Regulamin 
Profil
Wyszukaj
Idź do strony:
Odpowiedz
LARP "Ostatnie Kuszenie Legata"
Gdybyś mógł wziąć udział w opowieści o średniowiecznej krucjacie, w którą postać chciałbyś się wcielić? (załóżmy, że płeć nie ma znaczenia :-))
rycerz świątyni, francuski templariusz 21% [4]
wędrowny handlarz ikonami i relikwiami 21% [4]
katarski perfecti, strażnik tajemnic 10% [2]
niewierny saracen na usługach hrabiów 15% [3]
rebeliant, partyzant kryjący się w cieniu 10% [2]
papieski inkwizytor, dominikanin 15% [3]
najemny routier z dzikiej Iberii 5% [1]
Postów: 4991
Punkty: 0

LARP "Ostatnie Kuszenie Legata"


”Strużki dymu snujące się z dogasających pośród leśnych polanek ognisk, unosiły się sennie ponad wierzchołki drzew i znikały w nieprzeniknionych ciemnościach. Pomiędzy konarami, niewyraźnie na tle nocy, odcinały się namioty – kolorowe, należące do dowódców i dygnitarzy, białe, w których nocowali krzyżowcy i zwykłe, szare, z lnianego płótna, dla szeregowych żołnierzy. Pośród nich wyróżniał się wystawny i wielki jak dom namiot legata papieskiego - Amaury’ego, opata Cîteaux i arcybiskupa Narbonne, w którym tej nocy gościł on na naradzie samego Simona de Montfort, earla Leicester, naczelnego, wskazanego przez króla, wodza krzyżowców. Z wnętrza namiotu dobywało się jasne światło, a przy jego wejściu czuwał drzemiący, okutany chroniącym od chłodu płaszczem, rycerz. Obóz krzyżowców, z wyłączeniem straży i debatujących możnych, spał bez świadomości co przyniesie następny dzień.

Tymczasem wysoko ponad ich głowami, na szczycie pagóra zwanego Pog, w niewielkim okienku zachodniej fasady fortecy Montsegur, tliła się świeczka. Dwie pobladłe postacie z trwogą zerkały ku rozsypanemu u podnóża wzniesienia obozowi i rozmawiały ze sobą szeptem. Jedna z nich – jasnowłosa, drobna kobieta o przenikliwym spojrzeniu, wyraźnie niewyspana i wycieńczona, z cieniem kładącym się pod oczyma, drżącymi dłońmi wskazywała na niewielką, ukrytą pomiędzy drzewami, kamienną ścieżeczkę prowadzącą w dół spod murów i ginącą w ciemnościach nocy. Druga postać - postawny, ubrany w brązową sukmanę, mnich o wyrazistych rysach twarzy, sceptycznie pokręcił głową. Wiedział, że przemknięcie tędy nawet pośród nocy nie rokuje dla oblężonych żadnej szansy. Zgodnie z opowieścią Samueli ścieżka kończyła się bowiem niewielkim wąwozem przebiegającym tuż przy obozowisku otoczonych złą sławą, najemnych rycerzy, ściągniętych przez de Montforta zza hiszpańskiej granicy. Ryzyko było zbyt wielkie, zważywszy na to, iż wśród Routiers byli ponoć i tacy, którzy nie musieli nigdy składać głowy do snu. Krwawe legendy jakie o nich krążyły, opowieści o ich napadach i grabieżach, wystarczająco działały na wyobraźnię…

Ojciec Maurice dobrze wiedział, że sytuacja była beznadziejna. Kiedy był jeszcze młodym, świeżo upieczonym zakonnikiem, los rzucił go wraz z krzyżowcami na wyprawę która, miast odbijać obleganą Akkę, na skutek pokrętnej manipulacji jednego z weneckich dożów, zaatakowała Bizancjum. Niechlubne te czasy krzyżowcom zapomniano, ale Maurice’owi, najbardziej chyba niewinnemu ówczesnemu szpitalikowi, do dziś przewijały się w nocnych koszmarach. Jedyną dobrą stroną IV krucjaty było chyba to, że Ojciec poznał wojenne rzemiosło niemal tak dobrze jak sami rycerze i dziś wiedział, że nawet mysz nie przemknie niezauważona ku podnóżom otoczonego zwartym kordonem wzgórza. Ultimatum legata papieskiego upływało, a oblężonym pozostały zaledwie dzień i noc na decyzję, nim Arnaud Amaury wraz ze sprzysiężonym Simonem z Montfort i jego rodzonym bratem Amalrykiem, zmiecie fortecę Montsegur z powierzchni ziemi, a wraz z nią wszystkich Perfecti i ukrywającą się za murami miejscową ludność.

