Chciałam wyrazić wieeeelki respekt wobec orgów za zorganizowanie tego LARPa. Naprawdę, brak słów na opisanie tego, co się wydarzyło.
Fabuła - cóż, opowiadaliśmy ją sobie później przez kilka godzin, a i to w skrótach. Nie wiem, jak Wiewióra mogła to wszystko ogarnąć - szacun dziewczyno.
Klimat - jeszcze nie zaczęliśmy LARPa, ale jak tylko tabor, goście i trupa stanęli przy ognisku w tych strojach, to od razu przenieśliśmy się TAM. Momentalnie. To był niesamowite. Także przelotny deszczu i błyskawice na horyzoncie - naprawdę, cieszę się, że nie graliśmy w stodole. Widoku postaci Słowika wyłaniającej się ze zboża NIC by nie zastąpiło.
Emocje sięgnęły szczytu. Muszę przyznać, że w paru momentach łzy dosłownie stanęły mi w oczach, a co najmniej raz w ogóle nie chciały pozostać na miejscu. Było po prostu niesamowicie, w życiu mi się nie udało aż tak wczuć w to, co się rozgrywa. Przy okazji dzięki wszystkim współgraczom za niesamowitą grę, dzięki której razem przenieśliśmy się do taboru.
Wiem, że nie wszystko się udało - nie odbyło się przedstawienie, a np. moja postać nie osiągnęła swego celu, ale i tak to było coś, co będę wspominać z rozrzewnieniem.
Strasznie mi smutno, że jest już po LARPie, że wszystko się już skończyło, i że nie możemy już wrócić na Hilwat...
__________ Ostatnio zmodyfikowany przez gwyn_blath 2008-07-13 21:51:46
"Nie ma żadnej drogi do szczęścia. To szczęście jest drogą." (Budda Siakjamuni)
Nie ma sensu powtarzać po innych Dokładne opisanie tego, co czuję po LARPie i tak jest niemożliwe Trochę szkoda mi Iolana-Nikolaia... Mam lekkie wrażenie, że nie w pełni rozwinął skrzydła "Siostra" - szacunek, Saviya naprawdę była klimatyczna i wbiła się w pamięć, a zaraz po niej Custoe. Jeszcze raz szacunek i wielkie dzięki dla wszystkich biorących udział oraz dla organizatorów. A teraz idę sobie przycupnąć cichutko w kącie
Oj nie słodź, bo próchnicy dostanę.
Ale uważam, że jako rodzeństwo ogólnie rzecz biorąc wypadliśmy nieźle
A szlachcica było mi szkoda już po jakimś czasie, gdy musiałam go spławiać i spławiać, ale cóż - to akurat sam mu nabruździłeś
"Nie ma żadnej drogi do szczęścia. To szczęście jest drogą." (Budda Siakjamuni)
Custo się nie obrazamógł dzieki temu co nieco poknucwidze ze za mało napisałem wczesniej. Re we la cja!!!
jesteście na prawde złoci, o kazdym mógłbym coś powiedziecna prawde swietnie się bawiłem dzięki wam i z wami a jeszcze do tej pory nie poszedłem spac
Boje się ze przysnią mi sie oczy Savii i usta mówiące ODEJDŹ!
ale czzuje już efekty Miśkowego GAAAAAAAAAZu
jeszcze raz. Niesamowici jesteście ludzie, zapraszajcie mnie częściej
Łał!
Jazda, jaką zapewnili nam Squi z Excrayem godna jest tego, by opowiadać ją potomnym! Siatka zdarzeń i połączeń, którą wszyscy byli tu powiązani zbiła by z tropu szerloka holmsa...
Przyznam szczerze, że nigdy, ale to absolutnie nigdy nie miałem takiego wrażenia, że jeżeli nie zrobię czegoś SZYBKO, to będzie absolutny fakap. W pewnym momencie (autentycznie) musiałem powstrzymywać łzy, bądź głośny okrzyk 'KU**AAAA!!!'.
