Co do przypadków zatruciua to: bardzo często na płukanie żolądka jest za późno. Dotyczy to zwłaszcza zatrycia niektórymi grzybami, np: sromotnikiem, który może uderzać na trzeci dzień od spożycia. Przeciętny czas obecności pokarmu w żołądku to kilka godzin.
Tym niemniej płukanie zołądka nie zaszkodzi. Najlepiej dac pacjentowi do wypicia duzo ciepłej, słonej wody. Nie polecam próbować, po 3 łykach chce się wymiotować. Mozna tez stosowac zioła, np: wymiotnicę lekarską. Pomaga tez draznienie gardła np: piórkiem. Na marginesie: Cesarz Klaudiusz po otruciu został "dobity" takim piórkiem zamoczonym niepostrzezenie w truciźnie...
Treść wymiotów winna być zbadana: pozwoli to ustalić być może przyczynę zatrucia. Należy także podać substancje przeczyszczające (kora kruszyny) i na koniec podać węgiel drzewny lub glinkę do jedzenia (absorbuje toksyny). Pacjenta intensywnie poić, zapewnić spokój, nie podawać jedzenia.
W przypadku podraźnien zołądka i jelit ("fusowate" - wymioty z krwią i krew w kale: czarna jesli z jelit cieńkich, żywoczerwona jeśli z jelit grubych) podawać parzone siemię lniane.
Żołtaczka (sprawdzić kolor skóry, dziąseł, białkówek oka) oznacza uszkodzenie watroby. Podawać wówczas osłodzone płyny, dużo soków owocowych, duzo wody. Aby ułatwić płukanie organizmu podajemy leki moczopędne: np: napar z jałowca. Organizm ma się płukać.
Krew w moczu, bezmocz lub częstomocz - uszkodzenie nerek. Wówczas podajemy to samo co przy watrobie, w przypadku częstomoczu odstawiamy leki moczopędne, za to podajemy duzo białka, by nie tworzyły sie obrzęki i ładujemy duzo soli mineralnych (nieoczyszczona sól, przeciery warzywne).
Tak samo kończymy leczenie uszkodzonej watroby.
Co do mleka jako odtruwacza: działa w przypadku słabszych zatruć, potem, jesli ktos je toleruje, jest dobrym źródłem białka i soli mineralnych. Nie powstrzymujemy przy zatruciach wymiotów i biegunki, chyba, że sa bardzo gwałtowne i długotrwałe. Zawsze uzupełniamy płyny. najlepiej: lekko ocukrzona i osolona woda. Najlepiej solą brazową. To jest tez swietny lek na cholerę, przy której organizm umiera na ogół albo z odwodnienia spowodowanego biegunka albo przez infekcje wikłające. jak przetrzyma chorobę i się go będzie stale nawadniać: wyzyje.
Oczywiście jest to modus operandi a'la sredniowiecze.
A teraz o maści czarownic: Otóż wiele faktów wskazuje, iz narkotyzowanie się było bardziej powszechnie, niz sie nam wydaje. Dotyczyło m.in. dawnych, tkwiących w pogaństwie obrzedów. Na wsiach jedzono grzybki (łysiczka lancetowata) "biesy" oraz uzywano innych naturalnych specyfików. Jednym z nich była "masc czarownic". O niej to opowiadały wymeczone i skołowane wieśniaczki podczas przesłuchań w procesach o czary: była to mieszanka wywarów w tojadu, bielunia, wilczej jagody czy szczwoła plamistego (rózniło sie to od regionu). Silne wywary mieszano z sadłem (część substancji rozuszcza się w tłuszczach i nacierano sie tymi specyfikami. Maść miała działanie narkotyczne. Wywoływała m.in halucynacje, niekiedy natury erotycznej (orgie z "diabłem", zapewniała wesołe wizje (u biednych wieśniaczek super wizją był np: las kiełbas czy wielkie uczty na "sabacie", oraz, przede wszystkim, wrażenie lotu. (loty czarownic, porywanie przez "diabła". czasami udziałem kobiet był tzw. bad trip (porwanie do piekła).