Najgorsze jednak było to, iż pod gruzami pogrzebany zostanie także sekret, który chrześcijańskiego opata zmusił do złamania przyrzeczonych na ślubach obietnic i rzucił na pomoc katarskim heretykom. Tajemnica, która stała się obiektem jego ostatecznego zatroskania...”


"L'ultima tentazione di legato", czyli O s t a t n i e K u s z e n i e L e g a t a to LARP przygodowo – historyczny, który – jeśli dobrze pójdzie i zbierze się odpowiednia ilość chętnych graczy – odbędzie się latem na terrAkademikonie 2011. Tym razem udamy się do średniowiecznej Langwedocji, a konkretnie do 1244 roku, w pobliże owianej mgłą tajemnicy twierdzy Montségur. Do dnia 15 marca, a więc zaledwie krótkiej chwili przed tym, gdy – zgonie z historycznymi realiami – krwawo zakończyła się dramatyczna dziesięciomiesięczna epopeja obrony fortecy na wzgórzu Pug. Czy podczas gry historia potoczy się tak samo? O tym zadecyduje L e g a t...

Nie będzie to jednak zwykły LARP, lecz epicka, trwająca kilka miesięcy, opowieść, którą gracze spróbują napisać od nowa. Historia poprzedzona wieloma wydarzeniami, dziejącymi się zarówno w świecie gry, jak i poza nim – w świecie całkiem realnym dla graczy. Na całokształt legendy o Montségur złoży się bowiem nie tylko gra podczas terrAkademikonu, ale także inne spotkania i wydarzenia, rozciągające się na wiele poprzedzających lipiec miesięcy.

O wszelkie uwagi, pomysły proszę już dziś, na adres e-mail okl@terrakademikon.pl Wszystkim tym, którzy zechcą już od dziś nawiązać swobodną korespondencję, zaoferować mogę szeroko rozumiany "współudział w zbrodni", w szczególności przy współorganizacji eventów poprzedzających LARPa. Jeśli więc i Ty, masz ochotę trochę pobawić się zanim nadejdzie lipiec, wziąć udział w organizacji małego czy większego spotkania czy wydarzenia – nie wahaj się. Pisz. Naprawdę dobre opowieści nie lubią ciszy i pustki.
Zapraszam także do korespondencji na niniejszym forum.

Tymczasem zachęcam do zapoznania się z pierwszymi, dotyczącymi LARPa, tekstami, które sukcesywnie zamieszczane będą w dziale Artykuły na portalu Klubu Grimuar:

Z listów papieża Innocentego III

Legenda, czyli Wiatr znad Montségur

Ścieżki, czyli pierwsze zarysy postaci

Inspiracje do powstania LARPa
___________________
Ostatnio zmodyfikowany przez 2010-11-16 22:38:06
Offline
Profil
Wiadomość
Postów: 4991
Punkty: 0
"Zmierzchało, kiedy turkoczący po wybojach wóz zaprzężony w dwa silne konie, wtoczył się za ogrodzenie otaczające wioskę u podnóża wzgórza. Z doliny widać było już w oddali pierwsze światełka ognisk otaczających ściśle piętrzącą się na tle nieba twierdzę. Na razie panował tam spokój, ale mieszkańcy wioski wiedzieli, że to złudne poczucie chwilowego bezpieczeństwa wkrótce rozwieje się w pył.