Każda, pojedyncza postać miała w sobie coś tak niesamowitego, tak wspaniałego, że aż nie chciało się wierzyć, że powstały one podczas wspólnego tworzenia poprzez graczy i ogrów. Sam miałem wrażenie, że historia godną ekranizacji by była
Spisek gonił spisek i szczerze mówiąc, podczas larpa itself nie udało mi się poznać nawet połowy waszych knowań (choć i tak większość z nich polegała na: kto może zabić Biołego? )
Początkowo byłem nastawiony nawet na anty do całej larpowej mechaniki, jednak kiedy pierwsze karty poszły w ruch stwierdziłem: 'Łał, to na serio jest zajebiste!'. Szczególnie podobały mi się karty ze specjalnymi komentarzami nań (sam wszedłem w posiadanie jednej z nich, dzięki uprzejmości starej Miriam, ironicznie chyba zwanej Młodszą (joke).
Specjalne pozdro idzie w stronę Mroka, który potrafił skomplikować mi życie na tyle, by mi się odechciało (żyć, nie grać. Jedno nie było równoznaczne drugiemu. Cóż... magia Hilwatu potężną była...), oraz Draqua, który w pewnym momencie, kiedy przechadzałem się wokół ogniska, po prostu wbił mi Waleta w plecy... Takiego WuTeeFa nie miałem chyba na żadnym innym LARPie
Jeszcze jedno pytanie na koniec: czy ja rzeczywiście wyglądałem na takiego sk****syna?
If you don't eat yer meat, you can't have any pudding! How can you have any pudding if you don't eat yer meat?!
Sk****syn to mało powiedziane Twoje pogardliwe uśmiechy i złowieszcze spojrzenia wprawiły Saviyę w prawdziwą histerię, wyglądałeś bardziej demonicznie niż przyzwane dusze Nie wiem, jak wrażenia innych, ale każdy komentarz Yoratha w moją stronę był coraz okrutniejszy, i moja desperacja sięgnęła szczytu.
Gdyby nie to odgrywanie, to pewnie inaczej by się to wszystko skończyło
"Nie ma żadnej drogi do szczęścia. To szczęście jest drogą." (Budda Siakjamuni)
Skoro jest już po wszystkim to i my pozwolimy sobie na małe podsumowanie. Na początku chcielibyśmy (piszę w imieniu swoim i Excraya), podziękować bardzo serdecznie za udział w naszej od wielu miesięcy przygotowywanej grze. Włożyliśmy w nią ogromnie dużo serca, kreatywności i pracy, stąd to naprawdę dla nas ważne, że się Wam podobało. Być może to trochę zabawnie brzmi, ale Wasze dobre samopoczucie, tyle rozmów o LARPie po LARPie, zaangażowanie przed i w trakcie, opisywane przez Was wrażenia, to najcudowniejsze czego mogliśmy oczekiwać. Wasz fantastyczny odbiór sprawił, że jestem szczęśliwa. Dziękuję Wam. :-*
* * *
CREDITS
W rolach głównych Nadia Gunnarowa – Wiki Gunnar Mistrz Hilwat – Levir Saviya Yorathowa, Pięknolica – Gwyn_blath Iolan – Nikolai, W Sobie Zamknięty – DrAq Ruda Obłąkana – Braids Pesha, Cygański Król Niedoszły – Lechó Miriam Młodsza, Żywcem Do Piekieł Wzięta – Gomora Yorath Myśliwiec Wyniosły i Mściwy – Bioły Luis Durand, Co Do Boga Powrócił – Gwindor Custo Nuvion Książę Poeta – Fallar Tobbar Przeklęty, Zdrajca Miłosny i Trupy Reżyser – Nornick Andrzej Wydroń Przeklęty, Co Z Upiorami Rozmawiać Umie - Prymus Stiggur Przeklęty i Brat Rycerski Pierwszy – Jura
Special guest Star Ojciec Michał, Poszukiwacz Prawdy – Jarstal Cenobita, Wysłannik Piekielny, Strażnik Praw i Grzechów Tropiciel – Słowik Brat Rycerski Drugi i Katastrofy Gazowej Wieszcz – Misiek Selene, Dusz Złodziejka, Kochanica Lucyfera – Lilianna Arkan, Światło Boga, Wybawiciel Uciśnionych – Jaca Hrabi Wilk, Były Cenobita, Dręczyciel i Sadysta – Werbat Josef Wygrzebaniec, Sługa Hrabiego Największy – Mroq
Support techniczny
Piotrek, Brat Adamowy
Emilia Nornicka
Stasiek, Mąż Braids
A teraz propozycja – Oskary LARPa. Czy zechcielibyście wręczyć LARPowego Oskara? Jeśli tak to komu i za co? Kto zasłużył na Oskara za najlepszą kreację aktorską? Kto za najefektowniejszy kostium? Do dzieła! Możecie skorzystać z przykładowych kategorii poniżej, ale też zachęcam do dopisywania własnych. :-)
Sen Nocy Letniej, LARPowe Oskary squirel
Najlepsza rola męska: Yorath Myśliwiec. Najlepsza rola żeńska: Miriam Młodsza. Najlepszy kostium: exequo Cenobita & Ruda. Najefektowniejsze wejście: Lilianna. Najlepszy tekst z gry: "- Misiek, zamknij się! - Dorota, nie mogę!". Najbardziej zachwycająca gra aktorska: Ruda. Najbardziej lubiana postać: exequo Pesha & Custo. Najbardziej nielubiana postać: exequo Yorath & Hrabi Wilk. Najbardziejsze szerzenie chaosu i zamieszania: exequo Misiek & Excray.