Tego typu spraw ukrywanych jest więcej, to była cała tajna sfera zycia wiejskiego. Na przykład lizanie żab, a konkretnie ropuch: w ich skórze znajdują sie substancje halucynogenne. Obrzydliwa i piekąca wydzielina zapewnia wizje, głównie natury erotycznej. Stąd w bajkach mamy: pocałuj (poliż) żabę a zobaczysz księcia...
Czy są może jeszcze jakieś takie smaczki w historiach życia codziennego naszych przodków? jest może to w jakiejś książce zebrane może? Albo jakieś ciekawostki jak to inne narody się "bawiły" z różnymi ziołami?
Niestety, ja przynajmniej nie znalazłem. Oprócz fragmentarycznych danych i wzmianek w róznych źródłach, nie znam jakiejś np: książki na ten temat. Rozumiem nawet dlaczego: schizoli nie brak. Np: muchomor czerwony nie jest de facto tak trujący jak sromotnikowy, spożyty w niewielkiej ilości (nie wiem w jakiej) ma wywoływać halucynacje (niszcząc wątrobę). Wyobraźmy sobie dzieciaki latające po lasach i szukające tych grzybulców. A tak jest fama - to trucizna i jest spokój.
Wiem też, że rózne gatunki muchomora były stosowane przez naszych przodków. Słyszałem o łochyniach, bagiennych borówkach. Spożycie większej ilości działa lekko halucynogennie, głównie dwubarwne widzenie się włącza. Miód z zimowitów oraz rododendronów (a to już Kaukaz) działa halucynogennie, Gruzini dodają go do wina, w większej ilości - trujący.
Jednak naszym starym, sprawdzonym narkotykiem jest oczywiście (a często się o tym zapomina) alkohol.
Jak coś znajdę, to dam znać.
Pozdrawiam!
(...) można umrzeć wypijajając np: kilka litrów wody destylowanej na skutek zaburzeń elektrolitowych.
Był taki przypadek czy to tylko teoretycznie? Bo woda destylowana jest chyba tylko teoretycznie pozbawiona wszystkiego, co w niej pływa, więc trochę wierzyć się nie chce. Nie żebym odważył się próbować...
When you have eliminated the impossible, watch out for its vengeful friends.
Otóż jest to możliwe. Słusznie zauważyłeś, że woda destylowana nie zawiera niczego, oprócz wody. Dla naszego organizmu to bardzo, bardzo źle. Napoje (i w ogóle płyny) dzielimy na izotoniczne - mając takie samo cisnienie osmotyczne (stężenie soli mineralnych ) jak nasze tkanki, płyny hipertonicze o zawartości soli mineralnych wiekszym niż nasze tkanki i hipotoniczne o stężeniu mniejszym, np: woda destylowana. Izotoniczne to mamy np: napoje dla sportowców czy słynną sól fizjologiczną (0,9% soli kuchennej w wodzie destylowanej) do zastrzyków. Hipertoniczne płyny to np: badrdzo silny roztwór soli czy glukozy, a także po prostu większośc napojów. Wyższe stężenie soli fizjologicznych w płynie (hipertoniczność) powoduje, że takie stają sie też przerózne płyny omywające komórki. Wobec tego, aby wyrównać ciśnienie osmotyczne, z komórek uwalnia się woda i przechodzi na zewnatrz komórek, a nastepnie jest wydalana z moczem. Ekstremalnym przykładem jest zatrucie morska wodą: człowiek zaczyna wydalać mnóstwo moczu, odwadnia sie i umiera. Normalnie zaś płyny są raczej hipertoniczne, jednak w na tyle niewielkim stopniu, że nsza organizm to toleruje, a nawet tego wymaga, np: hutnicy pija lekko słonawą Wysowiankę czy sok pomidorowy, by uzupełnic straty minerałów podczas pocenia sie w wysokiej temperaturze. Natomiast przy piciu dużej ilosci płynów hipotonicznych (ekstremalny przykład - woda destylowana), to