EEE, no ja się zupełnie nie zgadzam zwłaszcza z Akashne, ale tak naprawdę to chyba z nikim
Akashne - nie zgodzę się, że Władcę popsuli. Dla mnie był absolutnie doskonały, zwłaszcza wersja reżyserska. Fakt, czytałam to to, jak miałam 13 lat, ale jak dla mnie - nic dodać, nic ująć. Tzn. mogliby jeszcze pododawać, jak choćby nieodżałowanego Bombadila, kurhany itepe, nie miałabym nic przeciwko, gdyby Władca miał 5 części
P.S. Akashne, chyba jednak niedokładnie odrobiłaś pracę domową

Włamywacza się bierze po to, by otworzył drzwi, by móc zabrać złoto/zaciukać smoka/odebrać królestwo/zemścić się itepe. Ale, bądź co bądź, wejść jakoś trzba
Gosia, Jurek i inni: no, też się właściwie nie zgadzam. Bo nie uważam Hobbita za popsutego.
Moje odczucia co do Hobbita są mieszane. Co mi się nie podobało:
- komercyjne czy jak je nazwać wstawki, aż mnie zemdliło... Gandalf mówiący o drobnych dobrych rzeczach na co dzień, o miłości, dobrych uczynkach, pitupitu... bleh. Dowcipy rodem z kiepskich amerykańskich komedii, jak wysmarkanie się w Bilba... orrany... aż żal. Jak to było ze zbiorowym bekaniem krasnoludzkim u Tolkiena, to nie pamiętam. Jeśli go nie było, to to też spaprali. Jeśli było, to szkoda, że Tolkien tak spaprał. Tolkienowskie krasnoludy jakoś nie kojarzą mi się z tym, co, np. Sapkowskie krasnoludy i inne

Tzn. bekaniem, pierdzeniem itepe. Poza tym Tolkien to chyba nie te czasy i nie ten poziom, by cieszyć się z głośnego bekania. Aaale... doczytam z bratanicą do odpowiedniego momentu, to się sprawdzi
- Nie wszystkie krasnoludy mi się podobały. Ale, ujdzie.
- Szkoda, że gdy Bilbo znalazł Pierścień, to tę scenę ukazali inaczej niż we Władcy. Pozostało wrażenie niekonsekwencji.
Mnóstwo, a raczej zdecydowana większość w Hobbicie mi się bardzo podobała. Strasznie mi się podobało to, że nie pokazali na dzień dobry smoka w całej okazałości - jest na co czekać, pobudza apetyt

I ta scena, gdy Thorin idzie po płonącym drzewie w stronę Białego Orka... mrrr..
No i tutaj dochodzimy do rozbudowywania fabuły. Z jednej strony szkoda, że książki się nie trzymają. To jednak pozostawia lekki posmak rozczarowania. Z drugiej - film oglądało mi się tak rewelacyjnie, że właściwie to mogą sobie rozbudowywać, ile chcą

Delektuję się z przyjemnością
p.s. zdecydowanie przedawkowałam "itepe"