* * *
Sprawa która umknęła mi po LARPie, czyli kwestia zrzutki. Czy ktoś zechciałby, z braku mojej obecności w Lublinie, podjąć się zebrania po 5plna od każdego grającego w LARPie gracza? Pieniążki podzielone zostaną na pół pomiędzy squirel i Excraya z racji zwrotu części kosztów zakupu rzeczy na LARPa, a w drugiej połowie na zwrot części kosztów przygotowania efektów specjalnych przez Excraya.
Mi mniej więcej z zakupów wyszło, na to co pamiętam:
4 talie kart (pozostałości zostaną wykorzystane na innym LARPie) - 20pln,
papier i ponad połowa tuszu do drukarki kupionego specjalnie na tę okazję - ok. 30pln, koperty, lak, sznurek, świece t-light, wkłady do zniczy - w sumie około 15pln,
miód pitny – 13pln.
Nie wiem ile Excrayowi wyszło z zakupów „chemicznych”, bo nie chce powiedzieć (nie chce też zwrotu kosztów, ale mnie się wydaje, że tak czy siak chociaż odrobinę za chemikalia i niestety zalaną przez deszcz instalację, powinno się mu zwrócić), ale zdaje mi się, że pewnie ze 2-3x tyle.
Jeśli ktoś by się zgłosił na ochotnika to będziemy bardzo wdzięczni. :-)
__________ Ostatnio zmodyfikowany przez squirel 2008-07-14 20:11:28
Oskarów nie przyznam, jednak chciałabym napisać, które momenty / postacie były dla mnie naj-naj-naj-naj-naj (x50). To osobiste moje odczucia, części z nich inni gracze pewnie nawet nie skojarzą, jednak muszę się tym podzielić. Emocje sięgnęły zenitu, pewnie dlatego, że nigdy jeszcze nie było mi dane nie: wczuć się w postać, ale BYĆ nią, tak w stu procentach; wszystkie kilkumiesięczne przygotowania i klimat stworzony w czasie gry do tego stopnia mi zamieszały w głowie.
Po pierwsze:
- gdyby Iolan-Nikolae nie skończył tak tragicznie, byłby jedną z najlepszych postaci, mówię absolutnie szczerze. Draq był na tyle przekonujący, że w pewnym momencie absolutnie zapomniałam o swoim celu, lecz latałam i szukałam sposobu na zdjęcie klątwy; już po tym, jak dosięgło go Fatum, próbowałam mu pomóc, bo po prostu tak mną ta cała sytuacja wstrząsnęła.
- Custo też był świetny, żałuję że nie miałam z num więcej interakcji, jednak mój brat takie historie mi o nim opowiedział, że czułam do szlachcica absolutną pogardę i obrzydzenie; jako graczowi jest mi strasznie żal, bo Fallar był w tej roli naprawdę fajny i jest mi go po prostu szkoda
- wydaje mi się, że bardzo niedoceniona została Nadia. A była to kobieta nie tylko bardzo silna, ale też dobra, której naprawdę zależało na dobru swych dzieci i reszty rodziny; jej niezasłużona śmierć była wydarzeniem naprawdę strasznym.