subiektywnie w komórkach jest wieksze stężenie soli mineralnych, niż w plynie tkankowym. Wobec tego, to z komórek uciekają sole mineralne i są wydalane, a na ich miejsce wkracza woda. Sole mineralne pełną niezmiernie ważna funkcje: są, w duzym uproszczeniu, elektrolitem, w którym krąży natualny prąd naszego organizmu (depolaryzacja nerów i mięśni), przenoszą ważne dla naszego ustroju substancje, zas utrzymywane sa w stanie kruchej równowagi. Kto przezył kaca ten wie, jak straszliwe jest niezbilansowenie elektrolitowe. tak samo spadek ilości wapna (też sól mineralna) we krwi o 10% może prowadzić do przejsciwych paraliżów. Wobec tego, gdy organizm wydalać zaczyna elektrolity, może dojsc do powaznych zaburzeń, a nawet utraty zycia. Oczywiście, to przykład raczej teoretyczny, gdyż nalezałoby wypić przynajmniej 3 litry na 60 kg m.c. wody destylowanej, a to raczej niemożliwe. Tym bardziej, jako metoda skrytobójstwa
Pozdrawiam
Otóż jest to możliwe. Słusznie zauważyłeś, że woda destylowana nie zawiera niczego, oprócz wody.(...)
Tzn. teoretycznie. Bo praktycznie to podobno tak nie jest, przynajmniej w przypadku wody destylowanej typu kupionego na stacji benzynowej. No ale przy takiej dawce śmiertelnej jak podałeś, odpada w jakimkolwiek wariancie . Dzięki wielkie.
A czy płyn hipertoniczny zawierający duże stężenie czegoś nie będącego w "normalnych" okolicznościach (i dawkach) trucizną może spowodować jakieś niemiłe efekty? Oprócz płynu Lugola i wspomnianej solanki?
Tak przy okazji: czy jest jakiś podły, podstępny i sadystyczny sposób na spowodowanie drastycznej zmiany pH krwi (o ponad 0,2)? Słyszałem, że to też skutecznie zabija. (Wlew dożylny jakiegoś paskudztwa chyba pozostawi zbyt wiele śladów, prawda?)
When you have eliminated the impossible, watch out for its vengeful friends.
Mówię o wodzie destylowanej w znaczeniu laboratoryjnym. Ta zawiera tak nieznaczne domieszki, że jest to bez znaczenia w omawianym przypadku. Isnieje także woda redestylowana, ta nie zawiera naprawdę niczego prócz H2O.
Jesli chodzi o napoje hipretoniczne, to najczęstszym jest jednak płyn oparty o domieszki soli kuchennej. Inne sole mineralne są w większych stężeniach na tyle trujące, że prędzej wywołają same zatrucie. Na przykład KCL - chlorek potasu. Natomiast np: cukier jest (do pewnego stopnia) rozkładany i umiejętnie rozdysponowywany w tkankach. Poza tym, człowiek dlatego właśnie pije po posiłkach, by zrównoważyć osmolarnośc swego srodowiska wewnetrznego. To instynktowne.
Co do wywołania ogólnoustrojowej kwasicy, to jest to trudne: na przeszkodzie stoi kilka układów buforujacych pH krwi. Tym niemniej kwasica sama pojawia sie np: po długotrwałych biegunkach, po zatruciu alkoholem - etanol przechodzi w aldehyd octowy, a nastepnie w kwas octowy, czy w przypadku błędów zywieniowych. Ale to ostatnie ma znaczenie raczej u zwierzat, zwłaszcza przeżuwaczy. Silny kwas podany do żołądka może wywołać uszkodzenie jego śluzówek, a nawet krwawienie oraz silny ból w każdym przypadku, więc to nie jest sposób cichy ani podstępny. Podanie kwasu dozylnie skończy sie natychmiastową hemolizą krwi czyli rozpadem krwinek. Jedynie pozostaje np: zbrodnia "lekarska" polegająca na wlewie dozylnym i powolnym substancji np: wiążących bufory obecne w krwi. Jest to teoretycznie mozliwe.