyznaję Ci rację). Ta sama postać zapewne zachowałaby się zupełnie inaczej, gdyby była to postać RPG. Czasem chyba na siłę (od strony fabuły) staramy się dorobić historii postaci puentę. Przyznaję, nie jestem tu bez winy...
A co do MEGAsów, żałuję, że nie udaje się już "po", a może nawet "zamiast" zorganizować MEGAsa tekstowego. Z poważną ilością graczy, bo jeśli w historię klikać będzie wciąż te same 5 osób, to sprawa mija się z celem.
Marzy mi się poważna tekstówka z ludźmi potrafiącymi pisać tak, jak prowadzący bohaterów MEGAsów grimuaryci. I tak na jakieś przynajmniej 50 osób...
Człowiek o wąskich horyzontach lepiej widzi to co przed nim.