Jedna z najbardziej przeze mnie wyczekiwanych rzeczy w tym roku to ekranizacja komiksu "The Walking Dead" w postaci serialu. Jak sama nazwa wskazuje tyczy się zagadnienia żywych trupów. Komiks czytuję od dawna i jest niesamowicie wciągająca. Rewelacyjny survival horror z porą dawką przemocy i różnych hard corowych akcji (przede wszystkim w późniejszych numerach). Prawdę mówiąc przez długi moment miałem wrażenie, że zombie są tylko powodem by wystawiać ludzi na coraz ostrzejsze i skrajne próby ich własnego człowieczeństwa.
A swoją drogą to czytam na bieżąco komiksy zza granicy i przekładając to mniej więcej na serial jestem gdzieś w czwartym sezonie. Najlepsze, że znajomość treści w ogóle nie psuje oglądania (bo większości nie pamiętam ).
tvn24: "naukowcy odkryli odległy o setki lat świetlnych układ słoneczny zadziwiająco podobny do naszego, na miejscu jest nasz reporter..." (Bash)
Z drugiej strony, mocno rozczarował mnie Black Swan Aronofskiego. Pretensjonalny i przewidywalny, mimo tym razem porządnego aktorstwa Natalie Portman. Do The Wrestler niestety film się jednak nie umywa.
Out of the night that covers me,
Black as the pit from pole to pole,
I thank whatever gods may be
For my unconquerable soul.