...czyli kolejne wiekopomne grafomańskie dzieło, efekt całkiem niedawnych nocnych posiedzin.
Polowanie by squirel Kroki stawiał zdecydowanie i odważnie, spięte do bólu mięśnie idealnie poddawały się woli jego myśli. Czernią wtapiał się cicho w ciemność nocy, przemykając wśród mroku, niekiedy tylko ujawniając się oczom ciekawskich w kręgu żółtego światła ulicznych latarni. Szum w głowie był kojący, otępiał zmysły, lecz wzmagał uczucie siły, które go trawiło. Mięśnie całego ciała sprężyły się na chwile, gdy zza zakrętu wyłoniła się hałaśliwa grupa ludzi. Uskoczył w cień tak, że nawet go nie zauważyli. Jego źrenice rozszerzyły się na chwilę, by po chwili znów przemienić się w czarne, niebezpieczne szparki. Drapieżny błysk, który temu towarzyszył zgasł. Zacisnął usta. Czuł się wspaniale. Agresywna moc, która go przepełniała determinowała ruchy, w żyłach pulsowała ognista krew, nadając jego ciału specyficzny rytm, wyznaczany przez miarowe uderzenia serca. Myśli umykały. Na początku jasne i otwarte, teraz rozmywały się w jego głowie, tworząc wielobarwne spirale, rozrywane przez niewidzialny wiatr. Feeria barw wirowała gdzieś poza nim, ukazując jedynie strzępki prawdy, zachęcając do zaczerpnięcia więcej. Jasne światło raniło jego myśli, odurzając i otępiając wewnętrzny zmysł, który mu towarzyszył. Zapach trawy i deszczu odurzał i wywoływał wspomnienia pełne krwi. Emocje, wiszące w powietrzu niby mleczna mgła, szukały ujścia. Bestia wewnątrz niego, domagała się pożywienia... Gwałtownie skręcił w zaułek, który otworzył się obok. Jak dzikie zwierzę stopił się z idealną ciemnością, do której nie docierało światło latarni, zdradzał go tylko wewnętrzny blask jego oczu. Pragnął ukojenia. Wyładowania energii, która w nim wibrowała. Ciemność jego duszy podpowiadała mu, co ma robić. Przemknął tuż pod ścianą starego budynku, po czym znów zanurzył się w cieniu. Usłyszał kroki. Szybko pokonał niską barierkę i wtopił się w ciemność jednego z budynków. Młoda kobieta, podążała w dół ulicy. Jej kroki dudniły głośno w pustej przestrzeni, rozbijającej dźwięki na wielotonowe echa. Wstrzymał oddech. Przeszła obok, nawet go nie zauważając. Nie wyszedł już więcej w krąg światła. Cień rzucany przez drzewo jeszcze bardziej ukrył go przed widokiem ciekawskich. Wtedy go zauważył. Zastygł w bezruchu, niemal fizycznie czując ciepło jego krwi, przepływającej tuż pod skórą. Bezszelestnie podkradł się bliżej, zaczaił i sprężył wszystkie mięśnie w skończonym wysiłku. Jak torpeda odbił się od ziemi i skoczył. "Filemon! Ty stary wyleniały kocurze, znowu polujesz w ogródku na ptaki?!! Jakbyś nie miał czego żreć! Czekaj, niech no ja Cię dorwę!" | Profil
|