Aleksander Wat, "Bezrobotny Lucyfer". (Ten tytułowy Wat z piosenki Kaczmarskiego). Ładne opowiadanie, warto.
Robert A. Heinlein, "Rocket ship Galileo".
Moim zdaniem najgorsza rzecz, jaka wyszła z maszyny do pisania tego autora. Trzech chłopców i fizyk dokonują pionierskiego lotu na Księżyc. Oczywiście chłopcy są rzekomo ponadprzeciętnie uzdolnieni i interesują się astronomią/budowa rakiet, a to załatwia cały problem braku wiedzy i umiejętności.
Wiecie, jedna z tych książek, gdzie reaktor jądrowy buduje się w garażu, spawy wykonane w tymże lokalu są idealnie szczelne a pierwszy z brzegu skafander nadaje się do spacerów po Księżycu. Potem jest już tylko weselej. Ot, literatura młodzieżowa, ku pokrzepieniu serc i zachęceniu do majsterkowania. (Choć skąd zachęcona młodzież kupi takie ilości aktynowców?)
When you have eliminated the impossible, watch out for its vengeful friends.
|