Po drugie:
- chwila, gdy Cenobita wynurzył się ze zboża, zasłaniając twarz dłonią z wymalowanym okiem... Dreszcz i zawał. To było przerażające, niesamowite i klimatyczne do granic możliwości.
- kiedy niedługo po rozpoczęciu Hilwat przekonałam brata, by zdradził mi rzecz klątwy, i powiedział mi, że to już ostatnia jego noc wśród żywych, że nie mogę go nijak ratować... Podczas tej rozmowy popłakałam się po raz pierwszy i byłam autentycznie załamana, że tracę brata. Draq - no więc mówię, że rodzeństwo z nas było udane
- po pierwszym ataku Rudej, słowa Peshy: "Jest z nią coraz gorzej... Wydaje mi się, że z każdym dniem jest jej coraz mniej... (chwila ciszy) Ale dziś będzie księżniczką..." Tutaj popłakałam się po raz drugi. Respekt dla Lecha, brak mi słów. Dla mnie to był najsmutniejszy moment całej gry.
- cała sprawa z Yorathem mnie naprawdę dobiła. Podobnie jak Bioły, czułam straszny ciężar bardzo szybko upływającego czasu, gdzie każda sekunda coraz bardziej przybliża mnie do nieszczęścia. Wszystkie potajemne rozmowy z Hrabim, podburzanie kolejnych ludzi przeciwko Myśliwcowi, próby przekonania ojca, zaręczyny, wreszcie poszukiwanie kogoś, kto pomoże naszej stronie konfliktu pozbyć się Yoratha - wtedy o tym nie myślałam, gdyż jako gracz właściwie nie istniałam, ale z perspektywy czasu widzę, jak bardzo Saviya "degenerowała się" i o ile zaczęła jako niewinna dziewczyna, o tyle po jakimś czasie planowanie morderstwa przychodziło bez najmniejszego zastanowienia.
- w momencie, kiedy Yorath zabił swego niedoszłego mordercę (czy też jednego z wielu...), zobaczyłam, jak komuś może się zawalić cały świat - tyle miesięcy planowania, skrywanych nadziei, marzeń o poprawie losu - i nagle Saviya została tego pozbawiona i wpadła w histerię. Te graczki, które były wtedy przy mnie, nawet nie dostały sensownego wytłumaczenia, o co mi chodzi, ale rozpacz i beznadzieja mnie przygniotły. I znów się popłakałam.
- spowiedź Yoratha... OK, scena zaiste godna Oskara. Samotny człowiek osaczony przez całą grupę ludzi (i nie tylko), postawiony przed sądem, gdzie prawie każdy mu nieprzyjacielem... Absolutny dramatyzm i pierwszy wielki punkt kulminacyjny LARPa.
- moment, kiedy Cenobita uświadomił mi, że jestem morderczynią, i to ukochanej osoby - nic innego mi nie zostało, jak przywitać śmierć z wdzięcznością i ulgą.
- spowiedź Gunnara - wielkie zaskoczenie i jak dla mnie drugi wielki punkt kulminacyjny. On i Ruda nagle pokazali się od absolutnie innej strony... I to był prawdziwy szok dla zgromadzonych.
- zakończenie... Bogowie. Moja absolutna rozpacz w momencie wskrzeszenia, chwilowy triumf i satysfakcja po (nielegalnym, ale cóż, fabularnie fajnym wg mnie) wskrzeszeniu mego tajemniczego towarzysza, po czym nagły zwrot akcji i odwrócenie sytuacji przez Miriam i Yoratha... Nie wiem, czy to było dobre jako zakończenie LARPa, ale wydarzeniem fabularnym dla mnie było po prostu... Zresztą, wyobraźcie to sobie, mi brak słów już.
Przepraszam, że ten post jest tak długi i bezsensowny, ale piszę go od ponad 40 minut, a jest w tym momencie 4:21 rano. Ale chciałam się tym z Wami podzielić, bo wciąż jestem pod wrażeniem i rozpamiętuję to wszystko od nowa, nawet teraz, gdy już mi się mózg wyłącza z powodu braku snu pośród tej nocy letniej.
__________ Ostatnio zmodyfikowany przez gwyn_blath 2008-07-15 13:11:11
"Nie ma żadnej drogi do szczęścia. To szczęście jest drogą." (Budda Siakjamuni)