Kyot de Provence wytoczył się w karczmy i chybotliwym krokiem postąpił ku ścieżce prowadzącej do latryny za winklem. De Montfort wizytował obóz i nie było szansy aby tego wieczoru wrócił do wioski, więc naczelny mnich – trubadur krzyżowców nie obawiał się nakrycia na osuszaniu dzbanów wybornego langwedockiego wina, umysł jego zamroczony więc był na tyle, że trudno mu było trafić w wąską dróżkę. Wstyd mu było trochę, iż pofolgował sobie nieco tego dnia – nażarł się jak świnia, napił a nawet pozwolił sobie raz czy dwa razy, łamiąc zasady świątyni, obłapić tu i ówdzie miłościwie obdarzoną przez Pana karczmarkę. Kiedy jednak chłodne, płynące od gór powietrze, owionęło go trochę, wszystkie zmartwienia poszły znowu w kąt.

Wóz zatrzymał się tuż przy karczmie, a z kozła zeskoczył brodaty, ogorzały potężny mężczyzna w skórzanej, nabijanej ćwiekami, kurtce. Razem z nim na wozie nieruchomo siedziała jeszcze jedna osoba w długim szarym płaszczu, z kapturem narzuconym na głowę. Sądząc po drobnych gabarytach była to kobieta. Za nimi w wielkiej żeliwnej klatce umocowanej do wozu, przykuta kajdanami do jej prętów, kuliła się w plątaninie szmat drżąca, rachityczna sylwetka.

- Tyś jest panie Rycerz Świątyni! – zagadnął wesoło brodacz – Poznaję cię, boś razem z braćmi swymi oblegał Béziers.
Kyot skrzywił się lekko, albowiem wspomnienie o rzeźni w Béziers nie było mu miłym. Sam uważał, że wydarzenia tamtego okresu nie zapiszą się chlubnie w historii decyzji papieskich i że za lat sto czy dwieście przywoływane będą jako przykład bezmyślnej tyranii kościoła. I będą dobrym argumentem. Tym niemniej skupiwszy nieco rozbiegane myśli, przyjął na powitanie dłoń brodacza i skinął głową, nie mówiąc ani słowa.
- Jam jest Dominique z Rennes-Le-Chateau. Wiozę wiedźmę z klasztoru Montazels, do legata Amaury'ego. Czy jest on w wiosce?
Mnich trubadur był niemal pewien, że już słyszał nazwę Rennes-Le-Chateau, ale w jego zamroczonym napitkiem umyśle jak na złość zapanował chaos tak potworny, iż ze strzępków niejasnych przeczuć nie potrafił wyłowić ni jednej istotnej informacji. Odchrząknął więc tylko, ciekawsko zezując na posągową kobietę siedzącą na koźle i nie nazbyt płynnie odparł:
- Nie panie, legat Amaury stacjonuje w obozie pod zamkiem. Jeśli tylko zechcesz wyjechać tą samą bramą i skręcić w pierwszą drogę na prawo, wyboista ścieżka doprowadzi cię prosto do koszarów. Tam spytaj o drogę dalej, w obozie nie trudno bowiem się pogubić.
- Dzięki ci czcigodny panie! - Dominique natychmiast wskoczył na kozła i chwycił za lejce – Do zobaczenia zatem. Najpewniej już wkrótce! - Rzucił jeszcze z szelmowskim uśmiechem, po czym zawrócił wóz na drogę którą przyjechał. Kyot jeszcze przez chwilę zastanawiał się co też woj mógł mieć na myśli, przewidując ich szybkie spotkanie, gdy spomiędzy prętów klatki i plątaniny szmat błysnęły mu jasne oczy. Ni stąd ni zowąd lodowaty dreszcz przeszedł mu po plecach, a nogi nagle zrobiły się sztywne jak kołki, kiedy tak patrzył jak wóz mija bramę i ginie w półmroku zapadającej nocy."



PIERWSZE POSTACIE:


- Arnaud Amaury – opat z Cîteaux, legat papieski, dowódca krucjaty,
- Simon de Montfort - earl Leicester, naczelny dowódca templariuszy,
- Kyot de Provance – mnich trubadur, templariusz, rzecznik Rycerzy Świątyni,
- Salomea – córka młynarza z wioski Montsegur,
- Ojciec Maurice – mnich franciszkanin, niegdyś szpitalnik na krucjatach,
- Doriana z Montazels – przeorysza klasztoru w Montazels,
- Dominique z Rennes-Le-Chateau – woj najemny, podróżnik i awanturnik,
- Medb.

Czy macie już jakieś pomysły na historie postaci? :-)
___________________
Ostatnio zmodyfikowany przez 2011-01-01 20:43:25
Offline
Profil
Wiadomość
Admin
Grimuar
Car Luxurians
Skąd: Gdynia
Postów: 2747
Punkty: 9108
Łe, czemu tylko jedną opcję można wybrać? :(
Offline
Profil
Wiadomość
Postów: 4991
Punkty: 0
Selket, ankieta jest raczej niezobowiązująca. Liczę na to, że w Waszych głowach pojawią się bardziej barwne pomysły. :-)
Offline
Profil
Wiadomość
Grimuar
Ulcus
Skąd: Nowa Aleksandria :D
Postów: 797
Punkty: 1735
Saraceni są elo :D
ale tak w ogóle - pomysłu na postać nie mam, ale jak powstanie to pewnie będzie ze Ścieżki Namiętności, bo jest cudnie opisana a ja takie właśnie role lubię ^^
ale to się jeszcze zobaczy :)
___________________
Ostatnio zmodyfikowany przez Akashne 2011-01-02 21:43:16
Hej, Heretyku! Masz ogień?!

Rzeczywistość budzi u mnie głęboki sprzeciw.
Całe szczęście, że rzeczywistość to coś, co przytrafia się innym.
Offline
Profil
Wiadomość
Grimuar
Pustula
Skąd: Rzeszów-Łańcut
Postów: 305
Punkty: 715
Szkoda, że nie ma opcji "inny" :}
Piwo Hobgoblin z browaru Wychwood & Steampunk Strong Ale
Offline
Profil
Wiadomość
Grimuar
Ulcus
Skąd: Chełm/Lublin/reszta świata
Postów: 1081
Punkty: 2317
Ja tam mogę być (vide ostatnia prelekcja) ciurą obozową handlującą relikwiami :P
Offline
Profil
Wiadomość
Postów: 4991
Punkty: 0
Hej!

Wygrzebałam dla Was w sieci "galerię bohaterów", zawodów, stylów życia, w które wcielić można się podczas gry w LARPa dziejącej się w średniowieczu. Każdy archetyp opisany jest barwnie w kilku słowach. Mam nadzieję, że pomoże Wam kreować własne postacie. Zerknijcie! :-)

http://www.badgersden.com/MT/MdvlOccupation.htm

&

http://www.badgersden.com/MT/MdvlOccupation2.htm
___________________
Ostatnio zmodyfikowany przez 2011-01-20 14:00:09
Offline
Profil
Wiadomość
Postów: 4991
Punkty: 0
Zobaczie prehistorię i historię twierdzy Montségur w krótkim i pięknym spocie reklamowym środkowych Pirenejów.



Co sądzicie o tym miejscu? Czy nadaje się ono na scenografię do LARPa? Czy jest wystarczająco klimatyczne i romantyczne? I co czujecie bądź co przychodzi Wam do główek kiedy je widzicie? :-)

Bardzo ładnie proszę o wymianę opinii. Pozwoli mi to bardziej 'dostosować' scenerię gry do Waszych potrzeb.
Offline
Profil
Wiadomość
Grimuar
Crusta
Skąd: z krypty
Postów: 1672
Punkty: 3644
Kilka ulotnych wrażeń:

Na wiele wieków przed tym, zanim pojawili się tam chrześcijańscy mnisi o wygolonych tonsurach i zanim stanęły tam mury zamku, wzgórze musiało już należeć do starszej potęgi...

Zimne - w dosłownym sensie - mury klasztoru. Chłód ścian, zimny powiew powietrza - i cisza. Jaką straszną karą musiały być śluby milczenia. I jak dużo czasu musi upłynąć, zanim milczący zacznie zapominać, jak to jest mówić...

I generalnie to tak, owszem, miejsce jest klimatyczne.
To kto zamawia busa i o której wyjazd? ;)
Człowiek o wąskich horyzontach lepiej widzi to co przed nim.
Offline
Profil
Wiadomość
Odpowiedz